Rozdział 31

1.7K 57 9
                                    

Megan pov

Pchnęłam szklane, szpitalne drzwi i weszłam do sali. Rozejrzałam się dookoła. Biało- beżowe ściany, różne szpitalne sprzęty, metalowe regały i cztery szpitalne łóżka. Tylko ostatnie pod ścianą było zajęte. Podeszłam szybko do łóżka i widząc Niall'a podłączonego do tych różnych maszyn łzy niekontrolowanie zaczęły spływać po moich policzkach. Przysunęłam do łóżka niewielkie metalowe krzesełko i usiadłam na nim od razu łapiąc zimną dłoń blondyna. Wtuliłam się w nią i cicho szlochałam.

-Było już tak dobrze...- zaczęłam mówić cicho jakby do siebie samej.

Chłopak akurat spał, bo dostał bardzo silne leki przeciwbólowe i zasnął.

-Czemu każdy chce nam zaszkodzić? Czemu jak coś już zaczyn się układać to po chwili się wali jak zamek z kart?- pytałam choć byłam świadoma, że i tak nie uzyskam odpowiedzi. -Nie zostawiaj mnie samej, proszę- wyszeptałam w jego lodowatą dłoń- Kocham cie.- powiedziałam po chwili gdy Harry poinformował mnie, że musimy już kończyć wizytę.

Pożegnałam się i wyszłam zapłakana z sali. Harry przytulił mnie do swojego boku i tak wyszliśmy ze szpitala. Droga do domu minęła nam w całkowitej ciszy, którą od czasu do czasu przerywały moje ciche szlochy. W domu kompletnie nie kontaktowałam nikim i ostatecznie zaszyłam się w naszej sypialni.

Liam pov

Od powrotu Harrego z Megan do domu i zaszyciem się dziewczyny w pokoju nikt ze sobą nie zamienił nawet słowa. Wypadek blondyna każdego przybił, a szczególnie Meg. Harry tylko opowiedział nam to co powiedział lekarz i już więcej się nie odezwał. Zrobiłem wszystkim kolacje po czym zabierając talerzyk z kanapkami i herbatę z cytruną skierowałem się do sypialni Niall'a i Megan. Zapukałem cicho w drzwi i nie czekając dłużej wszedłem do pomieszczenia, w którym zastałem leżącą na łóżku dziewczynę, a z jej oczu leciały łzy. Nie zareagowała na moją obecność dlatego położyłem jedzenie wraz z ciepłym napojem na szafce nocnej i wyszedłem.

Harry pov

Od powrotu ze szpitala Megan nie wychodziła z pokoju. Jest już godzina 12 następnego dnia. Szkoda mi jej, bo to ona najbardziej przeżywa tą całą sytuacje z Niall'em choć nie mówię, że my nie przeżywamy, bo przeżywamy i to bardzo. Od wczoraj nikt ze szpitala nie kontaktował się ze mną informując o stanie zdrowia mojego przyjaciela. Podniosłem się z kanapy w salonie i skierowałem się do ich sypialni. Otworzyłem delikatnie drzwi i ujrzałem dziewczynę śpiącą na boku tyłem do mnie i wtuloną w kołdrę. Jedno co jeszcze rzuciło mi się w oczy to talerz nieruszonych kanapek zrobionych przez Liam'a.

-Harry?- odezwał się lekko zachrypnięty damski głosik Megan.

-Tak to ja- powiedziałem i usiadłem na brzegu łóżka.

-Dzwonili do ciebie ze szpitala? - zapytała lekko drżącym głosem.

-Nie- odpowiedziałem patrząc na swoje splecione dłonie w warkocz.

Dziewczyna ponownie się rozpłakała i wtuliła się w moje ciało. Objąłem jej drobne ciało swoimi ramionami i dłonią zacząłem uspokajająco jeździć w górę i dół po jej plecach.

-Megan musisz coś zjeść- powiedziałem przypominając sobie o nieruszonych kanapkach.

-Nie jestem głodna- odpowiedziała.

-Choć bez gadania- powiedziałem podnosząc się -Jeśli nie pójdziesz dobrowolnie to zaniosę cię do tej kuchni- powiedziałem śmiertelnie poważnie patrząc na nią.

Po chwili byliśmy już w kuchni. Megan siedziała na krzesełku przy wysepce, a ja robiłem dla niej jajecznice z samych jajek. Podałem jej talerz wraz z widelcem i życząc jej smacznego odwróciłem się do niej plecami.

-A ty nie jesz?

-Już jadłem.- odpowiedziałem i zacząłem wycierać blat ścierką.

Ta mruknęła tylko coś pod nosem i zaczęła "jeść" a raczej grzebać widelcem w jajeczncy co jakiś czas biorąc niewielką cześć do buzi i rzując ją.

-Soku?- zapytałem odwracając się przodem do dziewczyny z kartonem soku pomarańczowego w dłoni.

-Mhmm- odpowiedziała nieodrywając wzroku od talerza pełnego jeszcze jajecznicy.

Podałem jej szklankę z sokiem i wróciłem do poprzedniego zajęcia.

Megan pov

Nie miałam wogóle ochoty jeść. Ta cała sytuacja z Niall'em przybiła mnie doszczętnie. Grzebiąc w talerzu w pomieszczeniu rozległ się dzwonek przychodzącego połączenia. Loczek odebrał telefon i wyszedł z kuchni.

-Co..?! Jak to?!- uszalam kiedy podniósł ton głosu na osobę po drugiej stronie-Tak! Tak! już jadę.- powiedział i chwilkę później wbiegł do pomieszczenia.

-Megan- powiedział lekko zdyszany loczek- Muszę szybko jechać do szpitala.

-Co się stało? - zapytałam lekko drżącym głosem, a do oczu zaczęły napływać łzy.

-Niall dostał krwotoku. Jest w stanie krytycznym- powiedział zabierając z blatu klucze do auta.

-Jade z tobą!- krzyknęłam szybko podnosząc sie z krzesła, które w efekcie się przewróciło.

-Nie!- powiedział stanowczo.

- Ja muszę tam jechać!

Po krótkiej kłótni dała radę go przekonać i właśnie podjeżdzaliy pod budynek szpitala. Wbiegaliśmy do budynku od razu kierując się pod jego sale. Widząc właśnie wychodzącego lekarza prowadzącego blondyna z jego pokoju podbiegłam do niego.

-Co z nim Panie doktorze?- zapytałam niemalże od razu.

-Jego stan jest krytyczny. Krwotok wewnętrzny jest bardzo rozległy. Robimy co w naszej mocy, ale pacjent może nie przeżyć...

******************************************

Witajcie kochani.! Jest rozdział. Mam nadzieje, że jest ok.

Pamietajcie, że to czy rozdział się pojawi zależy od was.

5⭐️=następny rozdział.! ❤️

Kocham was😘

Stalker.II Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz