CZ. II Rozdział 2.

2.3K 69 8
                                    

Siedząc od dobrych czterech godzin w szpitalu czuwałam nad śpiącą babcią mając wartę w razie kiedy miałaby się przebudzić ze snu. Odkąd się tutaj zjawiliśmy zastaliśmy ją w takim stanie i jak dotąd się jeszcze nie obudziła.Mama na początku zaczęła panikować, że coś jej się stało ale pielęgniarka zapewniła nas, że babcia Alice po prostu potrzebuje teraz więcej snu, dlatego więc nikt z nas nie miał zamiaru mu go odbierać, cierpliwie czekaliśmy na swoją kolej...

Który właśnie teraz nastąpił.

Powoli podniosłam się z siedzenia podchodząc do łóżka babci widząc jak powoli otwierała oczy i rozejrzała się po otoczeniu zauważając śpiącą mamę w ramionach taty, Fero podpierającego ścianę i na końcu jej wzrok spoczął na mnie podchodzącej do niej i siadając tuż obok niej na skraju łóżka.

- Hej babciu, jak się czujesz? Wszystko w porządku? - zapytałam cichym i łagodnym głosem aby jej nie przestraszyć jak i nie pobudzić śpiącej rodziny.

- Dalliana... moja śliczna kochana Dalliana... tak się cieszę, że cię widzę - mruknęła słabym głosem kiedy posłałam jej lekki uśmiech i ujęłam jej drobną starszą dłoń podłączonej do kroplówki która podtrzymywała ją przy życiu.

Między nami nastała długa cisza którą przerwała babcia cicho wzdychając spoglądając na stolik i od razu wiedziałam, że patrzy na szklankę wody którą od razu wzięłam w swoją dłoń przybliżając jej ją do ust delikatnie przechylając pozwalając jej się napić...

- Dziękuję kochanie... jesteś taka wspaniała Dalia, zasługujesz na całe dobro które kryje ten wstrętny świat... powiedz mi kochanie... - powiedziała spokojnym i owiele lepszym głosem zmieniając temat naszej rozmowy zerkając na śpiących bliskich - Jak ci się układa? Słyszałam o pewnych problemach w twoim życiu...

Zaskoczona faktem, że nawet babcia wie o wszystkim a przede wszystkim moich kłopotach powoli przełykając ślinę pokiwałam lekko głową.

- To nic wielkiego babciu...

- A jednak chyba tak, Dalia skarbie znam cię od zawsze i doskonale wiem kiedy cię coś trapi... - mruknęła i pogłaskała kciukiem wierzch mojej dłoni.

Spuściłam wzrok na nasze złączone dłonie kiedy do oczu napłynęły mi łzy kiedy zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo żałowałam wielu rzeczy...

- Rozwiodłam się z Andrew... - mruknęłam nie podnosząc wzroku z naszych dłoni.

Za bardzo kojarzyły mi się z dobrymi chwilami kiedy byłam małą dziewczynką a babcia zabierała mnie na lody a później do jej wielkiego sadu gdzie zbieraliśmy wspólnie soczyste jabłka, które później wspólnie myliśmy, odbieraliśmy, kroiliśmy i później piekliśmy niesamowicie smaczne jabłeczniki...

- Dlaczego? Co było tego powodem? - zapytała spokojnym głosem kiedy ponownie pokiwałam przecząco głową.

- Sama nie wiem... na porządku była to zdrada a później moją decyzję spotęgowała śmierć przyjaciela, którego kochałam.

- Dalia spójrz na mnie kochanie... - powiedziała babcia kiedy powoli przełykając swoje łzy uniosłam głowę zatrzymując swój wzrok na jej twarzy kiedy babcia otarła mi swoją dłonią spoczywające na policzkach łzy sprawiając, że mimo wszystko delikatnie się uśmiechnęłam.

- Kochasz go... Dalia kochasz i nic na to nie poradzisz... wiesz doskonale, że serce nie sługa, wiem, że sprawił ci wiele bólu i krzywd ale może cierpienie w waszym związku było wam po prostu przeznaczone... skąd wiesz, że po takiej burzy za chmur nie wyłoni się promyk szczęścia i radości? - zapytała kiedy słuchałam jej w milczeniu - Nie marnuj swojego czasu na tkminieniu... nie ważne jak bardzo spaprał sprawę... ten mężczyzna jest ci przeznaczony... skarbie pamiętasz wasze pierwsze spotkanie bo ja pamiętam... pamiętam te wasze twarze kiedy się pierwszy raz przedstawiliście, pamiętam jak biedak jąkał się w każdym zdaniu które do ciebie mówił... nie porzucaj tych wspomnień są one warte więcej niż możesz przypuszczać kochanie... wiesz mi na słowo wiem co mówię ja ze Stevem również wiele przeżyliśmy... - urwała i szerzej się uśmiechnęła - Ach ten Steve... zawsze czarujący i szarmancki... pełen niespodzianek - zamilkła i na moment zamknęła powieki nabierając powietrza przez nos po chwili ponownie otwierając oczy spoglądając na mnie - Tak bardzo za nim tęsknie i mam nadzieję, że w krótce się z nim spotkam... spotkam i powiem mu jak bardzo go kocham - powiedziała kiedy słysząc jej słowa szeroko się uśmiechnęłam a nawet cicho zaśmiałam kiedy babcia mi zawtórowała. - Wiem, że powoli nadchodzi mój czas skarbie... ale nie boję się tego co ma nastąpić... długo czekałam na nasze spotkanie, które niedługo nastąpi... - słuchając jej słów mój uśmiech szybko zniknął i pokiwałam przecząco głową.

SŁODKO-KWAŚNY OWOCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz