Rozdział 21 "Jedna wspólna noc"

194 23 36
                                    

 - Nie patrzcie tak na mnie. To bardziej normalne, niż wam się wydaje. Często tak mam.- mówiła Joan, a cała nasza ósemka siedziała wpatrzona w nią jak w obrazek.

 Tylko chłopaki z Nirvany byli już niemal całkowicie oswojeni z jej towarzystwem.

 - Posłuchałam kilku waszych kawałków i już wtedy coś... drgnęło.- ciągnęła.- Kiedy tylko stanęłam w progu tego mieszkania i was zobaczyłam... Ciebie, Kathleen... To było jak... piorun, jak miłość od pierwszego wejrzenia i od razu zrozumiałam, że MUSZĘ coś z wami nagrać.

 Byłam jeszcze zbyt zszokowana, żeby zdążyć w jakikolwiek sposób zaniepokoić się faktem, że Joan Jett użyła w stosunku do mnie określenia: "Miłość od pierwszego wejrzenia". Wciąż nie docierało do mnie, że moja absolutnie największa idolka siedziała sobie w moim własnym salonie i w najlepsze rozmawiała ze mną i moimi przyjaciółmi.

 - Kath, może coś powiesz?- zasugerował Kurt i wywrócił oczami.

 Naprawdę poważnie to rozważałam, ale nijak nie mogłam znaleźć odpowiednich słów.

 - Dobra, co ty na to?- kiedy kobieta zwróciła się do mnie, odruchowo spojrzałam jej w oczy.

 - J-jasne...- wyjąkałam, przełamując barierę milczenia.- To by było zajebiste. Uwielbiam panią...

 - Ja pierdolę.- Joan mi przerwała.- Nie mówcie do mnie na pani, bo czuję się stara. Mam do cholery tylko trzydzieści trzy lata. Traktujcie mnie jak starszą siostrę czy coś; byle nie jak matkę albo ciotkę.

 Wszyscy zgodnie pokiwaliśmy głowami. Widziałam, że dziewczyny z 7 Year wolały specjalnie się nie wychylać, ale i tak były pod ogromnym wrażeniem wszystkiego, co się działo. Stef przez cały czas miała lekko rozwarte usta, na co nikt nie raczył zwrócić jej uwagi.

 - Dobra, to dam wam trochę czasu.- oświadczyła Jett i podniosła się ze swojego miejsca.- Opanujcie kryzys psychiczny, nastrójcie instrumenty, a ja jutro przyjdę i weźmiemy się za jakąś robotę, co wy na to?

 - Będzie im na pewno niezmiernie miło.- odpowiedział za nas Kurt i założył nogę na nogę.

 Wtedy Joan zgarnęła z oparcia kanapy swoją czarną ramoneskę, mrugnęła do nas, odwróciła się na pięcie i opuściła mieszkanie. Te kilkanaście minut, które spędziła tak blisko mnie były jak jakiś dziwny stan umysłu, z którego nie mogłam się otrząsnąć.

 - Jak zwykle się popisałaś, Hanna.- zadrwił Cobain i przesiadł się, by być bliżej mnie.- Przecież kazałem ci przez telefon wziąć leki.

 - Skąd miałam wiedzieć, że mówiłeś poważnie?

 - Ja przecież zawsze mówię poważnie, nie zauważyłaś?

 Jeszcze przez chwilę ciągnęliśmy uszczypliwą wymianę zdań. Potem przedstawiłam chłopaków całej reszcie, co skończyło się typowo dla nas, bo wyciągnięciem przez Tobi wódki z kuchennej szafki. Czasem miałam już dość tego wiecznego upijania się, ale nic nie mówiłam, bo nie chciałam niszczyć atmosfery. Nie dość, że strasznie brakowało mi Nirvany, to byłam im cholernie wdzięczna za sprowadzenie nam do domu Joan. Mieli znajomości gdzie popadnie, co nie zmieniało faktu, że musieli się nieźle wysilić, żeby skontaktować się z kimś takim, jak ona.

 Trochę stresowałam się na myśl, że miała następnego dnia z nami nagrywać, ale wszelkie obawy skutecznie tłumiła narastająca ekscytacja. Nie powinna nam przecież niczego narzucać, a krytykować jedynie w rozsądny sposób, dlatego nie czułam zbyt wielkiego przerażenia.

 - Opowiadaj lepiej co u was.- zwróciłam się do Dave'a, który siedział dość blisko mnie.

 Nie byłam przekonana co tak właściwie między nami było. Podobne wątpliwości miałam co do związku Tobi i Kurta, którzy mieli do siebie spory dystans i nie zachowywali się już jak para, a jedynie dobrzy przyjaciele. W sumie mnie to nie dziwiło. Gdyby Vail wciąż na nim zależało, nie znikałaby z jakimiś przypadkowo poznanymi facetami w barowych hotelach, co zdarzało jej się robić.

 Zresztą nie tylko jej...

 - Będziemy niedługo brać się za nagrywanie płyty w studiu.- odparł i uśmiechnął się serdecznie.- Jeszcze nie wiem co z tego będzie, ale jak dla mnie materiał jest całkiem przyzwoity. Trochę nam zeszło w Portland, bo musieliśmy dokończyć komponowanie. A u was?

 - Nasza płyta była chyba tak chujowa, że musieliśmy sami ją wydać.- zaśmiałam się.- Często dajemy jakieś występy i chyba ludziom całkiem się podoba. Ogólnie wszystko jest w porządku.

 Zanim Dave mnie pocałował rozmawialiśmy tylko chwilę. Nie opierałam się, bo ten gest był naprawdę przyjemny. Oddawałam go, nie przejmując się otaczającymi nas ludźmi. Jego usta były chłodne, a moje rozpalone, jakbym co najmniej miała gorączkę. W pewnym momencie podnieśliśmy się z miejsca i przerwaliśmy pocałunek tylko na krótką chwilę, podczas której przeszliśmy z salonu do mojej sypialni. Potem nasze usta znów się połączyły.  Moje serce łomotało, kiedy zdjął mi bluzkę, objął w pasie i przysunął do siebie jeszcze bardziej.

 Może i miałam lekkie wyrzuty, bo to co do niego czułam z pewnością nie było miłością, bo może go wykorzystywałam, bo MOŻE on liczył na coś więcej, ale w tamtej chwili zupełnie o tym nie myślałam. Liczyło się tylko pożądanie, które wypełniało zarówno mnie, jak i jego. 

 Nie protestował, kiedy ja również pozbawiłam go górnej części odzieży. W sumie to do samego końca żadne z nas nie powiedziało niczego konkretnego.

 W sumie to do samego końca żadne z nas nie powiedziało niczego konkretnego

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

*********************************************

 Teraz planuję sobie trochę pogadać, ale nie przewijajcie xD. Ogólnie jakiś dziwny jest ten rozdział. Szkoda mi Dave'a. Po wielu głębokich rozkminach doszłam do wniosku, że dam im chociaż jedną wspólną noc, nawet jeżeliby mieli rozstać się następnego dnia :'). A szkoda mi go, bo kocham go całym moim fanowskim sercem i uważam, że zasługuje na miłość! xD 

 Teraz kwestia tego, czemu urwałam w takim właśnie momencie. Otóż, również po wielu rozkminach uznałam, że świat nie jest jeszcze gotowy na ujrzenie sceny erotycznej napisanej przeze mnie. JESZCZE NIE. Może jak wprawię się w tego typu rzeczach, to nie będę się ograniczać w taki sposób.

 Po trzecie i chyba ostatnie, zauważyłam, że napisałam już 21 rozdziałów, a wciąż nie dałam głównego motywu z opisu. Brawo ja. Postaram się powoli to wszystko wprowadzać, ale mam wielkie wrażenie, że w takim tempie z tego opka wyjdzie jakiś tasiemiec na 70 rozdziałów. xD Cóż. Chyba nie zostaje nam nic innego, jak się z tym pogodzić.

 Do następnego ;*

Angels will never be saved ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz