19."Sprawiasz, że czuję się niezwyciężony"

2.1K 114 11
                                    

          

Kiedy się ocknęłam było już ciemno, jednak dookoła ciągle nie było ciszy. Bellamy nadal się nie obudził więc postanowiłam wyjść na zewnątrz.

Wszyscy krzątali się po obozie czekając na dalsze rozkazy. W oddali zauważyłam Octavię i podbiegłam do niej.

-Kiedy ruszamy? -zapytałam przecierając oczy.

-Obudziłaś się w sama porę, bo właśnie teraz-powiedziała uśmiechając się blado.

-A co z Bellamym? -zapytałam marszcząc brwi.

-Poniesiemy go-usłyszałam za sobą głos Marcusa.

-Tak, najpierw Ja i Jaha, a później się zamienimy-odezwał się John, a ja kiwnęłam głowa.

Pobiegłam szybko po swoje rzeczy do namiotu i zabrałam je, a następnie zwinęłam swój namiot na tyle szybko jak potrafiłam. Wróciłam do Octavii stojącej przy wyjściu.

Liczyła ona wszystkie osoby wychodzące poza obszar obozu. W zasadzie moim zdaniem powinniśmy poczekać z tym do rana, ale nie możemy mieć tej pewności, że to nie zadecyduje o naszym życiu. Nie jest tu ani trochę bezpiecznie.

Kiedy tak stałam z Octavią i Clarke, zobaczyłam jak wynoszą na noszach Bellamiego. Przyjaciółka chwyciła mnie za rękę, zaciskając szczękę, a ja pogłaskała ja po ramieniu.

Bellamy wyjdzie z tego. Żaden człowiek nie jest tak wytrwały i uparty jak on, poradzi sobie.

Rozglądając się ostatni raz dookoła, żeby upewnić się aby nikogo nie zostawić w tyle, w końcu wszyscy wyszliśmy za bramę i skierowaliśmy się szlakiem, sami nie wiedząc gdzie.

Jaha, Marcus, John i Monty zmieniali się co pół godziny, niosąc Blake'a. Każdy szedł pogrążony w swoich myślach, mało kto rozmawiał. Nasłuchiwaliśmy i uważaliśmy na każdym kroku, sprawdzając czy nie czai się niebezpieczeństwo.

Idąc już kolejna godzinę, wszyscy byliśmy strasznie zmęczeni, mieliśmy nadzieję, że za chwile znajdziemy odpowiednie miejsce na rozbicie nowego obozu.

Patrzyłam na ciągle nieprzytomnego Bellamiego i zastanawiałam się jak to teraz będzie zaczynać wszystko od nowa.

-Hej-usłyszałam nagle głos Aidena zza pleców więc się odwróciłam-też padasz tak bardzo jak ja?

Przytaknęłam.

-Ta- odpowiadając, ciagle myślami będąc gdzieś indziej.

-To mogłaś być ty-wyszeptał patrząc na mnie, a ja zmarszczyłam lekko brwi odwracając wzrok.

Mogłam, ale nie jestem. To nie powinien być żaden z nas.

-Gdzie jest Layla? -usłyszałam nagle ochrypnięty, znajomy mi głos i momentalnie zabiło mi mocniej serce.

Spojrzałam w stronę Bellamiego, który miał otwarte lecz przymrużone oczy. Próbował się podnieść, ale Jaha i Murphy kazali mu leżeć. Octavia zapłakała ze szczęścia widząc to i od razu do niego podeszła, chwytając go za dłoń.

Ulżyło mi bardzo, widząc go przytomnego. Co prawda nie wyglądał jeszcze zbyt dobrze, ale cieszyłam się cholernie, że żyje.

Bellamy rozejrzał się dookoła i swój wzrok zatrzymał na mnie, uśmiechając się.

Podeszłam do niego szybko i odwzajemniam uśmiech, próbując powstrzymać łzy szczęścia.

-W końcu się obudziłeś..-wyszeptałam patrząc mu w oczy.

Caged heart / Bellamy BlakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz