Nie miałam pojęcia czy dobrze robię wciąż łażąc po pubach i pijąc alkohol, ale starałam się zignorować wszelkie wątpliwości, bo do tej pory świetnie bawiłyśmy się z Billy'm. Po przekroczeniu progu najnowszego lokalu, który co prawda nie nazywał się "Turn! Turn!", lecz "Turn! Turn! Turn!", (co nie miało dla nikogo z nas większego znaczenia) od razu podeszliśmy do baru. Zamówiłam sobie jakiegoś dziwnego drinka o nazwie "Woo Woo", który według kelnera składał się z wódki, likieru i soku żurawinowego. Nie smakował źle, ale chyba bardziej odpowiadałaby mi po prostu setka, na którą na razie nie mogłam sobie pozwolić, bo nie chciałam być (jeszcze) pijana. Musieliśmy obgadać parę spraw, co musiało odbyć się względnie na trzeźwo.
- Widziałem tego waszego zine'a.- powiedział Billy, wypijając duży łyk swojej whisky.- Podobała mi się okładka. "Girl Power"... To w sumie brzmi tak infantylnie.
Wywróciłam oczami i pomieszałam drinka długą, plastikową łyżeczką. Wydawało mi się, że ten chłopak nigdy nie miał oporów przed mówieniem co myśli.
- Jigsaw też był niezły.- tymi słowami zwrócił się do Tobi, na co dziewczyna uśmiechnęła się z zadowoleniem.
Oprócz Bikini Kill, które tworzyłyśmy razem Vail pisała własnego zine'a, właśnie o nazwie Jigsaw. Był naprawdę dobry, bo kto jak kto, ale ona znała się na tym, co robiła.
- To może powiedzcie mi od czego zaczynamy.- poprosiła Kathi, krzyżując ręce na piersi.
- Przypominam ci, że to wszystko to właściwie twój pomysł.- zauważyłam i wzruszyłam ramionami. Wilcox pokazała mi język.
Już miała coś powiedzieć, ale w tej samej chwili drzwi do lokalu się otworzyły, a do środka wkroczyli trzej młodzi mężczyźni. Nie miałam pojęcia dlaczego oczy wszystkich zebranych zwróciły się w ich stronę, bo w sumie nie wyróżniali się z tłumu niczym szczególnym. Jeden z nich był naprawdę wysoki; musiał mieć ze dwa metry wzrostu, co sprawiało, że dwaj pozostali wydawali się, kolokwialnie mówiąc, kurduplami. On i drugi chłopak o szerokim uśmiechu byli brunetami, a ten ostatni blondynem o przydługich, postrzępionych włosach i niebieskich oczach. Wyglądał tak... Tajemniczo; zaciekawił mnie, ale nie miałam specjalnego powodu, żeby do nich podchodzić, więc po prostu zostałam na swoim miejscu.
- Co to za goście?- Kathi zwróciła się do Karrena, który również przyglądał się tamtej trójce.
- No jak to kto?- Billy prychnął pod nosem, jakby Wilcox była w obowiązku znać każdego człowieka na świecie.- To Nirvana, kochanie. Nie mów, że nigdy o nich nie słyszałaś. Robią zajebistą muzykę i chyba zdobędą wielką sławę. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że spotkam ich na żywo i to przez zupełny przypadek.
Jeśli miałam być szczera, nigdy w życiu o nich nie słyszałam. Pewnie skojarzyłabym jakiś ich kawałek z radia, ale nic poza tym. Kathi i Billy wrócili do rozmowy, a Tobi wciąż przyglądała się chłopakom. Nie miałam zielonego pojęcia czemu.
- Ej, Vail.- szturchnęłam ją w ramię.- Zakochałaś się?
- Nie...- pokręciła głową.- Ja ich skądś znam.
- Niby skąd?
- Nie wiem.- to powiedziawszy wstała i zaczęła kierować się w stronę Nirvany.
Zastanawiałam się, czy jakoś jej nie zatrzymać, bo takie śmiałe zachowanie było zupełnie nie w jej stylu. Zamiast tego poszłam w jej ślady. Ciekawiło mnie co miała im do powiedzenia.
- Hej.- powiedział długowłosy, uśmiechnięty brunet, kiedy byłyśmy już dostatecznie blisko.- Skądś się znamy, miłe panie?
Postanowiłam się nie odzywać. W końcu to Tobi coś do nich miała.
CZYTASZ
Angels will never be saved ✔
FanfictionKathleen wydawało się, że może mieć wszystko. Posiadała własny zespół i była darzoną ogromnym szacunkiem ikoną ruchu feministycznego lat 90. Jednak któregoś dnia w jej życiu pojawił się ktoś nieosiągalny; ktoś, kto mimo jej wielkich starań nigdy ni...