Rozdział 4

14.6K 607 1K
                                    

Następnego dnia siedziałam wraz ze Ślizgonami przy śniadaniu, zawzięcie rozmawiając o przyszłym meczu quidditcha.

-Słyszeliście? Weasley ma być obrońcą.

Jedna z dziewczyn przysiadła się i zawiadomiła siedzących.

-Ten rudzielec?
Podniósł głos jeden z pałkarzy.

-Oni wszyscy są rudzi.
Mruknęłam a grupa parsknęła śmiechem.

-Rasowa Ślizgonka!
Poklepał mnie po plecach brązowowłosy chłopak.

Kiedy część uczniów zaczęła opuszczać wielką salę, uciekłam wzrokiem do Dracona który ewidentnie nad czymś myślał, bo jego wzrok gubił się na pustym miejscu stołu.

-Wybierzesz się z nami na trening?
Zapytał się mnie brązowowłosy.

-Aha.
Przytaknęłam kończąc jeść tost.

Po opuszczeniu sali zaczęliśmy się kierować na boisko.

-Przepraszam ,że się przedtem nie przedstawiłem ,jestem Adrian Pucey.
Chłopak z błyskiem w oku podał mi dłoń.

-Victoria Dark, ale to już pewnie wiesz.
Zaśmiałam się lekko, rozpoczynając dalszą rozmowę z chłopakiem.

Na treningu byli naprawdę dobrzy, co jakiś czas Adrian machał do mnie ręką lub podlatywał i zagadywał.

-I jak?
Usiadł koło mnie ,trzymając sztywno w dłoni miotłę.

-Ciekawie, czekam na wasz mecz z Gryffindorem.

-Dla ciebie będę grać najlepiej jak potrafię.
Przejechał ręką po rączce od miotły, i dalej kontynuował.

-Mam do ciebie pytanie..

-Pucey ,nie masz przypadkiem treningu?

Obydwoje odwróciliśmy się w stronę mówcy, którym okazało się być Draco.

-Robię coś pożytecznego w porównaniu do ciebie, Malfoy.
Z wyczuwalną złością w głosie dociął się Adrian.

Chłopcy stanęli twarzami do siebie, a wokoło zapanowała spięta atmosfera.

-Podrywając cudze dziewczyny?
Srebrnowłosy wyciągnął zwinnie różdżkę i przystawił jej koniec do szyi chłopaka.

-Draco, my nie jesteśmy razem.

W tym samym momencie, ktoś z drużyny zawołał Adriana by wrócił na trening.

Chłopak posłał mi chłodne spojrzenie zostawiając samą z Draconem.

-Śledzisz mnie?
Parsknęłam kierując się do wyjścia z trybunów.

-Role się odwracają.

-Czego chcesz?

-Żebyś poszła ze mną dzisiaj na kolację.

-I tylko dlatego skaczesz sobie do gardeł z Adrianem?

Rzuciłam mu spojrzenie zza pleców ,schodząc po krętych schodach.

-Próbuję cię chronić.

-Przed czym? By nie powiększyć moich znajomości po za ciebie ?
Fuknęłam schodząc z ostatniego schodka.

-On się chce zemścić.

-Za to ,że zabrałeś mu kredkę w dzieciństwie i do teraz nie oddałeś?
Zaśmiałam się chłodno.

-Bądź poważna.
Złapał mnie za rękę i przywarł mnie sobą do drewnianej konstrukcji.

-Dwa lata temu, Adrian zakochał się w Pansy, dziewczynie z naszego domu. Problem tkwił w tym ,że ona zamiast dać szanse jemu, wyznała ,że kocha mnie.
Oczywiście nie przyjąłem jej zalotów, a Adrian do teraz wmawia sobie ,że to ja mu ją odbiłem.

NieobecnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz