Dojechaliśmy z Kurtem do Seattle, gdzie kazałam mu zatrzymać się pod najbliższym, przypadkowym klubem. Miałam ochotę się napić, potańczyć i odstresować po tygodniu wypełnionym pisaniem tekstów. Kiedy wysiedliśmy z auta, pełna entuzjazmu pociągnęłam chłopaka za rękę i zaprowadziłam do wejścia lokalu. Nikt nie oczekiwał od nas zaproszeń, czy wejściówek, dlatego dostanie się do środka nie sprawiło problemu.
- Obiecałem im, że zrobimy dziś próbę.- powiedział Cobain, średnio zadowolony z mojego pomysłu.
- Przestań ciągle narzekać.- odparłam i udałam się do baru.
Blondyn poszedł za mną i usadowił się na wysokim obrotowym krześle. Ja stałam tam oparta o ladę, przeglądając menu drinków. Ostatecznie zdecydowałam się na whisky z colą, a mój towarzysz po prostu na piwo.
- Nie mów, że spędzanie czasu w moim towarzystwie nie sprawia ci radości.- uśmiechnęłam się i wypiłam na raz pół szklanki napoju.
- Sprawia. To największa przyjemność w moim życiu.
Zaśmiałam się pod nosem, rozbawiona jego "szczerością" i dokończyłam drinka. Przed zamówieniem kolejnego rozejrzałam się po wnętrzu, które pełne było tańczących, samotnie lub w parach, ludzi, dziewczyn do towarzystwa i kolorowego dymu dyskotekowego. W pewnym momencie podeszły do nas dwie dziewczyny o czerwonych włosach, ubrane w koszulki z logo Pearl Jam i Melvins. Uśmiechały się promiennie i gestykulowały, wyraźnie podekscytowane widokiem Kurta. Wyglądały na przynajmniej trochę wstawione.
- Możemy zrobić sobie z wami zdjęcie?- zapytała jedna z nich, unosząc do góry, trzymany w ręce polaroid.
Popatrzyliśmy na siebie z Cobainem i pokiwaliśmy głowami. Jeśli miałam być szczera całkiem zaimponował mi fakt, że tamte dziewczyny chciały sfotografować się także ze mną. W końcu nie byłam nawet w połowie tak znana jak mój towarzysz.
Ustawiliśmy się do zdjęcia najpierw z jedną, a potem z drugą. Po wszystkim obie podziękowały i odeszły, rozemocjonowane całą sytuacją. My wróciliśmy na swoje miejsca i zamówiliśmy po drinku z wódką.
- Już poczułaś ból sławy?- zapytał chłopak, cicho się śmiejąc.
- Tak.- kiwnęłam głową.- Nie wiem jak ja to wytrzymam.
- Nie bój się. Jest szansa, że to dopiero początek. A tak w ogóle to jak wam idzie praca nad nową płytą?
- Niedługo wydajemy EP-kę i szczerze mam nadzieję, że nie własnymi rękami. Strasznie się wkurzyłam, że nikt nie chciał zająć się Revolution Girl.
- Ale ta płyta się sprzedała. Teraz na pewno jakaś wytwórnia się wami zainteresuje. Jestem dobrej myśli, Kath.
Uśmiechnęłam się, chcąc wierzyć w jego słowa. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, wypiliśmy więcej gorzały i w końcu nieźle nagrzani poszliśmy tańczyć. Słaniałam się na nogach i śmiałam jak głupia, patrząc na chwiejne ruchy Kurta. Wyglądał na niemal tak rozbawionego jak ja. Po jakichś dwudziestu minutach zaczęło kręcić mi się w głowie, dlatego wyszłam na zewnątrz, gdzie stanęłam pod samochodem Cobaina, powstrzymując się przed zwymiotowaniem.
- Już wymiękasz?- usłyszałam nieopodal głos chłopaka, który najwyraźniej musiał za mną pójść.
- Nie, przyszłam wąchać kwiatki.- odparłam sarkastycznie, spoglądając na kępkę mleczy, wyrastających, spomiędzy szczeliny w asfalcie.
Blondyn zbliżył się do mnie na odległość zaledwie pół metra i wbił we mnie swoje przenikliwe spojrzenie. Podniosłam wzrok i uśmiechnęłam się, po czym przejechałam językiem po górnym rzędzie zębów. Skrzywiłam się, czując na nich nieprzyjemny smak szminki. Kurt zaśmiał się, widząc moje poczynania, po czym oparł się o drzwi swojego samochodu i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Lubię być pijany.- przerwał milczenie.- Wszystko jest wtedy zajebistsze. Ale dragi i tak dają lepszy efekt, mówię ci.
Westchnęłam, bo przypomniała mi się moja narkotykowa "przygoda" z Selene. Nie chciałam tego powtarzać i brnąć w ćpanie. Doskonale znałam konsekwencje związane z uzależnieniem. Już kilka razy usiłowałam wpłynąć jakoś na Kurta, co najwyraźniej nie przyniosło zamierzonego efektu.
- Wystarczy mi alkohol.- powiedziałam.- Chociaż i tym nie mogę się cieszyć, bo mam cholernie słabą głowę. Pewnie jestem teraz pięć razy bardziej pijana niż ty i bredzę jakieś głupoty.
- Nie jest źle, naprawdę.
Zaśmialiśmy się jeszcze raz, po czym niewiele myśląc, podeszłam do chłopaka, położyłam dłoń na jego ramieniu i delikatnie pocałowałam. Pchnęła mnie do tego ta dziwna odwaga, wywołana przez wcześniej wypite wódkę i whisky. Kąciki ust blondyna uniosły się. Chwilę później oddał mojego krótkiego całusa.
- Też nie lubię smaku tej szminki.- dodał, co zabrzmiało dla mnie wtedy bardziej jak zachęta, niż przeszkoda.
Wytarłam swoje usta wierzchem dłoni, objęłam go za szyję i pocałowałam; tym razem znacznie dłużej i śmielej. Kurt się nie buntował. Przeciwnie; wyglądał na całkiem zadowolonego, bo odwzajemnił gest i ułożył prawą dłoń na moim biodrze. Staliśmy tak chwilę, oparci o samochód, dopóki Cobain nie pociągnął za klamkę. Odsunęliśmy się, żeby mógł otworzyć drzwi, po czym nie przerywając pocałunku, wpadliśmy do środka. W międzyczasie, kiedy pomagałam mu pozbyć się swojej bluzki, dotarło do mnie, że auto było otwarte przez cały czas, kiedy siedzieliśmy w barze.
*******************************
Nie miałam co wstawić, więc wstawiam Kathi i Kathleen z różowymi włosami; tak z dupy.
A poza tym to rozdział jest pisany nocą, więc wybaczcie zjaranie XD. Ogólnie mamy hot najt na siedzeniu w furze Kurta. Co z tego wyjdzie? Big loff, afera, patologiczna ciąża, a może jednak ktoś potrąci ich ciężarówką w trakcie? Tego dowiecie się w następnych odcinkach tych "Trudnych Spraw". Do zobaczenia, usłyszenia i tak dalej ;*.
CZYTASZ
Angels will never be saved ✔
FanfictionKathleen wydawało się, że może mieć wszystko. Posiadała własny zespół i była darzoną ogromnym szacunkiem ikoną ruchu feministycznego lat 90. Jednak któregoś dnia w jej życiu pojawił się ktoś nieosiągalny; ktoś, kto mimo jej wielkich starań nigdy ni...