~Pov Andrew~
Dni i tygodnie mijały mi tak jakby między palcami... czułem się tak osamotniony, kiedy Dalliana odeszła.
Czas cały czas płynął do przodu a ja stałem w miejscu... na niczym mi już nie zależało, praktycznie nigdzie nie wychodziłem, nie opuszczałem swojego apartamentu jedynie kiedy to od niechcenia wychodziłem do pracy a i tam spędzałem długie męczące godziny w samotności robiąc to co musiałem, byłem obecny tylko swoim ciałem kiedy moja dusza krążyła cały czas wokół drobnej ciemnowłosej kobiety która swoim odejściem zabrała ze sobą wszystko... wcale nie pomagał mi jej zapach w mieszkaniu czy jej rzeczy które jeszcze nie zabrała i pytanie czy w ogóle zabierze.
Czas zdecydowanie nie był moim zwolennikiem... a ja nie miałem powoli sił sam ze sobą walczyć a przede wszystkim ze swoim sumieniem które nie dawało mi powoli normalnie żyć.
Przez to co się wydarzyło nie mogłem sypiać mając w nocy zawsze te same koszmary z tamtego przeklętego dnia w której widzę zapłakane oczy Dalliany w którym widziałem tyle bólu, żalu i smutku a najgorsze w tym wszystkim było to, że ja widząc to nic nie zrobiłem... nic, totalnie nic i teraz mam to co chciałem ale sam mogłem być sobie winien.
Niestety nie potrafiłem cofnąć czasu...
Zrezygnowany przecieram sobie dłonią twarz leżąc cały czas w łóżku w przyciemnionej sypialni jedyne światło jakie wpadało to delikatne promienie słoneczne przedzierające się przez nie do końca opuszczone automatyczne rolety. Dzisiaj był ten dzień w którym nic mi się nie chciało i dziękowałem w duchu losowi, że akurat dziś był weekend a dokładnie sobota godzina...
Niechętnie podnoszę się na łóżku i zerkam na elektroniczny budzik stojący prawie przy mojej twarzy i zauważam, że była szósta nad ranem. Przeciągle westchnąłem wiedząc, że już nie zasnę kiedy z przyzwyczajenia tak wcześnie wstaje ale teraz nie widziałem w tym żadnego sensu... jak we wszystkim.
Przewracam się na plecy i beznamiętnie patrzę na sufit zamykając na chwilę powieki wyobrażam sobie, że teraz obok mnie śpi jeszcze pogrążona w głębokim śnie kobieta równie piękna wyglądem przypominająca anioła zesłanego tak jakby specjalnie dla mnie z nieba. Odwracam głowę widząc przed sobą jedynie co to pustą przestrzeń przez którą miałem ochotę ponownie je zamknąć mając cały czas nadzieję, że śnię i, że ona się może tym razem pojawi ale tak się nie stało.
Sfrustrowany faktem, że czułem się tak potworne powoli wstałem z łóżka i niechętnie pokierowałem się do łazienki obierając sobie za cel kabinę w której miałem zamiar wziąć długi prysznic który miał oczyścić moje myśli w totalnym chaosie i niby miał mi w tym pomóc lecąca muzyka z głośników które były zamontowane na ścianie łazienki... pomysł Daliany, kochała brać długie kąpiele z bąbelkami z kieliszkiem białego wina i cicho przegrywającą jej w tle muzyką, najczęściej był to jej ulubiony rudzielec znany wszystkim jako Ed Sheeran który teraz śpiewał mniej znany utwór ONE który Dalia tak często słuchała dlatego znałem go.
Wsłuchując się w tekst nie wiem dlaczego opierając dłonie o chłodną ścianę ze spuszczoną głową czując jak woda spływa mi po karku i niweluje spływające po policzkach łzy które nieproszone wydostały się spod moich przymkniętych powiek. Stojąc tak pod strumieniem wody usłyszałem nagle trzask drzwi na który znieruchomiałem i wyłączyłem wodę odwracając się przez ramię w stronę drzwi wyraźnie słysząc jak ktoś chodził po mieszkaniu.
Z przymrużeniem oka wychodzę z łazienki w samym ręczniku powoli kierując się w stronę kuchni zauważając siedzącą na blacie kuchennym Helen moją młodszą o rok siostrę.
- A ty tutaj? - pytam beznamiętnie mimo wszystko ciesząc się na jej widok.
- Ciebie również dobrze widzieć braciszku jak zwykle narobiłeś wielkiego armagedonu to chyba twój nawyk... - mówi do mnie i równocześnie nalewa sobie kawy do kubka kiedy spoglądam na nią udając, że nie wiem o czym mówi.
CZYTASZ
SŁODKO-KWAŚNY OWOC
RomanceFaktycznie byłeś słodki niczym owoc, którym okazała się dojrzała truskawka, którą tak często mi przynosiłeś. Spójrz tylko na nią... Dopiero co wyeksponowana swoim intensywnym czerwonym kolorem, która sprawiała swoim osobistym urokiem, że żaden prz...