*Bellamy*
Siedziałem właśnie z Laylą w namiocie, kiedy przyszła Octavia i poprosiła mnie o przysługę.
-Więc ruszaj tyłek i mi pomóż, braciszku-podkreśliła specjalnie ostatnie słowo.
Przewróciłem oczami wcale nie mając ochoty na opuszczanie tego miejsca,szczególnie,że znajdowałem się tu z tą blondi.
Wstałem jednak i westchnąłem.
-Już idę królowo-powiedziałem.
Kiedy Octavia już wyszła,pochyliłem się nad Layla i ucałowałem jej czoło, następnie ostatni raz na nią spojrzałem i wyszedłem.
-Co jest takiego ważnego,że wyganiasz mnie z namiotu o ósmej rano?-odezwałem się podążając za siostrą.
-Brakuje nam jedzenia Bell,musimy iść na polowanie-powiedziała,chwytając łuk w dłoń i podając mi go.
Faktycznie ostatnio jemy tylko jakieś marne owoce nic poza tym,potrzebuje mięsa.
-Podzielimy się w dwójki,jest nas 4 więc akurat-powiedziała,kiedy doszliśmy do wyjścia,przy którym stali Clarke i Joy-ja pójdę z Clarke,musimy coś obgadać,poradzicie sobie?-spojrzała na mnie i na ziemiankę.
Skinąłem głową.
-Chodźmy-powiedziała brunetka wyprzedzając mnie i wychodząc za ogrodzenie.
Wzruszyłem ramionami i poszedłem za nią.
Po kilku minutach dotarliśmy do miejsca,gdzie zauważyliśmy pierwsze zwierze,jakim był duży dzik.
-Chodź tu-powiedziała cicho.
Zatailiśmy się za krzakami i spojrzeliśmy na siebie znacząco.
Wyciągnąłem łuk zza pleców, naciągając na niego strzałę.-Z tej odległości musisz celować w tułów,może poruszyć łbem i nie trafisz-szepnęła.
Joy skinęła głowa na wznak,a ja wycelowalem w zwierze trafiając je w bok. Dzik padł na ziemie trochę się jeszcze ruszając,lecz po chwili poddał się.
Podeszliśmy do niego nadal ostrożni i kiedy upewnilismy się,że jest nieżywy przybyliśmy sobie piątkę.
-Dobra robota nowa-powiedziałem uśmiechając się.
-Nie jestem nowa,żyje na tej ziemi dłużej niż ty-wtrąciła słuszna uwagę,z która nie mogłem się nie zgodzić.
-Tu mnie masz-powiedziałem podnosząc zwierzynę na plecy.
*
Wróciliśmy stosunkowo wcześniej niż zawsze wracaliśmy z polowań.
Najwidoczniej zwierząt w tej części lasu jest więcej niż w tej,w której poprzednio mieliśmy obóz. Na
To akurat nie możemy narzekać.-Łatwo poszło-powiedziała Joy,kiedy przeszliśmy przez bramę.
-Wyjątkowo szybko-powiedziałem.
-Bo miałeś przy sobie najlepsza ziemiankę-zaśmiała się,a ja uniosłem lekko kąciki ust.
Jest śmiała i pewna siebie.
Kiedy zaniosłem dzika tutejszym "rzeźnikom" szybko poszedłem się obmyć i rozejrzałem się po obozie w poszukiwaniu Layli.
Ciagle miałem ochotę spędzać z nią czas. Nigdy nie nudziła mi się jej obecność.
Kiedy ją zobaczyłem,siedziała z Abby i Reaven. Zawzięcie o czym dyskutowały,jednak kiedy do nich poszedłem nastała grobowa cisza.
-Reaven idziesz mi pomoc? Muszę zrobić jakieś zioła-odezwała się mama Clarke.
-Jasne-Reaven wzruszyła ramionami,po czym obie wstały i poszły w swoim kierunku.
-Co im jest?-zmarszczyłem brwi siadając obok blondynki.
-Ale co?-zrobiła zdziwiona minę.
Machnąłem ręka i spojrzałem na Layle.
-Co robiłaś gdy mnie nie było?-zapytałem z uśmiechem.
-W sumie nic ciekawego, uzupełnialiśmy butle z woda i tyle-wzruszyła ramionami-jak polowanie?
-Joy pomogła mi polować,zna się na tym-odpowiedziałem.
Layla spojrzała w dół bawiąc się swoimi palcami.
-Lubisz ją-powiedziała dziwnie się uśmiechając.
Zmarszczyłem brwi i podniosłem dłonią jej podbródek,sprawiając,ze na mnie spojrzała.
-Nie w ten sposób-wyszeptałem i czule pocałowałem jej usta.
*
Wieczorem,po posiłku,kiedy już wszyscy byli w swoich namiotach poszedłem do Abby po jakieś zioła bo strasznie rozbolała mnie głowa.
Wziąłem od niej roślinę i poszedłem do wodopoju,gdzie zalałem ją wodę.
Smak był dość cierpki,ale udało mi się wypić napój. Następnie wróciłem do swojego namiotu i sięgnąłem starą koszulke,ubierając czystą.Miałem właśnie iść do Layli,z którą się umówiłem,kiedy niespodziewanie do namiotu weszła Joy.
-Potrzebujesz czegoś?-zapytałem marszcząc brwi.
Zrobiła zamyślona minę i podeszła do mnie powoli.
-Zastanawiałam się-zaczęła patrząc mi w oczy-jak mam poruszyć chłopaka,który mnie nie zauważa.
Zmrużyłem oczy nie wiedząc o co chodzi.
-Co masz na myśli?-zapytałem.
Dziewczyna w ułamku sekundy stanęła na palcach,dała swoje dłonie na moje ramiona i popatrzyła mi w oczy.
Zanim zdążyłem jakkolwiek zareagować i się odsunąć,ona przybliżyła się do mnie i mnie pocałowała.
*Layla*
Bellamiego ciagle nie było,mimo,że miał przyjsc od razu po posiłku.
Zaczynałam się trochę martwić więc postanowiłam wyjść i sprawdzić co się dzieje.
Wstałam wiec,ubierając na siebie coś grubszego i wyszłam z namiotu.
Na początku rozejrzałam się trochę po obozie,jednak Balke'a nigdzie nie było.
A jeśli nie było go na zewnątrz,pewnie był u siebie. Podeszłam wiec do namiotu Bellamiego i weszłam do środka wzdychając.
-Ile można na Ciebie..-przerwałam w połowie zdania,kiedy zorientowałam się,że nie jest sam.
Joy stała blisko niego,a ich usta były ze sobą złączone.
Zamarzłam widząc to,a kiedy Bellamy usłyszał mój głos momentalnie odskoczył jak poparzony.
-Layla to nie tak..-wyszeptał podchodząc do mnie.
Ja jednak pokiwałam głową z łzami w oczach i wybiegłam z namiotu.
____________________
Nie bijcie
Napisałam ten rozdział totalnie spontanicznie, mam nadzieje,że się podoba chociaż troszeczkę!
Oceniajcie miśki ❤️
CZYTASZ
Caged heart / Bellamy Blake
Fanfiction-Dupek-powiedziałam pod nosem,kiedy Bellamy bezwstydnie mi się przypatrywał. -Księżniczka chyba ma niewyparzony język- odezwał się unosząc jedną brew ku górze. -Księżniczka chyba ma ochotę Ci przywalić. -Wiemy to nie od dziś Bellamy Blake fanfiction...