~ Dwa dni później ~
~ Luke's P.O.V ~
Spojrzałem na zegarek. 22:00. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdyż ta godzina oznaczała skończoną pracę i powrót do domu. Spakowałem swoje rzeczy, po czym opuściłem gabinet.
Dawno nie rozmawiałem ani nie widziałem się z żadnym wampirem, ewentualnie widziałem gdzieś w tłumie Violett, ale nie odważyłem się do niej podejść. Nie po tym, co mi powiedziała..
Postanowiłem podejść jeszcze do gabinetu ojca. Słyszałem, że on również kończy dziś o tej godzinie, więc chętnie wróciłbym razem z nim. Ostatnio nienawidzę sam wracać do domu o późnej godzinie, bo cały czas myślę, że mógłbym spotkać jakiegoś wampira, czyhającego na moją krew..
Gdy namierzyłem wzrokiem gabinet ojca, zdziwił mnie fakt, iż były one uchylone. Nikogo o tej godzinie prawdopodobnie nie było, ale może mieć jeszcze jakiegoś gościa lub po prostu zapomniał zamknąć.. Zerknąłem do środka, a to, co ujrzałem, przyprawiło mnie o lęk oraz strach. Moje ciało nie mogło się poruszyć - stałem wgapiony w leżącego na podłodze mężczyznę oraz stojącą obok niej dziewczynę.. Nie, to była wampirzyca i to ta, którą znam..
- Powiesz nam w końcu prawdę? - spytała wampirzyca, a ja upewniłem się..
To była Nicole..
- Nic wam nie powiem - ojciec splunął krwią na podłogę.
- Cóż.. - kopnęła go prosto w brzuch. Strasznie się na to patrzyło, jednak moje ciało znieruchomiało.. Nie mogłem nic zrobić.. Znów jestem bezużyteczny. - Gadaj, Gabriel.
- Od kiedy jesteśmy na Ty? - prychnął mężczyzna. - Nigdy wam tego nie powiem.
- Dobra, to chociaż odpowiedz, czy wszystko zgadza się z prawdą - kucnęła obok niego, a mój ojciec spojrzał się na nią lekko zdziwiony. - Urodziłeś się wampirem, kiedy to wampiry i ludzie nawiązywali pokój. Ukrywałeś swoje kły oraz moce jak tylko mogłeś, jednak kiedy twoi rówieśnicy się o tym dowiedzieli- odrzucili cię. Żyłeś samotnie, a wszyscy wokoło cię obrażali, wyzywali, poniżali. Znienawidziłeś siebie samego, dlatego postanowiłeś żyć jak człowiek pozbywając się boleśnie kłów. Poznałeś dziewczynę, zakochałeś się, ożeniłeś się.. Chociaż wyglądałeś na człowieka i zachowywałeś się jak człowiek, twoja krew nadal była wampirza, więc kiedy dowiedziałeś się, że będziesz miał dziecko, bardzo to przeżywałeś.. Bałeś się, że też będzie miało zrujnowane życie, jak ty w dzieciństwie, a żona dowie się całej prawdy o tobie i odejdzie, zostawiając lub biorąc dziecko ze sobą w zależności jakie się urodzi. Na twoje szczęście urodził się zdrowy syn, a ty mocno dziękowałeś Bogu każdej nocy. Kolejne dziecko również urodziło się zdrowe, bez jakichkolwiek wampirzych oznak.. Wszystko się zgadza, prawda?
- T-Ty.. Skąd wiesz?! - wrzasnął, a wampirzyca uderzyła go w twarz.
- Odpowiedz - kazała, a ten kiwnął głową.
- To.. prawda.. - odpowiedział skruszony.
- I myślałeś, że uda ci się uciec od przeszłości? - prychnęła. - Wybacz, ale nie da się i po to tu jestem.
- C-Co zamierzasz? - spytał wystraszony.
- Proste - wstała. - Zabieram ciebie oraz twoją rodzinkę do Piekła. Twoja córka i ojciec już tam są..
- I co potem?! - wrzasnął, próbując wstać z ziemi. Na marne.. - Co nam zrobisz?!
- Co zrobię.. cóż.. - zamyśliła się. - Pojmę was, poznęcam się i w tym samym czasie zniszczę całą rasę ludzką, proste.
- P-Przecież mamy pokój.. Nie możesz--
- Mogę - przerwała mu. - Jestem królową wampirów i już zdecydowałam. Pokoje między naszymi rasami są strasznie nudne, nie uważasz? Takie rozwiązanie będzie o wiele lepsze.
- Lepsze jedynie dla wampirów..
- Widzisz? - czułem, że w tej chwili uśmiecha się.. - Gdybyś postanowił nadal być wampirem, nie byłoby tej szopki i spokojnie żyłbyś w gronie wampirów, ale na pewno wojna nie dosięgłaby ciebie i twojej kochanej rodzinki.
- Jesteś potworem.. Najgorszym ze wszystkich! - ton ojca stał się mocniejszy.
- Czas zmienia wszystkich, a my nie mamy na to wpływu - wzruszyła ramionami.
Postanowiłem uciekać. Pozbierałem swoje myśli i chciałem pobiec do domu, ostrzec moją mamę.. Ostrzec całą ludzkość, jednak kiedy się odwróciłem, napotkałem kolejną wampirzycę..
- Witaj, Luke - odezwała się z uśmiechem na ustach. - Dawno ze sobą nie rozmawialiśmy, prawda?
- C-Co chcesz..? - spytałem niepewnie.
- Cóż, jak pewnie podsłuchałeś, muszę wziąć cię do niewoli.. - na jej ustach nadal był uśmiech.
- N-Nie uda ci się! - krzyknąłem dosyć głośno.
- Jak to nie? - zaśmiała się, po czym szybko złapała mnie za szyję i pociągnęła do gabinetu ojca.
Powoli zaczęło kręcić mi się w głowie, a kiedy miałem zemdleć, dziewczyna akurat mnie puściła. Zacząłem gwałtownie kaszleć, a kiedy podniosłem głowę, ujrzałem stojącą nade mną Nicole. Moje serce biło bardzo szybko i nie wiem, czy z miłości, czy jednak ze strachu..
- Nie zabijaj go jeszcze, Violett - odezwała się Nicole, kierując słowa do wampirzycy obok.
- Spoko loko - odpowiedziała, po czym zaczęła chichotać. - Ale zamawiam sobie, że ja zabijam tego tutaj - wskazała na mnie.
- Okey - odpowiedziała, a ja zacząłem odliczać ostatnie minuty swojego życia. - Ja zamawiam sobie Aurelie.
- Czemu ją?
- Mniej roboty - wzruszyła ramionami wampirzyca, lekko się uśmiechając. - Cóż, Violett, zabierz ich do jakiejś cali, ja skoczę jeszcze po ich matkę.
- Nie możesz! - wrzasnąłem. Nicole spojrzała na mnie. - Przecież znamy się.. Nie możesz mnie zabić!
- Po pierwsze, to nie ja cię zabiję tylko Violett - przewróciła oczami. - Po drugie, sam chciałeś zacząć naszą znajomość od nowa, dlatego jesteśmy dla siebie obcy, nieprawdaż?
Tu mnie zaskoczyła. Moje serce pękło.. Przez rok Nicole naprawdę się zmieniła.. Już nie jest tą wampirzycą, z którą zacząłem znajomość.. To nie ta dziewczyna, z którą pisałem SMS-y.. To nie ona.
- Zabierz ich - rozkazała, a Violett kiwnęła głową.
Co teraz ze mną będzie..?
___________________________
Jakie chcecie zakończenie? :x
Głosujcie i komentujcie -
to motywuje!
CZYTASZ
SMS z wampirem
VampireOna nienawidzi ludzi. On nienawidzi wampirów. Ona zaczęła tą znajomość przez przypadek. On zaczął tą znajomość pielęgnować. Problem w tym, że żadne ze stron nie wie, kim jest osoba po drugiej stronie ekranu... Czy ta 'przypadkow...