Rozdział 25 "Rozmowy nocą"

173 22 44
                                    

 Po całej "rozmowie" z Axlem udało mi się spławić wszystkich poza Kurtem, a jego samego wyciągnąć na krótki spacer. Od ich przyjazdu nie mieliśmy za bardzo okazji, żeby porozmawiać sam na sam, a ja zdążyłam zatęsknić za naszymi wspólnymi wymianami zdań. Lubiłam pogadać z nim o muzyce, anarchii, czy po prostu o przyszłości. Odkąd pamiętałam rozumieliśmy się bardzo dobrze, poza tym naprawdę uwielbiałam spędzać z nim czas.

 Zerknęłam ukradkiem na chłopaka, który właśnie zapalał papierosa. Ja nie miałam ochoty na palenie, dlatego odmówiłam, kiedy podsunął mi paczkę B&H.

 - Ładna noc.- stwierdziłam, a Cobain zaśmiał się i zakrztusił dymem.

 - Więc teraz o takich rzeczach będziemy rozmawiać?- wyglądał na niezwykle rozbawionego tym, co powiedziałam.- No wiesz... Ogólnie pogoda była dziś śliczna, nie sądzisz? Wciąż jest trochę zimno, ale ja tam nie narzekam.

 Wywróciłam oczami i szturchnęłam go łokciem w ramię. Lubiłam specyficzne poczucie humoru Kurta, ale momentami trochę za bardzo się czepiał.

 - Do pogody jeszcze wrócimy, ale na razie powiedz mi o co chodzi z tą całą trasą. Ich menadżer naprawdę do ciebie dzwonił?

 - Szkoda gadać.- westchnął.- To pewnie Rose we własnej osobie napuścił na mnie Goldsteina i kazał mu do mnie wydzwaniać. Raz powiedziałem, że jesteśmy wtedy czymś zajęci, ale ten pacan dzwonił dalej, więc się rozłączałem. Mam szczerą nadzieję, że teraz dadzą już nam święty spokój, bo jak nie to kupię rewolwer, pójdę pod dom Rose'a i zacznę strzelać mu w okno.

 Parsknęłam śmiechem i pokręciłam głową. Czasami ciekawiło mnie, co by się stało, gdyby Cobain wcielił w życie któryś ze swoich dziwacznych pomysłów. Zapewne prędzej, czy później skończyłby za kratkami.

 - A to dzisiaj?- prychnęłam i zasłoniłam dłonią prawą część twarzy, by ukryć uśmiech.- Dobrze, że go nie zjedliście. Jak dla mnie będzie chciał się zemścić.

 - Już lecę kopać nam groby.- zadrwił.- A tak poważnie to nie wiem co on sobie pomyślał. Może, że przyjdzie i zrobi nam wielką łaskę, pozwalając na nagranie covera jego świętego hymnu? Zabawne. Jakoś nie odczułem tego miłosierdzia, a ty Kath?

 - Ja też nie. To było w sumie trochę bezczelne z jego strony. Tak jakby myślał, że jest od wszystkich lepszy.

 - Bo on tak myśli! Ale wiesz co jest najśmieszniejsze? Że on traktuje to jak zupełnie normalny stan, który wszyscy powinni akceptować. Święty Axl Rose, pan świata, a my- jego wierni słudzy, klękajmy i składajmy mu ofiary z baranków!

 - Z cielaków!- zawtórowałam mu, a po chwili oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

 - Kurwa nie, bo jeszcze przytyje. Stop.

 Nabijaliśmy się z Axla jeszcze chwilę, zanim zdecydowaliśmy się zatrzymać i usiąść na trawie, w jakimś bliżej niezidentyfikowanym miejscu. Wbiłam wzrok w księżyc, który kształtem przypominał półkole. 

 - Nie no, serio ładniutka noc.- powiedział Cobain i wyrzucił gdzieś za siebie niedopałek papierosa.

 Wywróciłam oczami, by w pewnym momencie bliżej mu się przyjrzeć. Potargane blond włosy przykrywały jego twarz na tyle, że jasnoniebieskie oczy były ledwo widoczne. Dostrzeżenie detali umożliwiało mi jedynie słabe światło latarni oddalonej od nas o dobre kilkanaście metrów, które w pewien sposób rozjaśniało mrok nocy. Chłopak wyglądał wtedy wyjątkowo spokojnie i w pewien sposób uroczo. 

 - A jak tam wam idzie współpraca z Joan?- zapytał i lekko podkulił nogi. 

 Dopiero wtedy dostrzegłam jego dziurawe trampki, które w połączeniu z wyciągniętym swetrem nadawały mu wygląd bezdomnego chłopca, wychowanego przez ulicę. Uśmiechnęłam się pod nosem i odparłam:

 - Chyba dobrze. Mamy zagrać z nią koncert, ale nie wiem, czy coś z tego będzie, bo ostatnio jest jakaś rozchwiana emocjonalnie.

 - Rozchwiana? Czemu?

 - Długa historia.- westchnęłam.- Cherie Currie do niej zadzwoniła, wkurwiła ją przez telefon i teraz chodzi jak struta. To tak w skrócie.

 Kurt nie skomentował tego, co powiedziałam. Wyciągnął kolejnego papierosa i usiłował go podpalić, ale zapalniczka nie współpracowała. Po kilkunastu sekundach zmagań chłopak zrezygnował i schował wszystko z powrotem do kieszeni spodni.

 - Trochę mi tego brakowało.- odezwał się po chwili milczenia i uniósł kąciki ust do góry.

 - Czego? Mnie?

 - W sumie tak.- obojętnie wzruszył ramionami.- Naszych rozmów. W ogóle to zauważyłaś, że generalnie nie gadamy o życiu osobistym?

 Zauważyłam, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Mimo wszystko fajnie byłoby poznać Kurta jeszcze bliżej. Znałam jego charakter, wiedziałam co lubił, a czego nie, ale miałam naprawdę niewielkie pojęcie o jego przeszłości, rodzinie i takich sprawach. Jedynym szczegółem z prywatnego życia Cobaina, który znałam był fakt, że spotykał się z moją przyjaciółką. On chyba też niewiele wiedział o mnie, ale z pewnością nie mogłam nazwać mojego dzieciństwa, czy wczesnej młodości wielce interesującymi.

 - Dobra, to następne spotkanie stanie pod znakiem rozmów prywatnych.- zaśmiałam się i bez prośby o pozwolenie oparłam głowę o ramię chłopaka.- Skoro tak bardzo chcesz mnie poznać...

 - Przyjaciele powinni się znać.- dodał, by po chwili znów zamilknąć. 

 Nie odzywaliśmy się do siebie, a jedynie w ciszy oglądaliśmy nocne niebo, które stało się cholernie niesamowite w momencie, kiedy uliczna latarnia w końcu zgasła.

 Nie odzywaliśmy się do siebie, a jedynie w ciszy oglądaliśmy nocne niebo, które stało się cholernie niesamowite w momencie, kiedy uliczna latarnia w końcu zgasła

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

************************************************

 Witam, jeszcze tutaj jestem. W tym rozdziale (o tytule rodem z polskiej komedii) mamy powrót pogaduch Kurdta i Katlin i pod koniec jej "dziki podryw". xD W następnych postaram się dać jeszcze coś w sprawie Joan, może jakiś koncert i może więcej flirtów, a także reakcję na nie pana Ko(m)bajna (albo jej brak; co bardziej prawdopodobne :")) Do następnego :*

Angels will never be saved ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz