Kiedy byłam już praktycznie przy wyjściu z baru zaczepił mnie Dave. Chwycił mój nadgarstek uniemożliwiając mi opuszczenie Satyricon. Odwróciłam głowę w jego stronę i zauważyłam w oczach zmartwienie.
- Co z Kathi?- zapytał, a ja tylko wzruszyłam ramionami.
- Nie mam pojęcia. Najpierw gdzieś zniknęła, a potem Tobi znalazła ją w toalecie półprzytomną. Martwię się, dlatego wracam, żeby zobaczyć o co chodzi.
- Mogę iść z tobą?- uniósł oczy do góry. Jego dłoń wciąż obejmowała mój nadgarstek.
Przeniosłam na nią wzrok i lekko się uśmiechnęłam. W sumie to miło by było mieć go przy sobie.
- Jasne.- odparłam.- W ogóle widziałeś tę laskę?
- Tę, co przywalała się do Kurta?- otworzył mi drzwi.- Tak.
Opuściliśmy lokal i znaleźliśmy się na świeżym powietrzu. Mimo późnej godziny, o tej porze roku było jeszcze całkiem ciepło. Spojrzałam na Dave'a. Tego dnia wyglądał naprawdę śmiesznie, a powodował to maleńki warkoczyk wpleciony w jego rozpuszczone włosy. Mimo wszystko dodawało mu to uroku.
- Coś nie tak?- zapytał, ale zaprzeczyłam.
- Myślisz, że do niej zadzwoni?- ponownie nawiązałam do Courtney, kiedy zaczęliśmy iść w kierunku mieszkania, które dzieliłam z dziewczynami.
- Sam nie wiem.- wzruszył ramionami.- Była bardzo ekstrawagancka, nie sądzisz? Pasowaliby do siebie. Dwa cudaki. Ale Kurt chyba serio zakochał się w Tobi. Uważa ją i z resztą was wszystkich za osoby o wielkim potencjale. Kiedy zaczniecie grać na poważnie?
- Kiedy Kathi będzie już zajebistą basistką.- odpowiedziałam.- Jeśli oczywiście wcześniej nie zdechnie gdzieś w barowym kiblu. Strasznie się boję, że się naćpała.
- Nawet jeśli, wybijemy jej to z głowy.- obiecał. Zabrzmiało to tak, że od razu mu uwierzyłam.- Dragi to nic fajnego. Wiem to i z autopsji, i z patrzenia na naćpanego Kurta. Niczego dobrego to nie przynosi.
Po tych słowach zmartwiłam się. Nie miałam pojęcia, że Kurt ćpa i ta informacja wprawiła mnie w przygnębienie. Zawsze uważałam narkotyki za największe gówno. Byłam w stanie szanować, a nawet używać alkohol i papierosy, ale na prochy miałam "uczulenie". Wielu moich dobrych przyjaciół przez nie zeszło z tego świata i nie chciałam oglądać śmierci kolejnych. Nie mogłam pozwolić Kathi, żeby tak głupio zniszczyła sobie życie. Z Kurtem sprawa była cięższa, bo nie miałam na niego wpływu, ale może Tobi mogłaby coś zdziałać.
Była ostatnią deską ratunku.
***
- Kazałam jej pójść spać.- powiedziała Tobi, głosem tak poważnym, że ledwo ją poznałam.
Zawsze roześmiana, nieśmiała, rezolutna dziewczyna na krótką chwilę stała się niemożliwe poważna i dojrzała.
- Co dokładnie się stało?- zapytał Dave, który wszedł do mieszkania zaraz po mnie.
- Głupia pinda spotkała jakiegoś faceta i poszli razem wciągać herę do kibla.- Vail wywróciła oczami.- Sama ją w końcu zajebię na śmierć i będzie miała.
Normalnie pewnie bym się zaśmiała, ale w tamtej sytuacji zachowałam powagę. Nie mogłam uwierzyć w to, co zrobiła Kathi. Do tej pory miałam ją za rozważną osobę.
- Dobrze, że wciągać.- podsumował Grohl i oparł się o ścianę w korytarzu.- Jakby pojechała po kablach byłoby po niej.
Spojrzałam na niego z pretensją, a on tylko wzruszył ramionami. Miałam wrażenie, że byłabym spokojniejsza, gdyby tego nie powiedział.
- Co jej strzeliło do głowy?- zapytałam bardziej sama siebie, niż ich.
- Nie wiem.- powiedziała Tobi.- Prawie nie dało się z nią porozmawiać. Ledwo stała na nogach i się wywracała. Jak jeszcze raz to zrobi; przyrzekam, zamorduję ją.
Pokiwałam głową i wtedy dotarło do mnie jak wyglądała Vail. Podkrążone oczy, blada jak ściana, zgarbiona.
- Idź już spać.- położyłam jej dłoń na ramieniu.- Ja już sobie pogadam z Kathi. Albo pogadamy obie, ale rano. Powinnaś odpocząć.
Pokiwała głową i bez słowa sprzeciwu zniknęła w sypialni. Ja odwróciłam wzrok w stronę Dave'a. Nie chciałam, żeby już wracał. Potrzebowałam z kimś pogadać.
- Zostaniesz?- zapytałam.- Chyba mamy herbatę...
Chłopak tylko pokiwał głową i razem udaliśmy się do kuchni. Zaczęłam przeszukiwać szafki i w końcu rzeczywiście natknęłam się na pudełko z zieloną herbatą. Zostały dwie torebki, dlatego zdecydowałam, że teraz wykorzystam jedną, drugą zaparzę rano Kathi.
- Mam nadzieję, że to jednorazowa akcja.- powiedziałam, nastawiając wodę.
Kiedy już to zrobiłam, odwróciłam się przodem do Dave'a i oparłam o kuchenny blat. Grohl zamyślił się, by po chwili do mnie dołączyć.
- Nie pozwolicie jej na następną.- podsumował, jednocześnie kończąc temat wybryku Wilcox.- A tak w ogóle to powinniście wziąć się za robotę. Chcę iść na wasz koncert.
Wtedy w mojej głowie zapaliło się coś w rodzaju lampki.
- A ja na wasz.- uśmiechnęłam się.- Kiedy coś gracie? Przyznaj się.
- Na razie złapaliśmy koncertowego lenia.- zaśmiał się.- Ale damy znać. Obiecuję, że ruszymy dupy, kiedy tylko ci dwaj kretyni wytrzeźwieją.
- I kiedy jeden z kretynów przestanie ćpać.- dodałam ze smutkiem w głosie.
Ten temat wciąż mnie nurtował i doskonale wiedziałam, że niedługo trzeba będzie wypuścić Tobi na przeszpiegi. Tylko ona mogła jakoś wpłynąć na Kurta. Znali się w sumie dość słabo, ale i tak miała większe szanse niż ja.
- Z tym będzie już większy kłopot.- Dave potwierdził to, o czym sama myślałam.- Ale będziemy próbować.
Miałam coś powiedzieć, ale w tej samej chwili zapiszczał gwizdek od czajnika.
********************************
Oj, niegrzeczna Kathi xDD Ogólnie mam nadzieję, że wam się podobało. Niedługo zrobię jakiś większy przeskok w czasie i B.K zaczną w końcu grać, obiecuję. ;)
P.S. Zbliża się rocznica śmierci naszych "aniołków" i zastanawiam się, czy nie powinnam walnąć jakiejś wybitnej miniaturki o panu Staley'u. Piszcie co o tym sądzicie i przede wszystkim, czy powinnam umieścić ją tu, czy może jako oddzielna "1-rozdziałowa" książka.
Pozdrawiam ;*
CZYTASZ
Angels will never be saved ✔
FanficKathleen wydawało się, że może mieć wszystko. Posiadała własny zespół i była darzoną ogromnym szacunkiem ikoną ruchu feministycznego lat 90. Jednak któregoś dnia w jej życiu pojawił się ktoś nieosiągalny; ktoś, kto mimo jej wielkich starań nigdy ni...