Rozdział 27 "Kobieca dola"

181 25 24
                                    

 Poczułam przeszywający ból w podbrzuszu, a wrażenie, że nie dotrwam do końca występu narastało we mnie z każdą sekundą. Kątem oka zerknęłam na Billy'ego, który przejęty grą zdawał się mnie nie zauważać. Gromiłam go wzrokiem, dopóki nie podniósł głowy, zapewne po tym jak wyczuł, że ktoś mu się przygląda. Przymknęłam powieki i poruszyłam wargami, tak by ułożyły się w słowo: "Solo". Karren pokiwał głową, a ja jak oparzona zbiegłam ze sceny i chwyciłam za nadgarstek pierwszą znajomą osobę, która rzuciła mi się w oczy. Okazała się nią Beth, co nie zrobiło mi większej różnicy. Zaciągnęłam ją na tył lokalu, przed drzwi toalety do której sama wpadłam. Po pozbyciu się czerwonej kraciastej spódnicy i reszty opinających moje nogi ubrań pozwoliłam całej krwi spłynąć. Towarzysząca temu ulga nie mogła równać się z bólem, co jednak nie czyniło jej nieodczuwalną.

- Po co mnie tu przyprowadziłaś, Kath?- usłyszałam przesycony pretensją głos Davis.

 Przyłożyłam prawą dłoń do drzwi i oparłam na niej głowę. Całe moje ciało wstrząsał promieniujący z podbrzusza ból.

- Ellie, bądź tak dobra i załatw mi jakąś podpaskę.- jęknęłam, przeklinając w myślach kobiecą dolę.

 Mężczyźni nie dość, że nie musieli myśleć, to jeszcze przeżywać żadnego cierpienia fizycznego.

- Dobra, ale to może trochę potrwać, skarbie.

 Odetchnęłam głośno, podniosłam głowę i odchyliłam ją do tyłu, w kierunku tylnej ściany toalety. Wsłuchując się w prostą, przydługą solówkę Billy'ego przyszło mi na myśl, że koncert mógłby być jeszcze lepszy, gdyby jednak wystąpiła z nami Joan. Wtem przypomniał mi się powód jej niedyspozycji, czyli pieprzona Cherie Currie, z którą nie mogły dojść do porozumienia. Pomyślałam, że dobrze byłoby jakoś skontaktować się z Cherry i namówić ją na rozmowę z Jett, skoro same nie potrafiły sobie ze sobą poradzić.

- Hanna, otwieraj.- z zadumy wyrwał mnie głos Beth.

 Nacisnęłam klamkę, a drzwi od razu ustąpiły, gdyż przez nieuwagę nie zamknęłam ich na zamek. Ze szpary wysunęła się ręka basistki, trzymająca dwie, zwykłe podpaski. Zabrałam je i zaczęłam dziękować dziewczynie za pomoc.

- Nie wiem jak Ci dziękować. Zginęłabym.

- Ty to lepiej się oporządzaj i wracaj na scenę, bo Karren się zaczyna męczyć.- zadrwiła i sądząc po krokach oddaliła się.

 Pokiwałam głową i zaczęłam wykonywać jej polecenie, gdyż dotarło do mnie, że tym razem czas stanowczo nie był po mojej stronie. Po dwóch, czy trzech minutach byłam już gotowa i zaciskając zęby opuściłam toaletę. Billy wciąż grał swoją solówkę, a Tobi i Kathi spoglądały nerwowo w moją stronę. Uśmiechnęłam się kojąco i wbiegłam na scenę, by dokończyć śpiewanie Double Dare Ya i przejść do Rebel Girl, naszego najnowszego dzieła. Publiczność (z każdym koncertem coraz liczniejsza) szalała jak zwykle, ale ja nie mogłam skupić się ani na niej, ani na słowach, wysypujących się chaotycznie z moich ust. Wciąż myślałam o Joan, Cherie i potencjalnej rozmowie z tą drugą. Na początku nie miałam pomysłu jak do niej dotrzeć, ale wtem uświadomiłam sobie, że mam wśród przyjaciół chłopaków z Nirvany, którzy potrafią skontaktować się z kimś takim jak Joan Jett, czy chodzić z basistą L7.

 Wraz z Rebel Girl zakończyliśmy koncert, ukłoniliśmy się i zeszliśmy ze sceny. Po wszystkim jak zwykle odebraliśmy pieniądze i wróciliśmy do baru, by wypić po triumfalnym drinku z dziewczynami z 7 Year. Liczyłam, że alkohol jakoś złagodzi ból miesiączkowy, co jednak niestety się nie wydarzyło. Kiedy kończyłam Caipirinhę, przyszło mi do głowy podzielić się najnowszym pomysłem z Selene, siedząca obok mnie. Szturchnęłam dziewczynę łokciem, na co natychmiast spojrzała mi w oczy.

- Co tam?- zapytała, wypijając jednym dużym łykiem zawartość swojej szklanki.- Żyjesz jeszcze? Beth mówiła mi, że miałaś mały problem.

- Ani słowa.- pokręciłam głową, na samo wspomnienie swojego zejścia ze sceny.- Chyba się w końcu wykastruję i będzie z tym spokój.

- Nie gadaj.- prychnęła pod nosem.- Poczekaj trochę z takimi decyzjami, mała. A teraz mów co chciałaś.

- Wiesz dlaczego Joan tak nagle wyjechała, prawda?

- No tak...- kiwnęła głową.- Rozmawiała z Currie, coś ją mocno wkurwiło i nie miała głowy do grania. No i co z tego? Już jej przeszło?

- Chyba nie. One wciąż mają ze sobą problem po tym jak Cherie odeszła z Runaways. Joan ją przeklina, wyzywa, ale wyraźnie za nią tęskni. Pomyślałam, że można by pogadać z Cher i namówić ją, żeby wyjaśniła sobie wszystko z Joan. Mogłabym jej powiedzieć, że ta złość to przez tęsknotę czy coś.

- Ale ty się lubisz wcinać ludziom w życie.- skomentowała Vigil i zamówiła kolejnego drinka.- Ale jeśli wtedy Joan by się ogarnęła i jednak zechciała z wami zagrać to w sumie miałoby to sens. Pogadasz z nią, żeby napisała też coś z nami?

- Jasne, Sel, ale najpierw muszę pogadać z Kurtem. Sama nie mam zielonego pojęcia jak złapać z nią kontakt.

- Właśnie. Nie macie nawet managera.

- Manager byłby potrzebny, gdyby Cherie nie postanowiła rzucić muzyki i zostać jebaną rzeźbiarką. To jest podstawowy problem.

 To jest podstawowy problem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

************************

 Jest tu ktoś jeszcze? X"D jeśli tak, to przepraszam za tą częstotliwość, ale wciąż jestem na wakacjach i nie mam komputera. Rozdział jest pisany w całości na telefonie i nie mogę sprawdzić literówek, dlatego poprawiajcie mnie! A no i zapomniałam dodać, że znów nic się ciekawego nie dzieje :"). Do następnego :*

Angels will never be saved ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz