Nie sądziłam, że poród będzie mnie kosztował aż tak wiele wysiłku.
Jedynym jego plusem było to, że udało mi się urodzić Madeline w szybkim tempie, tak, że zanim zdążyłam otworzyć zaciśnięte z bólu powieki już usłyszałam cichy płacz swojego dziecka.
- A kogo my tutaj mamy... - powiedział szeptem Andrew biorąc od przełożonej malutkie zawiniątko na swoje ręce z szerokim uśmiechem na ustach powoli spoglądając w moją stronę zaczął podchodzić w moją stronę mając na rękach naszą małą córeczką na rękach.
Osłabiona porodem jedynie na co było mnie stać to przyglądać się dwóm najbliższym mojemu sercu osobom i delikatnie się do nich uśmiechnąć. Brunet siadając obok mnie na skraju łóżku delikatnie położył Madi na poduszcze obok mojej głowy a sam oparł się dłonią po drugiej strony pochylając się nade mną delikatnie muskając ustami moje czoło.
- Jak się czujesz kochanie? - zapytał przyglądając mi się z bliska odgarniając palcem mój kosmyk włosów.
- Lepiej niż pięć minut temu... - mruknęłam szeptem spoglądając na śpiącą obok mnie córeczkę która wyglądała tak bezbronnie i niewinnie i jakby zdając sobie sprawę z tego, że ktoś ją obserwuje otworzyła powoli swoje wielkie ciemne oczy spoglądając nimi w moją stronę, kiedy posłałam jej szeroki uśmiech całując ją w pulchny policzek. - Hej słoneczko... - mruknęłam widząc jak zaczęła się powoli rozglądać po pokoju zatrzymując ponownie na mnie swój wzrok kiedy wzięłam ją na ręce przytulając do swojej szyi.
Andrew przyglądając nam się w ciszy i szerokim uśmiechem na twarz delikatnie pogłaskał palcem jej policzek sprawiając, że Madi przeniosła na niego zaciekawiony wzrok.
- Ma oczy po tobie kochanie... - mruknął zerkając ponownie w moją stronę kiedy Madi lekko ziewnęła i zamknęła oczka kładąc swoją małą rączkę na mojej twarzy wywołując u mnie cichy śmiech kiedy delikatnie ją z siebie ściągnęłam.
Wystarczyło, że delikatnie ujęłam jej rączkę dwoma palcami a jej malutkie pulchne paluszki owinęły się wokół mojego długiego palca wskazującego ponownie wywołując u mnie falę cichego śmiechu do którego dołączył się Andrew.
- Widać kogo zdążyła już pokochać... - mruknął i musnął wargami parę razy zagłębienie mojej szyi - Ciebie nie da się nie kochać Dal a ja już czuję się zazdrosny. - mruknął wywołując u mnie falę cichych westchnień - Odpoczywaj moja piękna, chciałabyś coś do picia? Wody? Herbaty? - zapytał kiedy z lekkim nieznikającym uśmiechem pokiwałam jedynie co to przecząco głową.
Obserwując jak brunet na chwilę nas opuszcza zapewne po to aby kupić sobie kawę w automacie nie przestaję tulić malutkiej istotki do swojej piersi czując jak ogarnia mnie dziwne błogi stan, uczucie, które można z pewnością nazwać potocznie szczęściem.
Stałam się mamą i kolejne nowe wyzwania czekały na mnie otworem i w duchu musiałam wierzyć w to, że uda mi się z nimi poradzić.
Zerkając ponownie na Madeline delikatnie głaszcze ją palcem po zaciśniętej piąstce i całują ją w nagą głowę podnoszę powoli głowę słysząc, że ktoś właśnie wszedł do mojego pokoju i był to Andrew w obecności Poli i Robina, którzy od razu kucneli tuż obok mojego łóżka przyglądając się śpiącej dziewczynce.
- Boże... jest taka malutka - mruknęła Pola prawie, że piszcząc z podekscytowania - Jest szczęściarą bo odziedziczyła dobre geny - powiedziała i wymownie uniosła swój wzrok na mnie, kiedy na jej słowa rozbawiona wywróciłam tylko oczami. - Mogę zostać jej chrzestną? - zapytała z szerokim uśmiechem który od razu odwzajemniłam i już miałam się zgodzić i powiedzieć jej, że z wielką chęcią się zgadzam, kiedy usłyszałam w drzwiach ciche chrząknięcie a następnie ciche pukanie i zobaczyłam w nich swoich i Andrew rodziców którzy dodatkowo przynieśli ze sobą jaskrawo kolorowe baloniki na których było napisane: "To dziewczynka!"
CZYTASZ
SŁODKO-KWAŚNY OWOC
RomanceFaktycznie byłeś słodki niczym owoc, którym okazała się dojrzała truskawka, którą tak często mi przynosiłeś. Spójrz tylko na nią... Dopiero co wyeksponowana swoim intensywnym czerwonym kolorem, która sprawiała swoim osobistym urokiem, że żaden prz...