Z występu z Joan nic nie wyszło. Kobieta oświadczyła, że nie byłaby zdolna wystąpić tak dobrze jak należy, ale obiecała, że kiedy zdecydujemy się wydać Rebel Girl na singlu, przyjedzie i nagra do tego kawałka swoje partie wokalne i gitarowe. Musieliśmy uszanować jej decyzję, ale każde z nas odczuło pewnego rodzaju zawód.
Najnowsza płyta Nirvany została wydana pod nazwą Nevermind, a na jej okładce znajdował się mały chłopiec zanurzony w wodzie, "goniący" za jednodolarowym banknotem, nadzianym na haczyk wędkarski. Nie próbowałam wnikać w istotę tego dzieła, gdyż to, co krył umysł Kurta było dla mnie zbyt pokręcone. Mimo wszystko na jednym z naszych spotkań przyznał mi się, że w swoich tekstach rzadko (wbrew powszechnemu przekonaniu) stawiał na przekaz, a raczej na ich dobre brzmienie, czy łatwość w śpiewaniu i rytmikę. Nie przeczył, że niektóre były niemal zupełnie pozbawione sensu.
Jeśli chodziło o nasze "schadzki" z każdą kolejną lubiłam je coraz bardziej. Lubiłam Cobaina samego w sobie. Uwielbiałam z nim rozmawiać, pić, nierzadko komponować, czy po prostu przebywać w jego towarzystwie. Zaczęło niewyobrażalnie zależeć mi na jego opinii, co w pewnym momencie poważnie mnie zirytowało. Ograniczało niezależność, którą zawsze bardzo sobie ceniłam.
Selene i dziewczyny twierdziły, że są o krok od wydania płyty, lecz jak dla mnie ta perspektywa bardziej oddalała się od nich, niż przybliżała. Niewyobrażalnie grzebały się ze wszystkim, odkładały nagrania w studiach i niezbyt wiele komponowały. Wielokrotnie próbowałam doszukać się w tym wszystkim drugiego dna, ale ostatecznie dochodziłam do wniosku, że to po prostu leniwe kurwy, które wolały organizować imprezy i upijać się na nich do nieprzytomności, niż wziąć w końcu do roboty. Przeważnie się w to nie mieszałam, tłumacząc sobie, że ich kariera była ich sprawą.
***
Courtney
Usiadłam przy stoliku w niewielkim pubie, w którym umówiłam się z Jennifer. Moje spojrzenie od czasu do czasu wędrowało w stronę wysokiego kelnera, który krzątał się po sali, nie mogąc zdążyć z kolejnymi zamówieniami. Westchnęłam głośno, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę, co nie przyniosło zamierzonego efektu. Chłopak w pewnym momencie zniknął na zapleczu i nie pojawił się przez dłuższą chwilę. Zaczęłam nerwowo skubać brzeg czerwonej serwetki, nie mogąc przestać myśleć o sprawie, która dręczyła mnie już od jakiegoś czasu. Rozważania i fantazje na temat faceta, którego spotkałam w zeszłym roku w barze, a potem kilka razy przelotnie dręczyły mnie coraz częściej. Nasiliły się odkąd do sklepów trafił najnowszy krążek jego zespołu, przez co ponownie dał mi o sobie znać. Nie podobała mi się obojętność, którą okazał mi podczas pierwszego spotkania, dlatego za punkt honoru objęłam sobie odnalezienie go i przełamanie lodów; nawiązanie bliższej relacji, a w końcu poderwanie go. Nie ukrywałam, że Kurt Cobain naprawdę mi się podobał. Był słodki, miał całkiem ładny głos i uważałam go za interesującą osobę. Moje szanse wzrosły, kiedy tylko dowiedziałam się, że dobra koleżanka z branży zaczęła spotykać się z Davem; perkusistą Nirvany. Umówiłam się z nią najszybciej jak mogłam, wcześniej prosząc, by wyciągnęła jakieś informacje odnośnie mojego nowego obiektu pożądania i zainteresowania.
- Cześć Court.- z zadumy wyrwał mnie głos Finch, która w pewnym momencie dosiadła się do mojego stolika.- Myślałam, że tym razem uda mi się nie spóźnić.
Pokręciłam głową i upchnęłam serwetkę z powrotem do stojaka. Irytowała mnie ta nieterminowość Jen, ale w tamtej chwili byłam zdeterminowana i nie chciało mi się na nią narzekać.
- I jak?- zapytałam, patrząc na dziewczynę.
Jej włosy nie były naturalnie rude, a po prostu przefarbowane na czerwono, co nie przeszkadzało mi nazywać ją marchewką, wiewiórką, czy whisky.
- Nie wiem dlaczego nagle zachciało ci się zostać psychofanką Kurta Cobaina.- prychnęła i podsunęła mi niewielką kartkę.
Zignorowałam tę uwagę i spojrzałam na świstek, na którym sporymi literami zapisany został adres. Mój oddech przyspieszył i jakby automatycznie otworzyłam szerzej oczy. Kiedy skończyłam wpatrywać się w ten skarb, podniosłam wzrok na Jennifer i uśmiechnęłam się od ucha do ucha.
- Dzięki wielkie. Naprawdę nie wiem...
- Oj nie wiesz, nie wiesz.- pokręciła głową.- Musiałam cały wieczór bajerować Dave'a, żeby w końcu podał mi ten adres. "A po co ci to?", "Jen, zajmij się lepiej mną, a nie domem Kurta". No to się zajęłam.
Finch wybuchnęła śmiechem, który natychmiast udzielił się i mnie. Sposób w jaki parodiowała swojego chłopaka był tak komiczny i karykaturalny, że nie mogłam się powstrzymać.
- Podoba ci się, tak?- zapytała, kiedy skończyłyśmy rechotać jak głupie.
- Tak... Lecę na niego, ruda.
Po wypiciu kilku drinków opuściłam bar i dzierżąc w zaciśniętej dłoni kartkę z adresem wróciłam do domu. Podczas drogi rozważałam co mogłabym zrobić z fantem od Jennifer i ostatecznie doszłam do wniosku, że pójście do Kurta byłoby zbyt głupie i nachalne. Postanowiłam wysłać mu pocztą (lub w razie problemów podłożyć pod drzwi) coś kontrowersyjnego i poczekać na ewentualny odzew. Pełna desperacji i determinacji zaczęłam przeszukiwać mieszkanie. W końcu, po prawie godzinie przetrząsania wszystkich kątów odnalazłam różowe pudełko po czekoladkach w kształcie serca i moją starą lalkę, której głowę upchnęłam do środka. Dołączyłam także liścik; słowo wyjaśnienia, żeby przypadkiem nie przerazić swojego potencjalnego "oblubieńca".
Kurt,
Nie wiem czy jeszcze pamiętasz, ale zdążyliśmy się poznać. Może jestem wariatką, ale to chyba dobrze, bo wtedy doskonale byśmy do siebie pasowali. Lecę na Ciebie i niedawno powiedziałam to publicznie! Widziałeś ten wywiad? Nawet jeśli, na pewno nie zwróciłeś uwagi, że byłam na kilku twoich koncertach i próbowałam jakoś przykuć twój wzrok. Pewnie gdyby mi się udało, w końcu byś na mnie spojrzał. Albo może udawałeś, że nie widzisz? Umówimy się?
Courtney Love
***********************************************
Mamy tu pierwszy rozdział (a raczej coś około 2/3 rozdziału) z perspektywy kogoś innego niż Kath. Nie chcę, żeby coś takiego zbyt często się powtarzało, ale zależało mi, żeby pokazać rosnące zainteresowanie Courtney panem Cobainem, którym zaczyna być zainteresowana tez Kathleen. (oj będzie drama rodem z trudnych spraw xD) Mam nadzieję, że podobało się, mimo tego, że z pewnością coś się nie zgadza z rzeczywistością albo tego, że przedstawiłam Courtney zapewne nie tak jak trzeba i mi osobiście ten rozdział zbyt nie leży. A teraz uwaga #reklama #komercha, jeśli ktoś jeszcze nie zajrzał, zaczęłam nowe opowiadanie, również w muzycznych klimatach; serdecznie zapraszam i jeszcze jeśli ktoś lubi romanse to polecam opko mojej koleżanki firefaces :*. Do następnego!
CZYTASZ
Angels will never be saved ✔
FanfictionKathleen wydawało się, że może mieć wszystko. Posiadała własny zespół i była darzoną ogromnym szacunkiem ikoną ruchu feministycznego lat 90. Jednak któregoś dnia w jej życiu pojawił się ktoś nieosiągalny; ktoś, kto mimo jej wielkich starań nigdy ni...