Rozdział 20

247 11 3
                                    

Hoseok chciał wypchnąć Jimina za drzwi lecz mu na to nie pozwoliłem. Uderzyłem go mocno w szczenę. Chłopak zemdlał. Popatrzyłem na Jimina, który stał zaskoczony z otwartą buzią.
Nic nie powiedział tylko momentalnie z jego oczu zaczęły lecieć łzy.
-Jimin...Jimin-zacząłem nim lekko potrząsać, aby wybudzić go z szoku.
-Jungkookie, on ma rację.
-O czym ty mówisz?
-Ja jestem złodziejem. Nie powinieneś się ze mną zadawać. Ja zniknę z twojego życia.
-Ale Jimin, co ty mówisz. Nie chcę, żebyś znikał z mojego życia. Chcę mieć cię przy sobie już zawsze. Chcę być z tobą. Daj mi na to szansę.
Chciałem go przytulić, ale mnie odepchnął i wybiegł z mieszkania. Dopiero teraz spostrzegłem, że Hoseok dalej leży na podłodze nieprzytomny. No tak, przecież nie wstał i nie położył się na kanapie. Wziąłem go na ręce i położyłem na miękkim meblu. Nie wiedziałem co mam teraz zrobić. Postanowiłem poczekać aż chłopak się ocknie. Próbowałem mu w tym nawet pomóc, ale coś mi nie wyszło.
Ciekawe co Jimin miał na myśli mówiąc, że jest złodziejem. Muszę się tego jak najszybciej dowiedzieć.

Dopiero po jakichś pięćdziesięciu minutach chłopak się obudził. Gdy już całkowicie wrócił do świata żywych stanął na równe nogi i zaczął krzyczeć biegając po domu.
-Gdzie jest ten złodziej! Zabije go! Zabije tego skurwysyna!
Złapałem go za koszulkę i powiedziałem...
-Hoseok, Hoseok uspokój się. Spokojnie-próbowałem zapobiec jego złości- opowiedz mi o ci chodzi.
-On, ta ruda dziwka mnie okradła.
-Co?
-Kiedyś mnie omotał. Sprawił, że zakochałem się w nim bez pamięci. Wprowadził się do mnie do domu, w którym mieszkałem przed przeprowadzką tu. Po pewnym czasie zaczęły mi znikać różne rzeczy. Na początku myślałem, że to pokojówka. Wyrzuciłem ją z pracy. Wyrzuciłem niewinną, samotną kobietę z dzieckiem na utrzymaniu. Pewnego wieczoru wróciłem do domu później niż zawsze, a Jimin dobrze o tym wiedział, bo go powiadomiłem.
Jednak nie zastałem go w domu. Tak samo jak nie zastałem moich zegarków, drogiego laptopa i innych cennych rzeczy jak na przykład waza z XVIII wieku. Nie zadawaj się z nim Jungkookie. On tylko złamie ci serce.
-Ale...skąd ty w ogóle wiesz, że chodzi o niego. Że to właśnie o nim wtedy mówiłem.
-Do myślenia dał mi Minhae, o którym mi opowiadałeś, kiedy pytałeś się o pozwolenie przyprowadzenia tu kogoś. Po prostu skojarzyłem fakty i domyśliłem się, że to w nim się zakochałeś. Nie daj się oszukać Jungkook. On i ten jego syn za dużo namieszali mi w życiu, abym pozwolił ci się z nim zadawać.
-Ja nie wiem co mam powie-Zaraz...czy to powiedziałeś syn?
-No ten Minhae.
-Przecież to jego brat!- podniosłem na niego głos. Dlaczego moje życie jest tak poplątane.
-Przecież Jimin został ojcem mając osiemnaście lat.
-To ile on ma lat? Myślałem, że jest w moim wieku!
-Czyli Park powiedział ci, że ten mały to jego brat, który jest ciężko chory, a ty dałeś mu pieniądze na jego operację, tak?
-Nic nie wiem o żadnej chorobie. Jak to możliwe, że Park jest jego ojcem.
-Też mnie to zdziwiło, wyglada na nastolatka. W rzeczywistości ma jednak dwadzieścia trzy lata. Najpierw ten jego synalek dostał jakiegoś wstrząsu, stracił pamięć, a później musiałem zabulić sto tysięcy dolarów za jak się później okazało zdrowe dziecko. Nie ufaj mu Jungkook.
-Wiesz co, ja już muszę iść. Przemyśle to co powiedziałeś i przepraszam za to limo pod okiem.

Nie wiem gdzie mam teraz iść. Do domu jakoś nie chce mi się wracać. Mark jest w szpitalu, a Chan pewnie lata teraz pewnie lata po mieście z Byunem. Postanowiłem, że przejdę się na siłownie. Muszę wyrzucić z siebie wszystkie myśli i skupić się na czymś co odwróci moją uwagę od tego wszystkiego.

Droga nie zajęła mi dużo czasu, bo postanowiłem się przebiec, aby rozgrzewkę mieć już z głowy. Może mój strój nie był zbyt odpowiedni na takiej miejsce, ale wtedy się tym nie przejmowałem. Wszedłem na sale treningową, a tam zastałem jeden z bardziej obrzydliwych widoków jakie widziałem.
Mianowicie śliniącego się Byuna Baekhyna na widok wypinającego się w jego stronę Chanyeola, który akurat wykonywał martwy ciąg. Wyszedłem z tamtąd nie chcąc na to patrzeć. Świetnie ciekawe gdzie ja mam teraz iść. Już chciałem na dobre opuścić placówkę kiedy moją uwagę przyciągnęły drzwi z napisem "joga". Stwierdziłem, że tam się odprężę i trochę uspokoję swoje nerwy.

Cała sesja trwała prawie godzinę. Nie mogłem się jednak skupić na ćwiczeniach przez szepty wszystkich panien. No cóż, byłem jedynym mężczyzną w pomieszczeniu, ale to nie powód by mnie gwałcić wzrokiem. Dalej nie wiem co mam zrobić z Jiminem. Nasłuchałem się o nim tylu złych rzeczy. Pomimo to dalej mnie do niego ciągnie. Nie mogę przestać o nim myśleć.
Dlaczego to wszystko musi być takie trudne. Dlaczego nie mogę wyjechać i zapomnieć o wszystkim co mnie tu spotkało. W sumie mogę...Przecież mogę wyjechać, ale bezpowrotnie. Może to właśnie smierć jest wyjściem z sytuacji. Może samobójstwo to jedyna opcja...

.............................................................................

Misiaki🐻
Ale się porobiło. Przepraszam za rzadkie umieszczanie rozdziałów jak na maraton, ale nie miałam prądu przez kilka godzin.
Zapraszam na moja drugą opowieść z Kookminami o nazwie "Talk Daddy to me"
Buziaki😘💕

Nowy || JikookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz