Jeszcze chwilę stałam w drzwiach patrząc się niemym wzrokiem na liścik który trzymałam w dwóch palcach.
On jedzie po mnie...
Lekko się uśmiechnęłam czując dziwne ciepło w sercu które dziwnie mi uświadomiło to, że zależało mu na mnie skoro zamierzał nawet po mnie przylecieć ale za chwilę tak szybko jak pojawiło się to przyjemne ciepło od razu przygasło w momencie kiedy za każdym razem uświadamiałam sobie tą okrutną prawdę od której miałam ochotę wykrzyczeć cały swój ból i żal a w szczególności chciałabym to zrobić prosto w jego przystojną twarz chcąc aby wiedział, że to przez niego tak cierpię...
Obserwuję swoją dłoń w której znika kawałek papieru który z całej siły gniotę tworząc z niej niewielką kulkę a następnie przenoszę swój jak dotąd nieobecny wzrok na trzymany w dłoni bukiet kwiatów moich ulubionych zresztą... były to przepiękne piwonie w trzech kolorach białym, pomarańczowym i najczęstszy pojawiający się kolor, delikatny wręcz pudrowy róż który wręcz ubóstwiam w kwiatach.Przysuwam kwity do swojego nosa zaciągając się ich zapachem a do mojej głowy i wtedy powraca wspomnienie białych piwonii które niosłam w niewielkim bukieciku w kierunku ołtarza... Pamiętam, że mój ślub odbył się w plenerze zgodnie z moim najskrytszym marzeniem aby mój ślub odbył się na piaszczystym wybrzeżu mojego rodzinnego San Diego.
Pamiętam również to, że do ołtarza postanowiłam pójść na boso dotykając swoimi stopami rozgrzanego piasku mimo, że moja długa biała suknia zakryła moje bose stopy wiedziałam, że Andrew doskonale potrafił to dostrzec, widziałam to jego rozbawienie kiedy wszyscy pozostali goście byli przekonani, że miałam na sobie swoje buty, nawet moja mama która do dziś nie zna prawdy... była to moja i Andrew słodka tajemnica.Uśmiecham się krzywo i odsuwam bukiet od twarzy kiedy wiedziałam, że zgodnie z tym wspomnieniem powróci również inne... szczególne i bardzo bliskie mojemu sercu.
~ Stałam tak wpatrzona w zachodzące słońce które delikatnie kryło się za morskim horyzontem cały czas niezmiennie otoczona pomarańczowo-czerwoną aurą na ciemniejącym niebie wyglądała przepięknie.Wsłuchiwałam się w ciche dzięki skrzeczących w oddali mew i szumiącego wiatru który wprawiał dość spokojną wodę w ruch zmuszając ją do wywołania delikatnych fal które teraz próbowała dosięgnąć moich bosych stóp kiedy tak stałam coraz to bliżej mokrej części piasku podciągając swoją sukienkę aby jej nie zamoczyć. Ciężko westchnęłam słysząc w oddali wesołą muzykę której towarzyszyły śmiechy i rozmowy mojej rodziny która teraz powiększyła się o kolejnych bliskich od strony ukochanego...
Widząc, że słońce już całkowicie schowało się na ciemnym już niebie cicho westchnęłam czując potrzebę zamoczenia stóp w nadal ciepłej wodzie, kiedy mam zamiar zrobić ten pierwszy krok czuję jak czyjeś ramiona owijają mi się wokół talii i delikatnie przyciągają do siebie.Nie musiałam się odwracać żeby wiedzieć do kogo one należały, wiedziałam, że to on rozpoznając jego piękne i oryginalne męskie perfumy dlatego z uśmiechem na twarzy opieram głowę o pierś ukochanego i wpatruję się przed siebie na spokojną wodę wiedząc, że on robi to samo delikatnie głaszcząc moje ramiona, czując, że mam je odrobinę chłodne delikatnie mnie pocałował w szyję i otulił mnie swoimi ramionami.
- Tutaj się ukrywasz kiedy nasi goście się mnie pytają gdzie zgubiłem swoją drugą połówkę... - mruknął mi swoim cichym męskim głosem do ucha całując jego płatek kiedy cicho się zaśmiałam sprawiając, że i on lekko się uśmiechnął.
- Musiałam zobaczyć zachód słońca... - mruknęłam cicho odwracając się do niego przodem widząc, że to on patrzy na mnie odgarniając mi z twarzy pojedynczy ciemny kosmyk włosów który zdołał mi się wydostać z upiętych w koka włosów. - Nie mogłam się opanować mogłam zabrać cię z sobą... - mruknęłam szeptem kiedy jego dłoń delikatnie gładziła mój policzek powoli przymykam powieki czując jak omotał mnie jego ciepły oddech na twarzy i miękkie wargi które delikatnie i powoli spoczęły na moim policzku kiedy powoli przesuwały się w stronę kącika ust aż dotarły do warg gdzie zostały zdecydowanie na dłużej...
CZYTASZ
SŁODKO-KWAŚNY OWOC
عاطفيةFaktycznie byłeś słodki niczym owoc, którym okazała się dojrzała truskawka, którą tak często mi przynosiłeś. Spójrz tylko na nią... Dopiero co wyeksponowana swoim intensywnym czerwonym kolorem, która sprawiała swoim osobistym urokiem, że żaden prz...