Rozdział 11

370 20 2
                                    

-Możesz, jasne, że możesz. Tylko...
-Tylko?
-Bo dziś na noc przychodzi Jackson, a wiem, że nie przepadasz za nim i...
-Słuchaj Mark. To naprawdę nie jest dla mnie problem. Po za tym nie mam prawa wbijać do ciebie na chatę niezapowiedzianie i dyktować ci jakieś moje widzi misie. A tak poza tym to dobrze wam się układa razem?- nie chciałem słuchać, jak będzie opowiadać mi o swoich miłosnych przygodach z przyjacielem wroga, ale nie chciałem wyjść na niemiłego i jeśli się kochają No to nic mi do tego.
-Tak. Jesteśmy razem gdzieś od połowy wakacji. Przepraszam, że wam nie powiedziałem, ale bałem się jak zareagujecie.
-A tak w ogóle to kiedy on ma przyjść?
-Powinien być tu już jakieś pół godziny temu. Nie wiem co się dzieje.
-Może powinieneś do niego zadzwonić?
-Próbowałem tuż przed twoim wyjściem, ale nie odbierał-ciekawe co się stało. Może Jackson tak na prawdę nie kocha Marka i był z nim tylko dlatego, bo Yoongi mu kazał, a teraz go bezczelnie rzuci. Nie chciałem tego sugerować przyjacielowi, bo pewnie zdenerwował by się jeszcze bardziej, a tego nie chciałem. Wystarczy, że teraz jest już bardzo zmartwiony tym co się dzieje z jego chłopakiem.
-Pewnie ciś mu wypadło- powiedziałem pocieszająco. Jednak nie za bardzo mi to wyszło, bo gdy zobaczyłem wyraz twarzy chłopaka to niezbyt mu poprawiłem humor.
-To może obejrzymy jakiś film, albo w coś programy?
-starał się jakoś lepiej mnie przyjąć w swoich "skromnych" progach, ale umówmy się, każdy z nas miał wtedy jakieś zmartwienia. Mark Jascksona, a ja Jimina i Minhae. Wiem, że to trochę samolubne, że bardziej boli mnie wiadomość o jakimś bliskim Jiminowi chłopaku niż jego obecna sytuacja, ale nie mogę przestać myśleć o tajemniczym chłopaku, bardzo ważnym dla Jimina. Przynajmniej tak sądzę, bo skoro Park miał wiele razy myśli samobójcze, ale jednak nie zabił się, bo nie chciał zostawić go samego, rozumiecie? Po prostu zaraz wybuchnę ze złości. Jak tylko spotkam tego całego Miahae czy tam Minhyuka, czy tego kolesia, który jest kimś ważnym dla rudego to nogi mu z dupy powyrywam. Hej Jeon uspokój się, po co ta agresja.
-Jasne, możemy w coś zagrać-odpowiedziałem milutkim, potulnym tonem. Nie chciałem dać po sobie poznać przyjacielowi, że coś się złego się u mnie dzieje. Po odejściu Tae, bardzo się ze sobą zbliżyliśmy. Ale jednak Mark nie powiedział mi o związku z Wangiem, choć ja też nie powiedziałem mu o wielu rzeczach. Chan w tym czasie pewnie urabiał Byuna Baekhyna.

Minęło już półtorej godziny od kąt ścigamy się w GTA. Szanse są wyrównane, bo obaj wygraliśmy wyścigi po cztery razy. Teraz odbywał się decydujący wyścig i nagle zadzwonił mi telefon. Normalnie bym go olał, ale na dzwonku miałem ustawioną piosenkę Twice "TT". To dość żenujące, że prawie osiemnastoletni chłopak słucha takich rzeczy, ale lubię je No to je słucham, ale żaden mój kolega, przyjaciel, znajomy, nawet pies sąsiada nie powinien o tym wiedzieć. Zażenowany rzuciłem pada i złapałem za smartfona nawet nie patrząc na to kto dzwoni.
-Hej kochanie-usłyszałem w słuchawce przesłodzony głosik. Już wiedziałem z kim mam do czynienia. To ta łaska, którą poznałem kiedyś w miejscu pracy Jimina.
-Znowu ty?! Kobieto odwal się ode mnie!- krzyknąłem do telefonu. Przyjaciel spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. W sumie nie powinienem mu się dziwić.
-Ale Jungkookie, jak możesz tak do mnie mówić?
Przecież wiesz, że cię kocham.
-Daj sobie spokój. Ja nawet nie pamiętam jak masz na imię, a ty mi tu wyjeżdżasz z jakąś miłością. To był tylko jeden, nic nieznaczący numerek, ok?
-Pożałujesz, wy obydwaj pożałujecie! Chaena, zapamiętaj sobie to imię Jeon, bo do końca życia będziesz żałował i on też będzie żałował, że kiedykolwiek ze mną zadarliście.
Jaki on?! Ona chyba nie mówi o Jiminie. Może była akurat wtedy w klubie i wodziła jak go "kupiłem". O nie! Nie pozwolę by ta okropna baba zrobiła mu krzywdę.
-Jungkook, kto to był?- No tak. Mogłem się spodziewać takiego pytania ze strony przyjaciela.
-To była jakaś laska. Kiedyś tam doszło pomiędzy nami do aktu zbliżenia, ale to nic takiego rozumiesz pewnie. Teraz nie chce mi dać spokoju.
-Aha, ok. W sumie mało mnie obchodzą twoje sprawy łóżkowe. A wiesz co mnie obchodzi w tym momencie najbardziej?
-Co?-zapytałem zaciekawiony.
-To, że z tobą wygrałem frajerze- powiedział i zaczął się ze mnie śmiać. Rzuciłem się na niego i zacząłem okładać go poduszką. Biliśmy się tak i śmialiśmy z siebie nawzajem. Nagle do pokoju wszedł Jasckson mówiąc:
-Mark, kochanie przepraszam, że...Co tu się do kurwy nędzy dzieje?!-powiedział, nie, wykrzyczał w furii. W sumie mu się nie dziwie. Jakbym zobaczył Jimina i tego całego Minhae w takiej sytuacji to urwałbym mu jaja. Oczywiście mówię o Minhae.
-Jackson, ja ci wszystko wytłumaczę- nie zdąrzł powiedzieć nic więcej, bo niższy wystrzelił z jego pokoju jak torpeda. Czułem się winny całej tej sytuacji.
-Przepraszam, że tak wyszło...
-Nie, Jungkook. Nic nie musisz mówić. Przecież to nie twoja wina. Sprowokowałem cię do tego-zaśmiał się lekko, choć mi nie było do śmiechu.- Jutro z nim pogadam i wszystko wytłumaczę.

Nowy || JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz