Znów znaleźliśmy się w tym pieprzonym barze. Miałam wrażenie, że oczy wszystkich są zwrócone w moją stronę. Byłam prawie pewna, że stali bywalcy Satyricon doskonale pamiętali, jak tydzień temu prawie zwymiotowałam tam na podłogę. Może i to było trochę abstrakcyjne, ale tak właśnie myślałam.
Nie chciało mi się pić. Patrzyłam tylko na Billy'ego, który świetnie bawił się z Dave'm i Kristem oraz na Kurta rozmawiającego z Tobi. Kathi gdzieś się zapodziała i pomyślałam, że pewnie poszła do toalety. W pewnej chwili mój wzrok przykuła kobieta, siedząca kilka metrów od nas. Miała blond włosy do ramion, ogromne niebieskie oczy i sporych rozmiarów usta. Nie mogłam przestać na nią patrzeć, bo w tamtej chwili wydawała mi się taka piękna i charyzmatyczna. Od czasu do czasu popalała papierosa albo wymieniała krótką rozmowę, z którymś ze swoich towarzyszy, ale nie licząc tego, nie odrywała spojrzenia od Kurta i Tobi.
- Kath...- usłyszałam w pewnym momencie głos Vail.- Widziałaś gdzieś tę sukę, Wilcox?
Obie się zaśmiałyśmy, a ja pokręciłam głową. Miałam nadzieję, że nie dostała od kogoś koki i nie poszła jej wciągać do kibla.
- Dobra, poszukam jej.- wywróciła oczami i oddaliła się.
Miałam już wstać i podejść do Kurta, ale uprzedziła mnie tamta tajemnicza blondynka. Kiedy tylko Vail zniknęła w toaletach, zbliżyła się do Cobaina, stanęła przy jego stoliku i rzuciła:
- Wyglądasz jak Dave Pirner.
Kurt podniósł na nią wzrok i lekko przekrzywił głowę w prawą stronę.
- To miał być komplement?- zapytał, a ja nie przestawałam się im przyglądać.
- Sam zdecyduj.- przysiadła się do niego.- Jestem Courtney.
- A ja Kurt.- rzucił. Nie był chyba zbyt zainteresowany; w przeciwieństwie do blondynki, która zachowywała się wręcz natarczywie.
To było dużo mniej subtelne niż ten niewinny podryw Tobi. Courtney przysunęła się do niego tak blisko, jak tylko mogła i wciąż zalotnie się uśmiechała. Doskonale widziałam ten jej wzrok... Ona pożerała nim Kurta.
- Chyba nie jesteś zbyt rozmowny.- powiedziała, na co Cobain zareagował jedynie kiwnięciem głowy.
Miałam ochotę się roześmiać, ale coś mnie powstrzymało. Zamiast tego w końcu wstałam i podeszłam do tamtej dwójki.
- Cześć.- uśmiechnęłam się.- Jestem Kathleen, przyjaciółka Kurta.
Nie wiem czy swoim działaniem chciałam rozluźnić atmosferę, czy po prostu poznać tę nieokrzesaną panienkę, która zrobiła na mnie takie wrażenie. Możliwe, że chodziło o jedno i drugie.
- Courtney.- przedstawiła się.- Nie wiem jak mogliście się zaprzyjaźnić, skoro pan Kurt jest niemy. Czyżby braterstwo dusz?
Na te słowa nawet sam Cobain się zaśmiał. Ja tylko szeroko się uśmiechnęłam. Ta dziewczyna była naprawdę nadzwyczajna i miałam wrażenie, że też była feministką.
- Czasem ma więcej do powiedzenia.- zapewniłam i przysiadłam się do nich.
Courtney wcale mi nie przeszkadzała, ale oczami wyobraźni widziałam już Tobi, która dostaje dzikiego szału na widok jakiejś laski, podwalającej się do "jej" Kurta. Na moje oko nie miała powodów do zazdrości. Cobain wciąż nie wykazywał większego zainteresowania blondynką.
- Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę.- zapewniła i przeczesała włosy palcami, o długich czarno-białych paznokciach.- Albo raczej nie usłyszę...
CZYTASZ
Angels will never be saved ✔
FanficKathleen wydawało się, że może mieć wszystko. Posiadała własny zespół i była darzoną ogromnym szacunkiem ikoną ruchu feministycznego lat 90. Jednak któregoś dnia w jej życiu pojawił się ktoś nieosiągalny; ktoś, kto mimo jej wielkich starań nigdy ni...