25. Nerwy na Wodzy

2.2K 80 1
                                    


 ~Pov Will~

Siedząc od dobrych dwóch godzin w swoim biurze ani razu nie przestałem myśleć o tym co mi powiedziała Dalia.
Bałem się o nią kiedy powiedziała mi że ktoś próbuje ją zastraszyć...

Kimkolwiek jest ta osoba spotka się z poważnymi konsekwencjami, nie wiem jak Pan Idealny ale jakby chodziło o moją kobietę zrobiłbym wszystko aby mieć ją przy sobie tymczasem on przysyła z nią trzech kretynów w garniturach od Hugo Bossa.

Nerwowo stukałem swoim piórem o biurko myśląc jak to się z nią spotkać aby wiedzieć, że jest bezpieczna.
Biorę telefon i wykrecam do niej numer kiedy odpowiada mi tylko poczta co strasznie mi się nie spodobało...
Kto jak kto ale Dalliana zawsze odbierał telefon (o ile go posiadała).

Nie potrafiąc dłużej tak bezczynnie siedzieć wystaje z fotela kierując się prosto do schodów schodząc piętro niżej kierując się do jej drzwi gabinetu. Pukam nie za głośno ale odpowiada mi cisza.

- Dalia? Jesteś tam? To ja... Will chciałbym z Tobą jeszcze chwilę porozmawiać... mogę wejść?  - w odpowiedzi ponownie usłyszałem ciszę dlatego nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń pociągam za klamkę zdziwiony faktem, że jej gabinet był pusty a jej rzeczy nadal leżały nie rozpakowane na biurku.

Jej torebka kurtka dżinsowa w której dzisiaj przyszła do pracy... wyglądało to tak jakby wyszła na chwilę dlatego postanowiłem na nią poczekać. Usiadłem wygodnie w jej fotelu zauważając również w jej torebce iPhona którego nie zabrała ze sobą co było aż dziwne...

Dalia zawsze brała ze sobą telefon nawet jak szła do łazienki... wszystko przez to że raz w naszej byłej klasie licealnej mieliśmy w klasie takiego kolesia który lubił odczytywać wiadomości innych na głos, Dalia miała bliską jej koleżankę ale nie przyjaciółkę o imieniu Zoey, która często z esemesowała z różnymi to osobami najczęściej z chłopakami... Pewnego dnia idąc do łazienki na przerwie zapomniała schować czy zabrać swój telefon ze sobą i wpadł on w ręce owego kolesia który na imię miał Mark.
Odczytał on na głos wszystkie pikantne smsy z jej chłopakiem i po szkole rozniosła się plotka o puszczalskiej Zoey która lubi jak ktoś ją pierdoli...

O wszystko obwiniła oczywiście Daliane która nie miała z tym nic wspólnego... a wręcz starała się jej pomóc uciszyć plotki... koniec końców i tak zmieniła szkołę i wszyscy zapomnieli o esemesach typu: "Twój miś zje cię dziś".

Rozbawiony wspomnianą historią mój humor znika kiedy słyszę wibrujący telefon na którym pojawią się to przeklęte imię Andrew. Ignoruje ten dźwięk i tak nie mogąc go odebrać i tym bardziej grzebać w rzeczach ciemnowłosej... gdyby się dowiedziała że przeglądałem jej torebkę wściekła by się.

Dźwięk nie ustępował a ja nadal miałem to gdzieś niech se dzwoni i niech mu skoczy żyłka... kusi mnie pewna myśl aby nagrać mu się podczas masturbacji wykrzykując przy tym imię przyjaciółki ale to by zadziałało tylko na moją niekorzyść w stosunkach między mną a nią, dlatego odpuściłem sobie ten złośliwy pomysł.

Gdzie ona się podziała?

Poszła na przerwę? Przecież to dla niej za wcześnie na kawę nawet nie ma południa, obiad również odpadł... Może poszła do bufetu po herbatę albo jakiś owoc w końcu teraz odprawia się zdrowo, je same rarytasy jak gotowane warzywa i sushi.
Mając już dosyć tego nieustannego czekania zostawiając jej gabinet za sobą zamykam za sobą drzwi i kieruję się w stronę bufetu licząc w duchu na to że się z nią nie wyminę po drodze.

W bufecie również jej nie zastałem więc dopiero teraz naprawdę się zdenerwowałem kiedy dodatkowo zauważyłem kręcących się w pobliżu jej ochroniarzy tylko paradoksalnie bez niej...

SŁODKO-KWAŚNY OWOCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz