Od dwóch dni w obozie panowała przygnębiająca atmosfera. Praktycznie nikt z nikim nie rozmawiał,wszyscy ciagle siedzieli w swoich namiotach i wychodzili jedynie na posiłki albo za potrzebą.
Najgorzej jednak było z Murphym. Od pogrzebu Emori zaszył się u siebie i nie chce nikogo widzieć. Nie je,nie pije,prawdopodobnie nie śpi. Jeszcze chwila i będziemy zmuszeni kopać kolejny grób.
Nawet ja z Bellamym od tamtego czasu widziałam się jedynie raz przelotnie przy kolacji. Wymienialiśmy się jedynie spojrzeniami,ale żadne z nas nie podeszło.
Chyba wszyscy byliśmy teraz w pewnego rodzaju żałobie. Po prostu zbyt długo nie straciliśmy nikogo dla nas ważnego,zbyt długo żyliśmy unikając śmierci. Teraz kiedy po długim czasie nadeszła pierwsza z nich,stało się pewne,że na jednej się nie skończy. Wojna nigdy się nie skończy.
Octavia zarządziła,że nikt nie może opuszczać terenu obozu bezpodstawnie,a tym bardziej samotnie. Musimy trzymać się razem i nie dopuścić do kolejnego takiego incydentu.
Siedziałam właśnie u siebie,próbując coś narysować,kiedy do środka weszła Octavia.
-Idziesz coś zjeść?-zapytała,patrząc na mnie.
Podniosłam wzrok i skinęłam głową na tak,po czym wstałam i ruszyłam za przyjaciółką.
Usiadłyśmy na konarze razem z kawałkiem ryby w rękach, zaraz obok Montiego i Reaven,którzy już jedli swoją obiadową porcję.
-Ktoś wie co z Murphym?-odezwał się Monty na chwile przestając jeść.
Przygryzłam wargę i pokiwałam zrezygnowana. Następnie zabrałam się za jedziecie mojego posiłku,którego i tak nie było dużo,bo dawno nie byliśmy na polowaniu.
-Ciągle się nie odzywa,zaraz się zagłodzi albo zwariuje sam ze swoimi myślami-powiedziała Reaven upijając łyk przyniesionej wody.
Westchnęłam i kończąc jeść wstałam na równe nogi,otrzepując tym samym spodenki.
-Już nas zostawiasz?-zapytała O, sięgając po moją dłoń i chwytając za nią.
Spojrzałam na nią z góry i słabo się uśmiechnęłam.
Brakowało mi jej. Wiem,że ciagle przy mnie jest,a ja przy niej,ale nie pamietam kiedy ostatnio spędziliśmy ze sobą chociaż godzinę,nie mówiąc o tym,jak to teraz będzie lub jest. Czasem brakuje mi jej po prostu jako przyjaciółki,rozmów z nią. I wiem,że ona czuje to samo.
-Idę do Murphiego-odparłam ściskając lekko jej palce.
-Wątpię,żeby Cię wpuścił,nie chce z nikim rozmawiać-westchnął Monti spuszczając wzrok.
-Ktoś musi-wyszeptałam i puściłam dłoń Octavii.
Skierowałam się w stronę jego namiotu i przystanęłam przed jego zamkniętym na zamek wejściem.
-John?-odezwałam się trochę niepewnie.
Nie usłyszałam odpowiedzi więc westchnęłam i podrapałam się po karku.
-John wiem,że mnie słyszysz-ciągnęłam dalej,ale jego odpowiedzią nadal była cisza- porozmawiaj ze mną,nie daj się prosić. Wiem,czujesz się strasznie i nie potrafię zabrać Twojego bólu,ale nie pozwolę,żebyś zaszył się już tam na zawsze. Potrzebujemy Cię Murphy, rozumiesz?
Usłyszałam głośne westchnienie chłopaka,ale ciągle się nie odezwał.
Zrezygnowana,już odwracałam się,żeby odejść,kiedy nagle usłyszałam otwieranie zamka.
CZYTASZ
Caged heart / Bellamy Blake
Fanfiction-Dupek-powiedziałam pod nosem,kiedy Bellamy bezwstydnie mi się przypatrywał. -Księżniczka chyba ma niewyparzony język- odezwał się unosząc jedną brew ku górze. -Księżniczka chyba ma ochotę Ci przywalić. -Wiemy to nie od dziś Bellamy Blake fanfiction...