Kiedy przeszliśmy z Billy'm na korytarz, naszym oczom ukazała się oczywiście "wielka trójka", czyli Dave, Krist i Kurt. Bezceremonialnie wkroczyli do mieszkania i zaczęli się z nami witać.
- Nieźle wyglądasz.- usłyszałam od perkusisty i uśmiechnęłam się.
- To twoja zasługa.- zapewniłam.
Kiedy podszedł do mnie Novoselic uniosłam wzrok, by jakoś spojrzeć w jego oczy. Miałam zaledwie metr sześćdziesiąt pięć wzrostu, a on co najmniej dwa, więc czułam się niekomfortowo, stojąc tak blisko niego. Mimo wszystko, przywitałam się i na samym końcu podeszłam do pana Cobaina.
- Cześć.- powiedział i lekko skinął głową.- Mam nadzieję, że się przygotowałaś.
- Dlaczego w sumie miałabym WAM zaimponować?- spojrzałam podejrzliwie w jego niebieskie oczy i skrzyżowałam ręce na piersi.- Rozumiem, że jesteście takimi wielkimi gwiazdami i w ogóle, ale to nie czyni was lepszymi.
Mój ton był pompatyczny i przepełniony bardzo nienaturalną pretensją, dlatego Kurt chyba nie potraktował moich słów zbyt poważnie.
- Bo jesteśmy wielkimi gwiazdami i możemy o was wspomnieć różnym innym...wielkim gwiazdom.- uśmiechnął się i bezceremonialnie przytulił mnie do siebie.
Ja również go objęłam i z niezadowoleniem stwierdziłam, że jego włosy i ubrania wręcz śmierdzą papierosami. Mi również zdarzało się palić, ale nigdy do tego stopnia, żeby aż przesiąknąć zapachem dymu. Nie wiedziałam jak niektórzy to robili.
- Troszeczkę dziś pośpiewałam.- powiedziałam, akcentując pierwsze słowo.- Ale to nic wielkiego. Muszę się wyrobić.
- Przekonajmy się.
Cobain odsunął się ode mnie, by po chwili podejść do Tobi i powitać ją stanowczo czulej niż mnie, czy Kathi. Przytulili się, a potem wymienili krótki pocałunek w usta. Zaczęłam się zastanawiać, czy wtedy, kiedy spotkali się na koncercie Melvins do czegoś między nimi doszło. Niby Vail miała wtedy siedemnaście lat, ale kto ją tam wie?...
W końcu ruszyłam się z miejsca i poszłam do kuchni. Tam wydobyłam z szafki kilka butelek piwa. Nie miałyśmy aż siedmiu, dlatego stwierdziłam, że wypiję z Kathi na pół albo ewentualnie oddam jej swoje. Od ostatniej imprezy nie miałam ochoty na alkohol.
W żadnej formie, czy odsłonie.
Kiedy opuściłam tamto pomieszczenie udałam się do salonu, gdzie cała szóstka rozsiadła się już na kanapie i krzesłach. Tobi opierała się o ramię Cobaina, Billy dalej demonstrował jakieś chwyty na basie akustycznym, a reszta mu się przyglądała. W pewnym momencie podał instrument Kristowi, który rozpoczął własny pokaz. Podeszłam bliżej i rozdałam każdemu po butelce piwa.
- Chciałbym teraz usłyszeć ciebie.- Kurt zwrócił się do Kathi i zachęcająco pokiwał głową.- Bo z Billy'ego będą ludzie, jestem pewny.
Novoselic podał Wilcox bas. Ta wzięła go do ręki i zapytała:
- Właściwie, to czemu tak wam zależy, żeby usłyszeć jak nam idzie?
- Bo może kiedyś coś razem nagramy.- odparł Kurt.- Poza tym ten feministyczny punk coraz bardziej mi się podoba.
- Kiedyś powiedzą o nas Joan Jett albo Debbie Harry.- zadrwiłam i usiadłam na wolnym krześle pod ścianą.
- Żebyś się nie zdziwiła.- Cobain uśmiechnął się pod nosem.
- No dalej, Kathi.- odezwał się Krist, uniemożliwiając komukolwiek skomentowanie wypowiedzi Kurta.
Dziewczyna zgarnęła włosy za ucho i chwyciła instrument w odpowiedni sposób. Wyglądała na zestresowaną, jakby grała na basie przed samym Johnem Entwistlem albo Johnem Taylorem, którzy mogliby skarcić ją za profanację ich "świętego" instrumentu. Popatrzyła po nas i po chwili westchnęła z rezygnacją.
- Ale ja jestem jeszcze marna.- jęknęła.- Zanim dobrze się nauczę, minie z miesiąc.
- Nie kłóć się.- Tobi szturchnęła ją w ramię.- Tylko nie brzdąkaj tak bez sensu jak cały ostatni tydzień. Konkrety proszę.
Wilcox pokiwała głową i złapała pierwszy chwyt. Już po chwili z basu wydobyła się muzyka; odrobinę nieskładne dźwięki, układające się w rytm Stairway to Heaven. Gdy Billy to usłyszał natychmiast sięgnął po swojego akustyka, który od trzech dni leżał na podłodze obok naszej kanapy i przyłączył się do Kathi. Wtedy zaczęło to brzmieć naprawdę dobrze.
- Zaśpiewaj ze mną, Kathleen.- poprosił w pewnej chwili Kurt i dołączył swój wokal do całości.
Brzmiał naprawdę dobrze; melancholijny, trochę zachrypnięty, doskonale wpasowujący się w klimat kawałka. Chciałam również się włączyć, ale miałam ogromne opory przed zepsuciem efektu. Wciąż nie byłam pewna jak, tak właściwie śpiewać.
- No dalej.- szepnął Dave, widząc moją niepewność. Potem sam zaczął podśpiewywać.
Mocno wciągnęłam powietrze nosem, otworzyłam usta i zaczęłam śpiewać. Starałam się, żeby mój "wokal" wpasował się w całość, nie zaburzając jej. Brzmiało to naprawdę nieźle. Nikt nie zwracał uwagi na nieprofesjonalną grę Kathi, czy moje pomyłki w tekście. To było jak typowy spontaniczny jamming i nie starałam się ukrywać zadowolenia z tego faktu. Zawsze lubiłam takie klimaty.
Zagraliśmy jeszcze kilka piosenek, w które włączyli się już wszyscy. Nie miałyśmy w mieszkaniu perkusji, dlatego Dave i Tobi musieli tylko i wyłącznie śpiewać, ale chyba zbyt im to nie przeszkadzało. Naprawdę dobrze się razem bawiliśmy.
Trwało to około godzinę, zanim skończyły nam się siły i pomysły. Spokojnie dokończyliśmy piwo, ale Krist wyglądał na średnio usatysfakcjonowanego.
- Biednie tu u was.- stwierdził, krzywiąc się z niezadowoleniem.- Nie macie nic więcej?
Ja tylko przecząco pokręciłam głową. Ostatnio nie dbałam o dostawy alkoholu do naszego mieszkanka, bo przez akcję w barze bardzo mi obrzydł.
Kathi i Tobi siedzące obok siebie również zaprzeczyły.
- Wiecie co, ludzie?- odezwał się Dave, wstając z miejsca.- Wybierzmy się gdzieś.
- Gdzie?- zapytał Billy i odłożył gitarę z powrotem na podłogę.
Grohl zaśmiał się pod nosem i powiedział:
- W Satyricon pytali już o Kathleen.
****************************************
Na zdjęciu Tobi i Kathi ;) Mam nadzieję, że mimo wszystko rozdział się podobał. Następnego może jutro nie być, bo mam strasznie zawalony dzień, ale postaram się napisać go na sobotę. Pozdrawiam ;*
CZYTASZ
Angels will never be saved ✔
FanfictionKathleen wydawało się, że może mieć wszystko. Posiadała własny zespół i była darzoną ogromnym szacunkiem ikoną ruchu feministycznego lat 90. Jednak któregoś dnia w jej życiu pojawił się ktoś nieosiągalny; ktoś, kto mimo jej wielkich starań nigdy ni...