Rozdział 49

180 12 0
                                    

-Zostańcie tu, ja zobaczę kto to - rzuciła do nas ciocia, a następnie wyszła z pomieszczenia, nerwowo trzaskając drzwiami.

-Boże, i co teraz będzie - Jimin złapał się za głowę i usiadł na ziemi pod ścianą.

-Spokojnie, chodźmy po Minhae - powiedziałem do niego i pomogłem mu wstać z podłogi.

-Idź do niego, a ja zobaczę kto to - rzekłem do chłopaka, gdy mijaliśmy schody, po których zszedłem na dół, mając w głowie najgorsze myśli.

Z salonu usłyszałem jakiś krzyki, jeden cioci, a drugi dziwnie znajomego mi głosu, ale nie miałem pojęcia kto to może być.
Niepewnie uchyliłem drzwi i zajrzałem do środka.

-Co ty sobie wyobrażasz? Że wyjedziesz sobie na drugi koniec świata i zostawisz mnie samego?

-Synku, uspokój się. Ja ci zaraz wszystko wytłumaczę - kobieta starała się jakoś uspokoić zdruzgotanego Hoseoka, który zdenerwowany krążył po pokoju. - O Jungkookie, dobrze, że jesteś - powiedziała, gdy mnie zauważyła, a Hoseok spojrzał w moim kierunku zaskoczony. Przywołała mnie ręką, a ja powoli Podeszłem do niej, starając się uniknąć z nim kontaktu wzrokowego.

-Co ty tu robisz? - Hoseok skierował to pytanie w moim kierunku.

Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć, dlatego stałem w miejscu ze spuszczoną głową i bawiłem się swoimi palcami.

-Ja powiem, Jungkookie jest chory. Wyjeżdżamy, bo trzeba przeprowadzić operację, aby go wyleczyć - wtrąciła się moja mama, która wzięła się tu niewiadomo skąd.

-No, a co do tego ma moja mama?

-Usiądź Hoseok, wszystko ci wytłumaczę. Zostawicie nas samych?

Razem z mamą wyszliśmy z pomieszczenia, dając im porozmawiać w cztery oczy.

-Zaprowadź mnie do nich.

-Do chłopców? - zapytałem zaskoczony jej prośbą, a ona pokiwała twierdząco głową. - Po co?

-Bo chcę ich po prostu poznać. Ten chłopczyk przypomina mi ciebie, jak byłeś malutki - powiedziała do mnie, a ja pociągnąłem ją za przedramię do pokoju Jimina.

- Dzień dobly - powiedział mały, gdy zobaczył moją mamę w progu. Kobieta uśmiechnęła się do niego przyjaźnie.

-Dzień dobry, Minhae. Co robisz? - zapytała chłopczyka, klękając przy nim.

- Kto to był? - zapytałem się mnie Jimin, szepcząc mi na ucho.

-To tylko Hoseok - chciałem go jakoś uspokoić, ale gdy mu powiedziałem, że to właśnie on przyjechał, Park spiął się jeszcze bardziej. - Spokojnie, raczej tu nie przyjdzie. Ciocia Jung to jego mama.

-A tu mam misia, pana Timmiego. Wujek Lee mi go dał na moje cwalte ulodziny - Minhae przedstawiał mamie właśnie wszystkie swoje pluszaki. - A to jest mój Kapitan Ameryka.

- A wiesz, że niedługo pojedziemy tam, skąd pochodzi Kapitan Ameryka? - zagadnęła kobieta.

-Selio? - spytał podekscytowany tą informacją chłopiec. - Będziemy lecieć samolotem?

- Tak, za kilka dni już tam będziemy. Cieszysz się? - chłopiec pokiwał głową i zaczął skakać z radości po całym pokoju.

-Minhae, zaraz zrobisz sobie krzywdę - upomniał chłopczyka Jimin. Zrobił to jednak trochę za późno...

Chłopczyk złapał się za kostkę i zaczął zwijać się z bólu na podłodze.

- Aish, co ty zrobiłeś? - rzekł zmartwiony i zniecierpliwiony zachowaniem synka, Jimin.
- Pokaż mi to - nakazał.

Cała kostka była lekko spuchnięta. Chłopczykowi po twarzy spływały łzy, a moja mama głaskała go uspokajająco po włoskach.

- Boli - wyjęczał chłopczyk, gdy Park oglądał jego nóżkę. Co chwilę pojękiwał, a mnie było mi go bardzo szkoda, bo to wyglądało poważnie.

- Nie znam się, ale to mi nie wygląda na zwykle stłuczenie - rzekła mama, która również przejęła się upadkiem chłopca.

- To może zadzwonisz po pana Kima - zaproponowałem jej, na co chętnie przystała. Wyszła z pomieszczenia, aby wykonać telefon do naszego lekarza.

- Boję się.

- Nie bój się, to napewno nic takiego. Niedługo przestanie boleć - starałem się go jakoś uspokoić. Otarłem łezki, spływające po jego twarzy i uśmiechnąłem się delikatnie.

- Jungkookie.

- Hm?

- Chyba jakbym zjadł ciastko, to poczułbym się lepiej - powiedział do mnie mały kombinator, lekko się uśmiechając pod nosem.

No tak, mógłbym się tego spodziewać...

Nowy || JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz