Obudził mnie śpiew ptaków.
Żartuję.
Obudziły mnie krzyki ludzi dochodzące z głównej kwatery.
Ubrałam na siebie koszulkę i wyszłam szybko zobaczyć co się dzieje.
Tak jak myślałam, ludzie z Azgedy znów przeciągają strunę.
-Ile jeszcze mamy czekać, aż tu umrzemy? -powiedział jeden z nich.
-Octavio, zamknęłaś nas tutaj to teraz nas wypuść!
-Octavia uratowała wam życie! -krzyknęła Abby, próbując uspokoić lud.
-Co nam po takim życiu, jeśli tu gnijemy?
-Cisza! -usłyszałam jej podniesiony głos, a wszystkie pary oczy podniosły się na nią -robimy wszystko co w naszej mocy, żeby znów móc żyć na ziemi, jesteśmy tutaj przez siły wyższe, nie przez to, że ja tak chciałam. Wcale tego nie chciałam. Zabijać i patrzeć jak zabijają naszych wodzów. Ale jestem tu bo miałam wiarę, że wszystkie klany powinny przetrwać to razem, więc nie dajcie mi ku temu zmartwień że postąpiłam źle. To koniec walki, razem tu weszliśmy i razem wyjdziemy-powiedziała, a tłum jak zaczarowany zaczął jej przytakiwać i klaskać.
Potrafiła przemawiać, od zawsze.
-Bellamy byłby z Ciebie dumny-powiedział do niej Jaha wspominać jej brata.
Octavia opowiadała mi, że uratował ludzkość otwierając schron, że chronił ją, gry była mała i gdy byli już tu na ziemi. Mówiła że jest teraz w kosmosie, ale chyba sama przestawała w to wierzyć. Czasami zazdrościłam jej, że miała kogoś takiego ,kto tak o nią dbał, a ona tego często nie widziała. I teraz, gdy go nie ma dostrzegła, że tak było.
-Powiedz mi, że masz coś na ból głowy-powiedziałam podchodząc do niej kiedy kierowała się w stronę pokoju.
-Zrobię napar, chodź.
Podążyłam za nią do jej pokoju i usiadłam na łóżku.
-Nadal miewasz te dziwne sny? -zapytała grzejąc wodę.
-Tak, może nie są dziwne, po prostu budze się i nie pamiętam treści tego snu, ale zawsze jest to ten sam sen.
-Musisz spojrzeć w głąb siebie i się zastanowić, pomyśleć -powiedziała patrząc mi w oczy.
Od paru dni śnią mi się osoby, których w życiu nie widziałam na oczy, a znaczenie tych snów nie ma sensu, sama nie potrafię zrozumieć, ale może lepiej już o tym nie myśleć.
-Dajmy już temu spokój, to tylko nic nieznaczące sny -odpowiedziałam -wiemy coś nowego o wyjściu?
-Prócz tego, że na ziemi można już żyć to nie bardzo, przypuszczamy że po prostu nas zasypało, minie trochę czasu zanim ocenimy jak bardzo i damy radę się przez to przedrzeć-westchnęła.
-Bez kolejnych buntów się nie obejdzie, to jest pewne.
-Mam tylko nadzieje, że po powrocie skupią się na przetrwaniu, a nie na zabijaniu.
-Przekonamy się wkrótce.
-Oby-powiedziała podając mi przygotowany napar.
Wzięłam jednego łyka i poczułam znany mi smak, ostatnio często boli mnie głowa.
-Octavia, Layla, szybko, coś się dzieje przy wyjściu -usłyszałyśmy niespodziewanie głos Marcusa, który wyłonił się zza drzwi.
Popatrzałyśmy na siebie zdziwione w tym samym momencie i stanęłyśmy na równe nogi kierując się w tamtą stronę.
Może odblokowali wyjście? Albo odkryli coś nowego? A może wcale nie można jeszcze żyć na ziemi? Co jeśli i tak zginiemy?
Setka pytań zajaśniała w mojej głowie szukając odpowiedzi, a jedyne czego chciałam to po prostu się dowiedzieć.
Kiedy dotarłyśmy na miejsce, wyjście było otwarte, a na podłodze znajdowało się wiele kamieni.
Nagle dostrzegłam grupkę osób, która stała przed wyjściem. I nie byli to tutejsi bywalcy.
Octavia w pewnym momencie zapłakała i przez chwilę nie wiedziałam o co chodzi, ale wtedy ujrzałam jak brunetka biegnie w ich stronę i rzuca się w ramiona wysokiemu czarnowłosemu chłopakowi.
-Bellamy,to na prawdę ty! -powiedziała w płaczu.
To byli oni. Skikru, jej przyjaciele i brat. Byli cali poharatani i zmoknięci, ale w tym momencie wyglądali na takich szczęśliwych. Tak samo, jak Octavia. Nigdy nie widziałam jej tak radosnej.
Stałam z boku i przyglądałam się sytuacji, aż Octavia przywitała się z swoimi dawnymi znajomymi i spojrzała na mnie uśmiechnięta.
-Słuchajcie, to jest Layla, dziewczyna z Trikru i moja przyjaciółka -powiedziała, a ja się uśmiechnęłam.
Jej przyjaciele przywitali się ze mną uprzejmie. Bellamy również stanął przede mną, spojrzał na mnie z góry i podał mi rękę na przywitanie.
Odwzajemniłam jego gest i zilustrowałam go wzrokiem ciekawa jak wygląda ten słynny brat Octavii, o którym tyle mi opowiadała. Był wysokim, czarnowłosym mężczyzną o brązowych oczach i ciemnej karnacji. Był dobrze zbudowany i nie mogę ukrywać, że nie był przystojny. I miałam racje, moja wyobraźnia nie potrafiłaby go zobrazować.
Kiedy Bellamy zauważył jak na niego patrzę, jeden kącik jego ust delikatnie uniósł się ku górze.
Szybko jednak się otrząsnęłam i odwróciłam głowę w stronę Octavii, która posłała mi podejrzliwe spojrzenie. Zignorowałam to jednak i pokiwałam głową.
-Pora się stąd wynosić-powiedziałam.
____________________
Obiecuje,że kolejny rozdział będzie ciekawszy! 😂
Pisałam to już jakiś czas temu, ale chyba jest w porządku.
Mam nadzieję,ze się podoba!
👄
CZYTASZ
Caged heart / Bellamy Blake
Hayran Kurgu-Dupek-powiedziałam pod nosem,kiedy Bellamy bezwstydnie mi się przypatrywał. -Księżniczka chyba ma niewyparzony język- odezwał się unosząc jedną brew ku górze. -Księżniczka chyba ma ochotę Ci przywalić. -Wiemy to nie od dziś Bellamy Blake fanfiction...