CZ II. Rozdział 14.

2K 80 6
                                    

Przeczucia mnie nie myliły.

Tak jak się tego można było spodziewać zostanie rodzicem było dla mnie nie lada wyzwaniem, nie przypuszczałam że aż tak trudnym.Na początku wszystko wydawało się takie proste i przyjemne ale kolejne i zarazem pierwsze dni z tygodniowym dzieckiem dało mi sporo do myślenia i skutecznie zmieniło moje zdanie jak i poglad na nowa sytuację…

Już od ponad pół godziny próbuje uspokoić placzącą Madi, która za żadne grzechy świata nie chciała się uspokoić.

- Szz… kochanie proszę przestań płakać, mamusia jest tutaj z tobą cały czas, nie ma powodu do płaczu… - ale nawet te słowa nie pomagały aż zaczęłam się denerwować, że coś zaczęło jej dolegać….

Biorąc  zapłakaną córeczkę na ręce będąc w szarych wygodnych dresach od Adidasa wychodzę powoli ze swojego pokoju kierując się do pokoju swojej przełożonej chcąc ją prosić o radę albo o nieuniknioną pomoc. Idąc przed siebie długim korytarzem widzę jak wiele osób odwraca w moją stronę swoją głowę patrząc ze smutkiem na moją dziewczynkę.

Docierając do gabinetu przełożonej kobieta od razu rozpoznała mnie jak i swoją od czasu naszego pobytu w szpitalu swoją ulubioną najmniejsza pacjentkę. Nie minęła chwila a już do nas podeszła i to w dodatku żwawym krokiem z niepokojem wymalowanym na twarzy zapewne spowodowany tym że Madi przez cały czas głośno płakała.

- Ojej co się dzieje słoneczko, dlaczego tak płaczemy?! - zapytała maleństwa przejmując ją ode mnie z ramion chwile nią kołysząc próbując uspokoić i przy tym odkryć co takiego dolegało słodkiej kruszynce.

Po chwilowej analizie kobieta w końcu przeniosła swój wzrok na mnie i lekko się uśmiechnęła.

- Madeline nic nie jest, jest po prostu głodna, musi ją pani nakarmić najlepiej piersią… - słysząc jej słowa powoli skinęłam głową nerwowo przygryzając wnętrze swojego policzka zastanawiając się nad paroma kwestiami jak to zrobić i gdzie ?

Kobieta jakby wyczuwając moje zdenerwowanie i totalne zagubienie w sytuacji zaprowadziła mnie do mojego pokoju a dopiero tam poinstruowała jak powinien wyglądać proces karmienia i po niewielkiej pomocy starszej doświadczonej kobiety zrozumiałam, że sobie  ze wszystkim z pewnością poradzę, dlatego zostając ponownie sam na sam z Madi widząc jak wpatruje się we mnie wielkimi oczami chcąc nie chcąc kładąc się na łóżku podciagnęłam swoja bluzę pod którą miałam jedynie sportowy stanik i przysunęłam do siebie swoje maleństwo które od razu wiedziało co ma robić…

Przyglądając się na powrót spokojnej Madi nagle zauważyłam na wyświetlaczu swojego iPhona, że ktoś właśnie próbowała się ze mną skontaktować i nie minęła chwila kiedy rozpoznałam numer swojego brata.

- Fero? - zapytałam z uśmiechem na twarzy, kiedy po drugiej stronie usłyszałam ten znajomy zachrypnięty głos należący do mojego ukochanego.

- Tak się składa, że to ja kochanie, za niecałą godzinę przyjedziemy po ciebie i wreszcie zabiorę cię do domu. - słysząc jego słowa jeszcze szerzej się uśmiechnęłam ciesząc się na samą myśl powrotu do domu.

- Niezmiernie się cieszę skarbie… - odpowiedziałam kiedy usłyszałam jego ciężkie westchnięcie i wyraźny śmiech swojego brata gdzieś w oddali.

- Kocham cię i strasznie tęsknie, właśnie próbujemy złożyć łóżko dla Madi.

Słuchając przyjemnego dla mojego ucha tłumaczenia Andrew jak to on od podstaw składał łóżeczko Madi zamyślając się nie zwróciłam uwagi że ktoś właśnie stał w drzwiach i przez nie wiem jaki czas mi się przyglądał i to sprawiło, że nieznacznie podskoczyłam i prawie upuściłam z dłoni iPhona gdy była to uśmiechnięta od ucha do ucha w dodatku oparta o drzwi Brookie.

SŁODKO-KWAŚNY OWOCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz