Po długiej chodź przyjemnej podróży w końcu ze słonecznej i ciepłej Bułgarii docieramy do pochmurnego Nowego Jorku w którym akurat co zaczęło dodatkowo padać.
Siedząc tuż obok Willa i jakiegoś starszego Pana który cała podróż czekał cały czas miałam podgląd na siedzących po drugiej stronie chłopców z Mija. Wszyscy akurat co spali ale i to nie znaczyło abym przestała się o nich chociaż przez chwilę martwić.
- Spokojnie Dalia śpią jak susły, możesz odwrócić od nich chociaż na chwilę swoją uwagę - powiedział do mnie szeptem Will delikatnie kładąc mi na udach swoją dłoń.
Zgodnie z jego propozycją prostuje się w fotelu wiedząc, że za niedługi czas samolot będzie podchodził do ładowania. Odwracam głowę w stronę szatana który wygodnie siedział w fotelu wpatrując się w widoki za niewielkim samolotowym oknem.
- I nadszedł nasz nieszczęsny czas na pożegnanie Dal - mruknął i odwrócił głowę w moją stronę kiedy powoli przytaknęłam mu na te słowa głową i ciężko wzdychając czując jak i widząc, że samolot właśnie wylądował. - Hej... co to za smutna mina Dala? To przecież nie ostatni raz kiedy się widzimy, pamiętasz o spotkaniu z twoją BFF? Również się na nim pojawię... - powiedział i uśmiechnął się na tyle szeroko aby pokazać mi swój rząd równych białych zębów.
- To... fantastycznie o ile dobrze pamiętam Pola zawsze lubiła robić ogromne przyjęcia - powiedziałam z uśmiechem przypominając sobie te czasy studenckich imprez na których nie raz zdarzało się nam wypić za dużo alkoholu co później powodowało to, że nie mogliśmy same wracać do domu...
Na mojej twarzy gości chwilowy uśmiech a następnie szybko zastępuje go pokerowy wyraz twarzy kiedy zdałam sobie sprawę z jednej rzeczy... kiedy to imprezowałam i dobrze się bawiłam to właśnie Will zawsze był przy mnie... nie ważne jak źle było... zawsze trwał przy mnie wraz z Polą, pamiętam doskonale jak raz przesadziłam z alkoholem który dodatkowo wypiłam na głodny żołądek i wymiotowałam dalej niż widziałam a to właśnie Pola trzymała moje w tamtych czasach długie falowane włosy nie pozwalając mi ich pobrudzić a Will pilnował drzwi od łazienki aby nikt mi do niej nie wszedł i później odwoził mnie do domu gdzie pamiętam doskonale jaki dostawałam wtedy szlaban od rodziców, ale było to też moja nauczka, że teraz pije jednego drinka na przyjęciach i nigdy nie mieszam alkoholi.
- Dalia słońce - zawołał mnie Will który delikatnie pomachał mi dłonią przed oczami - Wysiadamy jesteśmy już prawie ostatnimi osobami na pokładzie - powiedział i wyciągnął do mnie dłoń pomagając mi wstać za co podziękowałam mu lekkim uśmiechem.
Tak, zdecydowanie Will był moim najlepszym przyjacielem którego za nic w świecie bym na nikogo nie wymieniła.
Docieramy w piątkę do strefy bagażowej na lotnisku gdzie o'dziwo nie musieliśmy długo czekać na swoje walizki które już na pierwszej taśmie do nas przyjechały dlatego spokojnie wyszliśmy na główne lotnisko w stronę wyjścia i tuż przed wyjściem zatrzymałam się również z chłopcami którym chwilę temu kupiłam po soku pomarańczowym. Obserwuje jak Will odstawia na bok moją walizkę i zabiera ode mnie śpiącą Miję która odziwo nie spała i trzymała swoimi łapkami moją koszulkę.
- Nie odchodz ode mnie Dala... - mruknęła zaspanym głosikiem - Zostan ze mna i tatusiem... - mruknęła przecierając sobie oczka malutkimi paluszkami kiedy zerknęłam na nią zaskoczona i po chwili uśmiechnęłam się całując ją w policzek stawiając na ziemi i kucnęłam żeby mieć jej pyzatą buzię przed sobą.
- Moje słoneczko, przecież nie rozstajemy się na zawsze, wiesz o tym, że zawsze mogę cię odwiedzić prawda ?
- Naplawde a jak cesto? - zapytała cicho bawiąc się mało przekonana zamkiem od swojej bluzy.
CZYTASZ
SŁODKO-KWAŚNY OWOC
RomanceFaktycznie byłeś słodki niczym owoc, którym okazała się dojrzała truskawka, którą tak często mi przynosiłeś. Spójrz tylko na nią... Dopiero co wyeksponowana swoim intensywnym czerwonym kolorem, która sprawiała swoim osobistym urokiem, że żaden prz...