Pomogłem wysiąść Nancy z samochodu, która trochę protestowała na początku, ponieważ szpital to nie jest jej ulubione miejsce. Wziąłem ją za rączkę wchodząc do środka. Przywitałem się z miła recepcjonistką kiwnięciem głowy po czym skierowałem się na pierwsze piętro do sali Rosalie.
- Cześć. - Posłałem jej lekki uśmiech widząc jak się pakuje. Podszedłem bliżej i przytuliłem ją dla otuchy. Wiem, że teraz potrzebuje wsparcia i zamierzam jej go udzielić. Podobno druga ciąża jest prostsza, ale dla niej taka nie będzie. Do dziś przeżywa stratę Molly, ale wie, że Bóg dobrze się nią zaopiekował.
- Hej - mruknęła cicho.
- Jak się czujesz ? - zapytałem.
- Nie bądź smutna mamusiu - Nance zwróciła jej uwagę, a dziewczyna westchnęła głęboko. Uklęknęła i uśmiechnęła się do małej niepewnie.
- Jest w porząku Nan. Nie jestem smutna. Po prostu to nie jest mój dzień. Jak wrócę do hotelu to będę szczęśliwa, muszę odpocząć - wyjaśniła.
- Do jakiego hotelu? - wciąłem się - Wracasz z nami do domu. Logan wczoraj przywiózł wszystkie twoje rzeczy.
- Ouh... - Spuściła głowę. - Dziękuję Niall, j...ja przepraszam. - Wypuściłem drżący oddech spomiędzy warg przyciągając ją do swojego ciała.
- Spokojnie. Nie denerwuj się - wszeptałem jej do ucha.
- Ej! Ja też chce się przytulić! - pisnęła mała na co się oboje zaśmialiśmy.
- Chodź tutaj nasza gwiazdo. - Wziąłem ją na ręce i posadziłem na swoim biodrze, drugą ręką objąłem brunetkę na co uśmiechnęła się niepewnie.
Teraz mam w swoich ramionach moją rodzinę. Nancy, Rosalie i maleństwo.
***
Wniosłem do domu reklamówki z zakupami i kiedy tylko przekroczyłem próg kuchni kąciki moich ust wykrzywiły się do góry słysząc radosne śmiechy. Nancy wycinała jakieś kształt w cieście, a Rosa mieszała coś w wielkim garnku. Ślinka mi pociekła czując znajomy zapach.
- Witam moje kobietki. Czy to moje ulubione Hot Pot*? - Wyszczerzyłem się.
- Tak - odparła nieśmiało Rosalie - Pieczemy jeszcze ciasteczka czekoladowo - orzechowe. - Wskazała brodą na dziewczynkę upapraną całą w mące.
- A jak się ma moja księżniczka? - Złapałem Nan po bokach, a następnie zrobiłem piruet i podrzuciłem w górę, jej radosny pisk rozniósł się po kuchni.
- Tato, zostaw mnie! - Rzuciła mi w twarz trochę mąki.
- A więc tak się bawimy. - Nie byłem dłużny i również posypałem ją o drobiną białego proszku. Lie zrobiła facepalma będąc załamana naszym zachowaniem.
- Normalnie jak małe dzieci. - Pokręciła głową.
- To tatuś zaczął. - Mała pokazała na mnie palcem.
- Ale mamusia nie musi o tym wiedzieć - warknąłem udając złego.
- Dobra, dobra. Wy idźcie szybko się umyć, a ja nałożę obiad. Potem w to sobie posprzątacie - powiedziała zakładając ręce na klatkę piersiową. Puściłem Nan, a ta szybko pobiegła do łazienki.
- Oj nie bądź zła. - Podszedłem do Rosalie i nim się zorientowała rzuciłem jej garść mąki w twarz, zaniosłem się śmiechem odchylając lekko w tył z zamkniętymi oczami.
- Ugh... pożałujesz tego Nialller. - Chwyciła pudełko i wysypała mi całą jego zawartość na głowę. Spojrzałem na nią spod byka, zachichotała. Złapałem za jej nadgarstki i korzystając ze sypkości produktu strzepałem go na nią.
- Uhmhm... - Odwróciłem się i zobaczyłem Nancy, która stała ze skrzyżowanymi rękami. - Jak małe dzieci. - Pokręciła głową, tupiąc prawą stopą o białe kafelki.
---------------------
* - potrawka z mięsa, warzyw, cebuli i ziemniaków, zapiekana w wysokim garnku, kociołku w piekarniku przez wiele godzin.
HELLO... TAKI TROCHĘ ŻARTOBLIWY... MAM NADZIEJĘ, ŻE COŚ MI Z TEGO WYSZŁO :)
JAKIE MACIE ZDANIE O ROSALIE? CZ NIALL NADAL BĘDZIE CHCIAŁ Z NIĄ BYĆ? A JAK WAM SIĘ PODOBA NANCY?
NAJ KOM DOSTAJE DEDYK
rose xx
CZYTASZ
Daddy Horan 2
FanfictionOPOWIEŚĆ PISANA 3 LATA TEMU, WIĘC MÓJ STYL PISANIA ZNACZNIE SIĘ ZMIENIŁ WRAZ Z MOIMI POGLĄDAMI - Nancy to jest dla twojego dobra. - Nienawidzę cię tatusiu! Okładkę wykonała LittleCookie_ #488 in Fanfiction 26.04.2017r. #378 in Fanfiction 05.05.2017r.