Przypominam tylko,że to fanfik i nie wszystko zgadza się z serialem,miłego czytania!
Czuje zimno,które przeszywa wszystkie komórki mojego ciała. Lodowata woda sprawia,że ciężko mi przejrzyście myśleć. Płynę i nawet sama nie wiem dokąd. Dookoła widzę tylko wodę i dryfujące odłamki naszego statku, którym płynęliśmy po leki do Azgedy. Nie wiem gdzie jestem i kto przeżył,ale czuje się jakbym nie miała już czasu.
Nagle czuje czyjaś rękę chwytającą moją. Odwracam głowę i widzę Bellamiego,który coś do mnie mówi,ale ja nic nie słyszę. Patrzy na mnie i lekko mną potrząsa. Jest cały blady i trzęsie się z zimna,podobnie jak ja.
-Wszystko będzie dobrze-słyszę jego kojący szept,kiedy przyciąga mnie do siebie.
Razem ze mną płynie do jakiejś deski,na która wskakuje i przyciąga mnie do siebie,tak,że obydwoje wychodzimy z zimnej wody.
Bellamy obejmuje mnie i głośno oddycha.
Ja natomiast nic nie czuje,ledwo go widzę i prawie nie słyszę. Czuje jak odlatuje,jak brakuje mi powietrza.
-Layla!-słyszę jego stłumiony krzyk,ale zamykam oczy,jestem zbyt słaba.
Kiedy ponownie je otwieram mrugam kilka razy i patrzę na stojąca nade mną Octavię. Na szczęście był to tylko głupi sen.
-Layla!-krzyczy,jakby się paliło.
Przecieram oczy rękami i krzywię się podnosząc się na łokciach.
-Czemu mnie budzisz w tak okropny sposób?-pytam jeszcze zachrypniętym po spaniu głosem.
-Okropny? Próbuje obudzić Cię od pięciu minut,już myślałam,że pójdę po wiadro wody,żebyś w końcu wstała, wtedy to dopiero byś miała okropną pobudkę!-mówi i zakłada ręce na siebie.
Wzdycham i wywracam oczami. Nie moja wina,że mam twardy sen.
-Co się dzieje w takim razie?-siadam i przeciągam się,strzelając przy tym kościami.
-Miałam mieć teraz warte,ale muszę jechać do Indry,zastąpisz mnie? Proszę?-patrzy na mnie tym swoim błagającym wzrokiem,robiąc wielkie oczy.
Wydaję z siebie pomruk niezadowolenia,ale wstaje i patrzę na nią znacząco.
-Masz szczęście,że mam takie dobre serce-wzdycham i sięgam po czarną koszulke,zakładając ją na siebie.
-Też Cię kocham-wręcz podskakuje i podchodzi do mnie,całując mnie w policzek.
-Dobra,dobra-śmieje się-a po co jedziesz do Trikru?-zapytałam ciekawiąc się dlaczego chce spotkać się z przywódczynią mojego klanu.
-Chce dowiedzieć się czy u nich też doszło do napadów i zapoznać ich z sytuacją.
-Powinnam jechać z tobą-mówię zakładając spodenki.
W końcu to moi ludzie.
-Wiem,ale będę tam może kilka dni,a wiem,że bez Bellamiego ciężko byłoby Ci się skupić na misji-mrugnęła do mnie,a ja wręcz parsknęłam śmiechem.
-Dobry żart,potrafię sobie bez niego poradzić-mówię pod nosem przeczesując palcami swoje blond włosy.
-Tak czy siak,wyjeżdżam za chwile razem z Jahą i Reaven. Chciałabym żebyś pilnowała obozu,gdy mnie nie będzie. Wiesz.. żeby po prostu nikt więcej nie ucierpiał-uśmiechnęła się do mnie najlepiej jak potrafiła,wiedząc,że jej nie odmowie.
Poza tym i tak bym to zrobiła. Zrobię wszystko,żeby było tu bezpiecznie.
-Pod warunkiem,że mi coś obierasz-zaśmiałam się łapiąc ją za ręce i stając na przeciwko niej.
CZYTASZ
Caged heart / Bellamy Blake
Fanfiction-Dupek-powiedziałam pod nosem,kiedy Bellamy bezwstydnie mi się przypatrywał. -Księżniczka chyba ma niewyparzony język- odezwał się unosząc jedną brew ku górze. -Księżniczka chyba ma ochotę Ci przywalić. -Wiemy to nie od dziś Bellamy Blake fanfiction...