~ Pov Andrew ~
Moim celem stało się doskonale znane mi słoneczne San Diego z którego właśnie pochodziła moja ukochana i wiedziałem, że tam się przede mną ukrywa, dałem jej dostatecznie dużo czasu na to aby ochłonęła i przemyślała całą tą sytuację ale sądząc po tym, że nie chciała ze mną rozmawiać nadal mi nie wybaczyła mojej fatalnej wręcz felernej wpadki...
Zostało mi tylko jedna opcja i swoją drogą najlepsza...
Postanowiłem osobiście do niej polecieć i prosto w twarz powiedzieć jej to co do niej czuje a przede wszystkim wyznać jej szczerą prawdę, że żałuje to co zrobiłem, że brakuje mi jej towarzystwa i bliskości i zrobię wszystko aby ponownie mieć ją przy sobie. W głowie układałam już sobie to co chciałem jej powiedzieć i na pewno zacznę od tego, że ją przepraszam z całego serca które swoją drogą jest całe jej i zawsze było. Denerwowałem się tym spotkaniem, bałem się, że ona mi nie wybaczy ale nawet kiedy była na mnie wściekła tamtego dnia widziałem w jej oczach ten pieprzony ból wymieszany z miłością, nie potrafiła jej przede mną ukryć...
Kochała mnie wiedziałem o tym i na pewno często o mnie myślała tak jak ja o niej.
Pogrążony w coraz to głębszych przemyśleniach jechałem przed siebie znanymi mi trasami aż ostatecznie dotarłem do posiadłości rodziców Daliany, widziałem na podjeździe jej samochód który kojarzyłem, że kupowała trzy miesiące temu za swoje ciężko zarobione pieniądze mimo, że w salonie odrobinę oszukałem ukochaną podkładając większość kwoty ze swojej kieszeni o czym czarnowłosa nie miała pojęcia aż do dziś. Zaparkowałem samochód tuż obok jej i powoli zgasiłem silnik biorąc kwapiący wdech wysiadam ze swojego czarnego Astona Martina i kieruje się spokojnym krokiem w stronę drzwi czując jak z nerwów przyspieszył mi oddech kiedy zauważyłem, że drzwi się uchylają a w nich staje moja teściowa Teresa - mama Daliany...
- Witaj mamo... - mruknąłem i wysiliłem się na lekki uśmiech stojąc tak przed wejściem.
Wydawało mi się, że i ona wcale nie była zaskoczona moją wizytą również się do mnie szeroko uśmiechnęła i przepuściła w drzwiach.
- Witaj Andrew wejdź, miło, że nas odwiedziłeś powiedziała uśmiechając się jeszcze szerzej kiedy pochyliłem się nad nią i delikatnie musnąłem wargami jej policzek kiedy w domu panował jak zawsze porządek i względny spokój jakby nikogo tutaj nie było...
Jedynie w salonie dało się słyszeć grający telewizor i z pewnością dobiegające z niego krzyki odbywającego się meczu koszykówki którą mógł oglądać tylko Evan mój teść z którym pamiętam nie miałem lekko aby dojść z nim do porozumienia dlatego teraz aż strach było spojrzeć mu w oczy wiedząc, że poniekąd skrzywdziłem jego córkę...
- Andrew ! Synu ! - usłyszałem jego gruby baryton na który zastygłem w miejscu ale po paru minutach odważnie poszedłem w stronę salonu stojąc w framudze drzwi widząc siedzącego na kanapie mężczyznę.
- Witaj tato... - mruknąłem niepewnie kiedy on oderwał wzrok od ekranu i utkwił go we mnie i widziałem w tym spojrzeniu niemałe rozczarowanie a nawet wściekłość.
- Co masz mi do powiedzenia ? - zapytał kiedy nerwowo przeczesałem swoje włosy które i tak na pewno zdążyły mi się rozsypać na wszystkie strony mimo, że rano starannie je układałem. - Powiedz mi szczerze, aż tak bardzo znudziła ci się moja córka ?
- Nie, ależ skąd to całe zamieszanie wywołane jest przez moją głupotę... ostatnim razem za dużo wypiłem alkoholu i teraz zależy mi na tym aby wszystko naprawić...
Ojciec unosi powoli brwi w zaskoczeniu ale po chwili cmoka z dezaprobatą i sięga po kieliszek burbona którego popijał. Spojrzałem się na niego krzywo obiecując sobie, że już nigdy więcej nie tknę żadnego alkoholu chyba, że będę sam na sam z Dalianą w domu... o ile będę... szlag by to trafił.
CZYTASZ
SŁODKO-KWAŚNY OWOC
RomanceFaktycznie byłeś słodki niczym owoc, którym okazała się dojrzała truskawka, którą tak często mi przynosiłeś. Spójrz tylko na nią... Dopiero co wyeksponowana swoim intensywnym czerwonym kolorem, która sprawiała swoim osobistym urokiem, że żaden prz...