Rozdział 29

1.3K 89 18
                                    

Dziękuję wam za te wszystkie komentarze i głosy <3 jesteście wspaniali <3 Dlatego ten rozdział dedykuję wam wszystkim :*

  Tydzień.

  Tak. Minął tydzień od tajemniczego zniknięcia Nancy. Codziennie robię to samo. Wstaję, ogarniam się na dzień, sprawdzam media czy może nie pojawiły się nowe informacje, dzwonię na policję czy mają jakieś nowe poszlaki, wychodzę na spacer mając nadzieję spotkania Nance, kiedy wracam zamykam się w sypialni i płaczę... nie jestem nawet w stanie by pocieszyć Rosalie. Mówienie, że wszystko będzie dobrze to zwykłe gówno. Ja już sam nie wiem czy mam wierzyć, że Nan wróci. Boję się o nią. Ma tylko siedem lat, jeszcze całe życie przed nią.

  Wczoraj już nie wytrzymałem i sięgnąłem po alkohol co było złym pomysłem, ponieważ nie jestem dziś w stanie jasno myśleć z powodu kaca. Lie jest na mnie wściekła za wieczór i poszła dziś do galerii z moją mamą. Tata siedzi na dole i czyta gazety pijąc kawę, a ja tu odchodzę od zmysłów.

  Wziąłem ramkę ze zdjęciem dziewczynki z komody i usiadłem na łóżku. Pamiętam doskonale jak w tamtym roku pojechaliśmy na Korsykę, żeby wypocząć. Miałem w planach Australię, ale dla Nancy byłaby to za długa podróż, a poza tym ma chorobę lokomocyjną, więc nie chciałem jej męczyć. Bawiliśmy się tam we trójkę. Rosalie, ja i Nan. Codzienne spacery brzegiem morza, kąpiele, nurkowanie, zabawy na basenie hotelowym, próbowanie lokalnych przysmaków... każdego dnia słyszałem jej melodyjny śmiech. Chodziła dumna i zadowolona, że ma takiego tatę, który jej pozwala na praktycznie wszystko, opiekuję się nią i zabiera w cudowne miejsca. Raz nawet mi opowiadała, że chce być podróżniczką na co się zaśmiałem i powiedziałem : Twoje marzenia się spełnią. Uwierz mi. Naprawdę się spełnią, tylko w nie uwierz. Przytuliła się do mnie i odparła: kocham cię tatusiu.

  Kilka łez poleciało na szklaną ramkę ze zdjęciem. Pod przypływem nagłej złości i wielu innych emocji nie wytrzymałem i wraz z moim krzykiem rzuciłem nią o ścianę.  Po pomieszczeniu rozległ się huk, a szkło pokruszyło się na malutkie kawałeczki tak samo jak ja teraz. Nie. Ja nie mogę.

  Oddajcie mi ją!

  Zszedłem z łóżka i szybkim krokiem podszedłem do stratowanej rzeczy. Spośród ostrych odłamków wyciągnąłem to zdjęcie i poparzyłem się na nie smutnym, nieobecnym wzrokiem.

- Moja córeczka

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Moja córeczka. - Dałbym teraz wszystko by móc ją przytulić.

  Przycisnąłem karteczkę do klatki piersiowej kuląc się. To jedyne co mi teraz zostało. Jej zdjęcia i nienaruszony pokój.

- Mój boże... Niall! - dobiegł mnie pisk, ale nie zwróciłem na to uwagi. Chcę być przy Nancy.

*Rosalie's POV*

  Zimny dreszcz przebiegł po moich plecach kiedy zobaczyłam mojego chłopaka klęczącego pośród szkła z zakrwawioną ręką. Wyglądał jeszcze gorzej niż wczoraj. Łkał skulony, a mi w oczach stanęły łzy.

  Podeszłam bliżej i położyłam mu dłoń na ramieniu.

- Możesz wstać? - zapytałam spokojnym tonem głosu - Tylko uważaj - zwróciłam mu uwagę kiedy podnosił się, by stanąć. Nie chcę, żeby mi jeszcze do szpitala trafił. Dziś specjalnie na życzenie pani Maury wyszłam z nią na miasto, żeby choć na chwilę oderwać się od rzeczywistości. Żałuję tego. Mogłam nie zostawiać Nialla samego.

  Idiotka. 

- Choć, bo trzeba ci opatrzyć tą dłoń. Us...

- Ona wróci, prawda? - przerwał mi w połowie zdania. Jego pytanie mnie zamurowało. Co ja mam mu powiedzieć?

-------------------------------

Dziękuję jeszcze raz za wasze słowa i pomoc ;* jesteście cudowni <3

Więc tak... co myślicie o tym rozdziale?? Co myślicie o Niallu? Kiedy Nancy w końcu wróci??

Wasza,

rose xx

 


Daddy Horan 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz