Rozdział 31

235 10 1
                                    

Jego dom był spory, a ogród ładnie urządzony. Weszliśmy do środka, a moim oczom ukazał się drogo urządzony hol. Ściągnąłem buty, tak jak nakazywała mi etykieta i ruszyłem za chłopakiem. Zaprowadził mnie do zapewne swojego pokoju i wskazał na łóżko, chcąc abym na nim usiadł. Tak też zrobiłem.

-Jongin, zejdziecie na dół- zawołała jego zapewne mama. Udaliśmy się na dół do jadalni. Jak cały dom, była luksusowo urządzona. Do stołu podała nam sama pani Kim, przynajmniej tak sądzę skoro jest mamą Kaia, a właściwie Jongina. Jongin? Skądś znam te imię.

-To było naprawdę niesamowite- powiedziałem do chłopaka, zachwalając potrawę jego rodzicielki. Przy okazji prawie się wywróciłem na schodach, pokrytych aksamitnym, czerwonym dywanem.

-Czemu nigdy nie powiedziałeś mi jak masz na imię. Przecież Jongin to nie jest chyba jakaś hańba.

-Mam złe wspomnienia związane z tym imieniem. Przypominają mi Kyungsoo. Nienawidzę go.

-Czemu?- zapytałem zaciekawiony ich sporem. Chłopak był wyraźnie zmieszany na moje pytanie. -Jeśli nie chcesz mówić to w porządku, zrozumiem to- zapewniałem.

-Nie, chciałbym ci powiedzieć, ale nie teraz. Obiecuję ci, że kiedyś ci wszystko wytłumaczę, ale jeszcze po prostu nie jestem na to gotowy.

-Jongin, chodz tu na chwile- usłyszałem uroczy głosik. Odwróciłem się w stronę drzwi i ujrzałem małego chłopca. Chwile mi zajęło dopóki dotarło do mnie, że to jego brat. Myślałem, że będzie trochę starszy. Ten natomiast miał około pięciu, sześciu lat. Kai wyszedł na chwile z pomieszczenia. Poszedłem za nim nie chcąc być samemu w jego pokoju.

Okazało się, że chłopczyk chciał, aby jego brat ściągnął mu jakieś pudło z zabawkami z szafy.

-To co? Bierzemy się za pomysł?

Po jakiś dwóch godzinach rozmyślania udało nam się wymyślić plan idealny. W między czasie mama Kaia musiała gdzieś pilnie wyjść i chłopak od czasu do czasu miał zaglądać do dzieci.

-Zgłodniałem, jest jeszcze to cudo zrobione przez twoją mamę?- zapytałem z nadzieją w oczach.

-Jungkook, zjadłeś już wszystko co mogłeś...ale możemy zrobić sobie pizzę.

-Ok, w sumie to dawne tego nie jadłem, więc możemy zrobić, a umiesz?

-Nie, ale mam książkę kucharską-wykrzyknął z entuzjazmem. Coś czuję, że on nawet nigdy tego nie robił.

-No to jesteśmy w dupie- stwierdziłem załamany, ale chęć głodu nie pozwoliła mi na odmówienie zrobienia jakiegoś żarcia.

Wzięliśmy się za czytanie przepisu z książki, a właściwie księgi kucharskiej. To miało jakieś pięćset stron...

Przygotowaliśmy wszystkie potrzebne składniki, znaczy się, wszystkie, które znajdowały się w domu Jongina. Coś czuje, że to nie będzie zbyt zjadliwe.

-Kai?

-Hm?

-Dlaczego my po prostu nie zamówiliśmy sobie pizzy z pizzerii?- zapytałem. Odpowiedziała mi cisza. -Kai?

-Co?- zapytał jak gdyby nigdy nic.

-Czy ty w ogóle brałeś taką opcję pod uwagę?- zapytałem wyraźnie zdenerwowanym głosem.

-Ale po co Jungkookie? Przecież teraz spędzamy razem miło czas na gotowaniu i...w ogóle jest fajnie, nie?

Już chciałem mu coś odpowiedzieć, ale zadzwonił dzwonek do drzwi.

-To pewnie po tego chłopca. Cały czas zapominam jak on ma na imię. Otworzysz, bo ja mam ręce całe w mące?

Pokiwałem bez entuzjazmu głową i ruszyłem w kierunku drzwi. Otworzyłem je, a tam czekało mnie nie małe zaskoczenie.

-Jungkook?

-Jimin?-zapytaliśmy równocześnie.

Chłopak głośno przełknął ślinę.

-C-co ty tu robisz?- wydukał.

-Jestem u przyjaciela. A ty?

-Przyszedłem po Minhae- odpowiedział. W tym momencie przybiłem sobie niewidzialna piątkę z czołem. No tak, mogłem się tego przecież domyślić.

-Jungkook, co tak długo?- zapytał Kai, wychodząc z kuchni. -Kto to jest?

-Jestem Park Jimin, miło mi. Dziś to ja odbiorę Minhae. Jestem jego bratem.

-Jasne- powiedział Kai, chyba nie dokonać widząc słowom Jimin.- Chyba gdzieś cię już widziałem- "może na basenie" rzuciłem w myślach. -Idę po M-Mi...ach, ja nigdy nie zapamiętam jak on się nazywa-rzucił odwracając się w kierunku schodów.

Przez chwile panowała pomiędzy nami niezręczna cisza. Postanowiłem ją przerwać.

-Jimin- chłopak podniósł na mnie wzrok. -Bo ja...przeczytałem ten list i chciałem z tobą porozmawiać. Ja ci wybaczam. Wybaczam ci to wszystko co zrobiłeś, co chciałeś zrobić. Ja...myśle, że może nam się wszystko udać.

-Co ma nam się udać Jungkookie? -podobało mi się jak zdrobnił moje imię. -Jak ty możesz na mnie w ogóle patrzeć po tym wszystkim?

-Jimin, ja cię kocham i jestem w stanie ci to wybaczyć. Rozumiem, że nie miałeś wyjścia i robiłeś to dla swojego synka- w jego oczach pojawiły się łzy. Chciałem go przytulić, ale usłyszałem kroki na schodach. Jimin szybko przetarł oczy i uśmiechnął się. Minhae podbiegł do niego i wskoczył z rozpędu w jego ramiona.

-Jungkookie- słodko krzyknął mały. -Co ty tu lobis?-uśmiechnąłem się na jego pytanie i pogłaskałem go po bujnej czuprynie ciemnych jak smoła włosów.

-Znacie się- zapytał niczego nieświadomy Kai.

-Tak- odpowiedziałem.- Ja chyba będę musiał już iść, która jest godzina?- spojrzałem na telefon- Chy! Już dziewiąta, impreza się zaczęła. Cały nasz misterny plan w pizdu!- krzyknąłem na cały głos.

-Jaki plan?-zapytała mama Kaia wchodząc do domu.

-Wie pani co, my już będziemy się stąd zabierać, dobranoc- powiedział Jimin.

-Ja w sumie też. Do widzenia! Świetnie pani gotuje-powiedziałem na odchodne i usłyszałem jej lekki śmiech.

-Jimin, musimy pogadać.

-Jongin, ja cię zabije za ten burdel- usłyszeliśmy krzyk mamy Kaia, która pewnie właśnie weszła do kuchni. Całą trójką się zaśmialiśmy...

.............................................................................

Misiaki🐻
Dzisiejszy rozdział jest ma życzenie @ILoveBTS33 specjalnie dla ciebie są też Jikooki ❤️. Jeśli dostanę jedynkę z biologii to wiedz, że to przez ciebie☝🏻
Buziaki😘💕

Nowy || JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz