- Nie mam dobrych wiadomości.- oznajmił lekarz, kiedy wykonano mi już wszystkie niezbędne badania.
- Domyślam się przecież.- powiedziałam, po chwili wybuchając niekontrolowanym płaczem.
Wypity alkohol wywoływał u mnie mnóstwo skrajnych emocji, które zmieniały się tak naprawdę z minuty na minutę. Potrafiłam być zupełnie spokojna, potem wściekła, a nagle po prostu zrozpaczona. Kathi wciąż towarzyszyła mi cierpliwie, od czasu do czasu podpierając się na oparciu krzesła, na którym siedziałam, żeby przypadkiem się nie przewrócić.
- Naciągnęła pani mięśnie przykręgosłupowe, ale to nic poważnego.- wyjaśnił.- Uraz wystąpił najprawdopodobniej na skutek upadku, dlatego proszę unikać tego typu sytuacji. Radziłbym też przez kilka dni odpoczywać i stosować zimne okłady...
- Ale to nie wszystko.- wtrąciła Wilcox.
- Była pani w czwartym tygodniu ciąży.- zwrócił się do mnie.
Wtedy wszystkie moje podejrzenia potwierdziły się. Podczas naszej wspólnej nocy, zaszłam z Kurtem w ciążę, którą straciłam, bo postanowiłam się nawalić i spaść ze schodów. Mogłam tylko sobie pogratulować.
- Co to znaczy "była"?- zapytała z pretensją blondynka, do której jak widać wszystko jeszcze nie dotarło.
- Na skutek tego... wypadku doszło do poronienia...
- Co?!
- Proszę się uspokoić, bo będę musiał panią wyprosić.
Kathi nachyliła się do mnie tak, że nasze twarze dzieliły zaledwie centymetry. Odwróciłam głowę i spuściłam wzrok w podłogę. Nie byłam w stanie o tym rozmawiać. Nienawidziłam wtedy siebie, Kurta, Courtney i całego świata, który wyrządził mi i temu dziecku taką krzywdę. Z własnej woli na pewno bym się go nie pozbyła. Nie obchodziło mnie co robiły inne kobiety, ale byłam pewna, że ja nigdy nie zrobiłabym skrobanki, nie wzięła żadnych wczesnoporonnych tabletek, ani niczego w tym guście. Zabiłam własne dziecko zupełnie nieświadoma jego istnienia i nie mogłam przestać mieć o to pretensji; do siebie i innych. Byłam taka głupia, taka niedojrzała, taka nieodpowiedzialna...
Pomyślałam też, że gdyby nie ta nowa dziwka Kurta, nie zdenerwowałabym się i nie poszła napić. Zaczęłam obwiniać ją o wszystko. Zabrała mi kogoś na kim tak mi zależało, przyczyniła się do śmierci mojego dziecka i pewnie świetnie czuła się z faktem, że mogła bez problemu pieprzyć się z Kurtem. Zaczęłam nią gardzić, chciałam, żeby zniknęła, żeby zniknęła każda następna kobieta, która mogłaby uwieść Cobaina.
- Słyszałaś co on powiedział?- zapytała Kathi.
- Przecież nie jestem głucha!
- I co... Co ty z tym zrobisz? Powiesz mu, czy...?
- Nic mu nie powiem!- krzyknęłam.- Nic mu kurwa nie powiem! Przestał się mną interesować, rozumiesz? Nie chce mnie i nigdy nie chciał!
Nie hamując łez, płynących po moich policzkach, wstałam z krzesła i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia. Nie miałam ochoty dłużej tam siedzieć i wysłuchiwać gadania lekarza, zapewne na temat tego, co powinnam dalej ze sobą zrobić, żeby nic strasznego się nie stało. Wydarzyło się już chyba tyle złego, ile tylko mogło.
- Proszę pani...- usłyszałam głos doktora, ale zignorowałam go.
- Już nie będzie lepiej.- dodałam, po wyjściu z gabinetu.
Kathi podążyła za mną i spróbowała objąć mnie i pocieszyć, ale cofnęłam się. Nie miałam ochoty na litość, ani na kłamstwa, że wszystko będzie dobrze.
- Nie mów nikomu.- poprosiłam, kiedy opuściłyśmy szpital.- Ani Tobi, ani Billy'emu, ani Selene... Najlepiej sama zapomnij.
- Ale co z Kurtem?- zapytała.- Przecież byłaś w ciąży, kurwa! To nie jest nic!
- To nie byłoby nic, gdybym wciąż była. Ale nie jestem. Czy ty w ogóle rozumiesz co się stało? Nigdy więcej nie chcę być w ciąży. Jestem nieodpowiedzialna. Nie umiem zająć się nawet sobą.
Wilcox westchnęła i nie powiedziała nic przez następne kilka minut. Najwyraźniej zastanawiała się, jaką jeszcze "mądrość" mi sprzedać. W końcu wpadła na pomysł:
- Może jak się dowie, zobaczy, że jest chujem i uświadomi sobie, że źle zrobił, olewając cię.
- Kathi, to nie ma sensu. Póki jest z tą suką, na pewno mnie nie zechce. Kto wie? Może nawet był z nią już wtedy, kiedy się ze mną pieprzył? Myślałam, że będę mogła na niego liczyć po czymś takim... Chciałam, żeby coś zrobił, żeby coś powiedział... Ale on nie zrobił wtedy niczego. Udał, że nic się nie stało, że możemy o tym zapomnieć. Ale ja nie chcę zapomnieć; w tym problem. Bo... To było dla mnie ważne, do cholery. Chciałabym czegoś więcej, może zawsze chciałam... Co one wszystkie mają w sobie takiego, czego ja nie mam?
Po wypowiedzeniu ostatniego zdania znów się rozpłakałam, lecz tym razem pozwoliłam Kathi się przytulić. Objęłam ją za szyję, próbując dać upust emocjom, które wręcz we mnie wrzały. Nie udało się. Nie udało się do samego końca.
*****************************************
Jak tak patrzę na Kathi na niektórych zdjęciach to wydaje mi się, że serio musiała być ładna xD. Ogólnie mamy pierwszy rozdział maratonu, bo mam zamiar wstawić dziś jeszcze kilka. Do następnego :*
CZYTASZ
Angels will never be saved ✔
FanfictionKathleen wydawało się, że może mieć wszystko. Posiadała własny zespół i była darzoną ogromnym szacunkiem ikoną ruchu feministycznego lat 90. Jednak któregoś dnia w jej życiu pojawił się ktoś nieosiągalny; ktoś, kto mimo jej wielkich starań nigdy ni...