Harry pov
Nikt, ale to nikt się tego nie spodziewał.
Gdy tylko Niall przyśpieszył JJ gwałtownie wjechał w tylne koło maszyny blondyna. Ten stracił panowanie nad maszyną i wpadł w poślizg. Megan widząc to szybko zebrała się z miejsca i pędem ryszyla w stronę wejścia na tor.
Biegłem ile sił w nogach, aby ją dogonić. Wbiegłem zaraz za nią na ogromy tor i szybko biegliśmy w stronę poturbowanego blondyna. To wszystko wyglądało bardzo poważnie. Gdy dziewczyna dobiegła do rannego chłopaka upadła na kolana i szybko odsłoniła szybkę w jego kasku. Po jej policzkach łzy przyjęły wyznaczając mokrą ścieżkę na jej skórze.
-Niall!- krzyczała - Otwórz prosze oczy! Nie zostawiaj mnie samej! Prosze nie odchodź!- krzyczała do niego, ale on nie reagował.
Klęknąłem przy nim i sprawdziłem czy oddycha!
Tak! Oddycha.
-Megan, wszystko bedzie dobrze słyszysz? - powiedziałem do rozpaczliwej dziewczyny choć sam nie byłem pewien swoich słów.
Już zza odsłoniętej, popękanej szybki było widać krwawiące czoło chłopaka. W duchu modliłem się aby przeżył. On musi przeżyć!
Wezwałem karetkę i czekałam z rozpaczoną dziewczyną na jej przyjazd. Minuty dłużyły się cholernie. Już chwile później już na pustą arenę karetka pogotowia i zabrała go do szpitala. Megan za wszelką cenę chciała z nimi jechać, ale jeden z lekarzy jej to skutecznie uniemożliwił. Pojechałem z roztrzęsioną dziewczyną moim autem prosto do szpitala, gdzie przewieziono blondyna. Nawet nie dane było mi do porządku zaparkować kiedy dziewczyna pędem opuściła pojazd. Szybko wyłączyłem silnik i biegłem za dziewczyną. Dogoniłem ją przy wejściu do budynku.
-Przywieziono tu przed chwilą mężczyznę z wypadku motocyklowego. Gdzie on jest?! - zapytała rozpłakana dziewczyna.
-Tak, ale nie mogę udzielić pani więcej informacji.- odpowiedziała lekko już znodzona pielęgniarka.
-Jak to nie?- krzyknęła już Megan.
-Jest Pani kimś z rodziny?
-Narzeczoną.- odpowiedziała bez chwili zastanowienia czy odrobiny zawahania.
-Pani narzeczony jest na drugim pietrze w sali numer 214. Schodami w górę i w lewo.
-Dziękujemy- odpowiedziałem kiedy dziewczyna pędem ruszyła w stronę szpitalnych schodów.
Megan pov
To jest jakaś cholerna fikcja! Dlaczego gdy już wszystko się zaczyna układać po chwili burzy się jak domek z kart?! Pierdolony wyścig!
Nie widziałam już prawie kompletnie nic. Łzy, które cisnęły się do moich oczu tworzyły mgłe, która nie pozwalała mi na normalne widzenie. Nie przejmowałam się niczym. Nie obchodziło mnie to czy jestem miła dla personelu szpitala, dla bliskich nawet miałam gdzieś to jak potwornie wyglądałam w tej chwili. Liczył się dla mnie tylko Niall. Ten cholerny blondyn o niebieskich oczach, w którym zakochałam się i oddałam cząstkę siebie. Ta chwila wypadku uderzyła we mnie jak piorun. On nie może umrzeć!
Nie może, rozumiesz do cholery?!
Chciałam wbiec do sali o numerze 214, ale poczułam silny uścisk na nadgarstku.
-Megan nie możesz tam teraz wejść.- powiedział nie kto inny jak Harry.
Zaczęłam się wyrywać i krzyczeć, że muszę do niego iść, ale nie dawał za wygraną. Przytulił mnie do siebie tym samym przyjmując ciosy moimi małymi piąstkami o swój tors.
-Muszę do cholery do niego iść, rozumiesz?! Puść mnie! Słyszysz?!- krzyczałam jak opętana.
Ten tylko zaczął głaskać mnie po głowie i uspokajać. Podziałało. Trochę się uspokoiłam. Płakałam wtulona w niego. Jego niegdyś biała koszulka teraz miała ogromną, mokrą plamę od moich łez. Usiedliśmy na zielonych krzesełkach na korytarzu i czekaliśmy, aż z sali wyjdzie jakiś lekarz.
Po około 1,5 godziny czekania drzwi sali otwarły i ujrzeliśmy mężczyznę o siwych włosach ubranego w biały kitel.
-Państwo z rodziny Pana Horana?- zapytał.
-Tak, jestem jego narzeczoną.- podniosłam się i podeszłam do mężczyzny.
-W takim razie zapraszam za mną do gabinetu.- powiedział i ruszył korytarzem, a my zaraz za nim.
Szliśmy długim korytarzem w kolorze jasnej zieleni. Mój wzrok był ciagle wlepiony w czubki moich butów. Byłam załamana. Drżącymi rękoma przecierałam mokre od potoku łez policzki. Skręciliśmy w lewo za lekarzem i weszliśmy do pierwszych po prawej stronie pomieszczenia, na którego drzwiach widniał napis Doktor G. Schmidt.
-Prosze usiądzie- powiadomił lekarz wskazując dwa czarne fotele na przeciwko swojego dębowego biurka.
Zajęliśmy wskazane miejsca. Bawiąc się palcami czekałam aż lekarz coś powie.
-Pański narzeczony przy wstępnych badaniach wywnioskowaliśmy, że doznał wstrząsu mózgu, złamania lewej kończyny dolnej. Zleciłem jeszcze serie badań. Jego stan jest stabilny choć na początku wydawał się ledwo żywy. Oczywiście nie moge zagwarantować, że poza tymi obrażeniami nie ma nic innego. Sprawdzimy jeszcze czy nie doznał żadnych obrażeń wewnętrznych. - przerwał na chwile zaglądając w jakieś papiery- Musicie być państwo dobrej myśli. Rokowania są dobre, ale to tylko wstępne przypuszczenia.
-Dobrze doktorze- powiedział loczek- Czy możemy się z nim zobaczyć?- zapytał.
-Tak, możecie, ale tylko na chwile.- powiedział z uśmiechem.
Loczek wstał z miejsca i podziękował siwemu mężczyźnie po czym wyszliśmy z pomieszczenia.
Niall wyzdrowieje i ja to wiem!
*****************************************
Z góry przepraszam za długi brak rozdziałów, ale całkowity brak weny strasznie doskwierał mi w ostatnim czasie.
Dużo ostatnio o tym myślałam i stwierdziłam, że rozdziały będą się pojawiać gdy pod ostatnim rozdziałem wybije minimum 5⭐️. Teraz to od was zależy czy bedzie rozdział.
Trzymajcie się cieplutko i korzystajcie z pogody 😊
Pozdrawiam 😘
CZYTASZ
Stalker.II Zakończone
Teen FictionMegan zwyczajna 18-sto letnia dziewczyna. Mieszka w jednej z bogatszych dzielnic Londynu. Rodzice wiecznie zapracowani. Meg potrafi czasem pokazać pazurki i nie da się. Pewnego dnia zaczyna dostawać wiadomości od nieznanego numeru. Jak zmieni się ż...