Rozdział 24 "WAR?"

192 23 61
                                    

 Wzięłam koszulkę do rąk i zaczęłam wpatrywać się w nią, jak gdyby była czymś w rodzaju cudu albo relikwii. W pewnym momencie przypomniała mi się rozmowa telefoniczna Joan i doszłam do wniosku, że powinnam delikatnie nawiązać do tematu i jakoś podnieść ją na duchu. Rozejrzałam się po podłodze w poszukiwaniu zdjęcia, które podarła. Po kilku sekundach natrafiłam na starą fotografię z młodości Jett. Stały na niej z Cherie Currie, ubrane w niebieskie kombinezony i obejmowały się w biodrach. Było tak przynajmniej pierwotnie, bo w chwili obecnej zdjęcie przerwane wzdłuż, rozdzielało obydwie dziewczyny.

 - To ona dzwoniła?- zapytałam nieśmiało i usiadłam na podłodze obok Joan.

 Kathi zrobiła to samo, dzięki czemu oblegałyśmy ją z obydwu stron. Brunetka podniosła na mnie wzrok i uśmiechnęła się gorzko. Doskonale wiedziałam, że stało się coś, co mocno ją zraniło.

 - Tak...- kiwnęła głową.- I jak zwykle musiała mnie zdenerwować. Zawsze lubiła wkurwiać ludzi i jak widać do dziś jej to zostało.

 - Ale...- zaczęłam, lecz Jett mi przerwała.

 - Zaprosiła mnie na ślub z jakimś... Robertem, czy innym chujem. I wiecie co? W trakcie rozmowy wyszło jeszcze, że ma dziecko. Cudownie, prawda? Zajebiście, że o czymkolwiek mi powiedziała. Z jednej strony ma mnie generalnie w poważaniu, a nagle po prostu sobie przypomina, kiedy uzna to za słuszne. Mam wrażenie, że zaprosiła mnie tylko po to, żeby ktoś nie daj Boże nie uznał, że jest nietaktowna i zapomina o starej przyjaciółce...

 - To głupie.- powiedziała Kathi, a kobieta tylko kiwnęła głową.- Jak dla mnie trochę egoistyczne podejście.

 - Cholernie egoistyczne!- Joan podniosła głos.- Ona zawsze była egoistką. Liczyło się dla niej tylko i wyłącznie jej życie i jej szczęście. Zostawiła nas przez swoje widzimisię, zrezygnowała ze wszystkiego... Ba, ona nas olała i tyle. Skończyła z niczym i dobrze jej tak. Tych rzeźb i tak nikt nie kupuje, a jej kochany mężuś zostawi ją prędzej, czy później, kiedy tylko zrozumie jaka z niej szmata.

 Nie chciałam nic mówić, ale było wyraźnie widać, że Joan zależało na Cherie, nawet bardziej niż powinno. Gdyby rzeczywiście miała o swojej byłej przyjaciółce takie złe zdanie po prostu by ją olała, zamiast przeżywać wszystko, co bez przerwy robiła. Nie byłam do końca pewna, czy wpadłam na dobry pomysł, ale w pewnej chwili doszłam do wniosku, że one dwie powinny się w końcu naprawdę pojednać.

***

 Na wieczornym występnie Nirvany zgromadziło się naprawdę sporo osób. Wybrałyśmy się na niego tylko z Selene, bo cała reszta stwierdziła, że ma coś do roboty. Chłopaki jak zwykle byli świetni, a momentami zachowywali się nietypowo, co naprawdę do nich pasowało. Krist od czasu do czasu kładł się na scenie, a pod sam koniec występu Kurt zaczął tłuc gitarą o jeden z głośników. Nie ukrywałam uśmiechu ani wtedy, ani kiedy kilka osób podeszło do mnie i Vigil z prośbami o autografy. Czułam się wyjątkowo; dumna i pewna siebie, niczym jakaś cholerna wielka gwiazda.

 W pewnym momencie od niechcenia rozejrzałam się i dostrzegłam w tłumie kogoś, kogo w życiu nie spodziewałabym się spotkać. Ową osobą był Axl Rose, wokalista Guns N' Roses, którym Kurt otwarcie gardził i wyzywał od komercyjnych świń i homofobów.

 - Sel...- pociągnęłam przyjaciółkę za rękaw koszulki.- Widzisz go?

 Dziewczyna odwróciła głowę i również napotkała wzrokiem rudego. Wyglądała na zdziwioną prawie jak bardzo jak ja. Sama kilkakrotnie słyszała zdanie Cobaina na temat Axla i całego jego zespołu.

 - Chyba biedak nie zdaje sobie sprawy jak bardzo jest niemile widziany.- zadrwiła.

 - Chyba nie zdaje...

Angels will never be saved ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz