Rozdział 13

10.6K 374 125
                                    

  -Obydwoje ogłupieliście!

Butelka spada na ziemię a cała jej złota zawartość zaczyna mieszać się z odłamkami szkła.

-Myślałem ,że ty przynajmniej będziesz mądrą czarownicą.
Zaczął uciskać skronie przemierzając do drzwi by je zamknąć przed wstąpieniem do pomieszczenia Babci.

-Zamykasz przed nią drzwi bo wiesz ,że ona cię rozczuli?Dzięki niej Tata mógł się oświadczyć Matce.
Podniosłam głowę triumfalnie patrząc jak Dziadek odwraca się i próbuje coś powiedzieć.

-Wy kobiety,począwszy od mojej Matki zawsze wybieracie niewłaściwych mężczyzn za mężów.

-Nikt nie powiedział ,że mam wychodzić za mąż.

Jak na razie nic nie planuję.

-Mam nadzieję.
Jego głos złagodniał a twarz zaczynała przybierać naturalny wyraz.

-Jutro wyjeżdżamy do Sztokholmu.
Oparł się o kominek dorzucając rękami drewna,chociaż równie dobrze mógłby to zrobić czarami.

-A teraz chodź i zjedz z nami obiad.

-Nie jestem głodna.
Mruknęłam, udając się do wyjścia.

-Nie raczyłaś nas odwiedzić na święta to chociaż zjedz z nami zwykły posiłek.
Powiedział kiedy już wychodziłam ale przystanęłam próbując wyczytać z niego czy jest chociaż trochę poddenerwowany.

-Wybaczy pan,panie King ale pozwolę sobie odmówić posiłku na dzisiaj.
Zostawiłam otwarte drzwi przekraczając kolejne stopnie białych schodów prowadzących na górne piętro.

Skręciłam w lewo i weszłam do drugich drzwi od końca korytarza bo właśnie tam zanajdowała się moja utęskniona sypialnia.
Wiklinowy kosz z skunksem i bagaż z Hogwartu stał pod dwuosobowym czarnym łóżkiem z baldachimem.
Pozwoliłam sobie ściągnąć trampki i czarną pelerynę by potem rzucić się na łóżko.
Sięgnęłam po ruchome zdjęcie leżące na stoliku nocnym i zaczęłam się przyglądać mojej Mamie otulającej mnie w ramionach na polanie na której mogłam się z nią spotkać podczas mojego niby-snu.

-To było jej ulubione miejsce.
W drzwiach pojawiła się smukła kobieta z lekko czerwonymi włosami,niosąc w rękach tacę z jedzeniem.

-Tam poznała twojego Tatę,w Londynie.

-Nie byłam tam wieki.
Powiedziałam siadając i patrząc jak Babcia układa prze de mną tacę.

-Ja również.
Uśmiechnęła się siadając na rogu łóżka oglądając moje zdjęcie z ojcem które zabrała ze szklanego stolika.

-Z niego to zawsze był wariat,pamiętam chwilę w której Albert przyjechał do nas do Szwecji i śpiewał serenady pod oknem twojej Matki.
Kobieta zaśmiała się przygładzając sobie granatową spódnicę.

A ja nie szczędziłam uśmiechu bo wiem ,że to była jedna z nielicznych rzeczy które zrobił dla mojej rodzicielki.

-Dziadek oj uwierz mi gonił go różdżką po całym naszym ogrodzie ale koniec końców o późnej porze dostał nasze błogosławieństwo na które musiałam nakłaniać Laurenta.

-Nie rozumiem.
Przerwałam łapiąc się za kolana.

-Dlaczego ty zaakceptowałaś Tatę a Dziadek go tak nienawidzi.

-Ponieważ Dziadek za żadne skarby nie chciał wydać Anastazji za mąż.Nie chciał dopuścić do siebie myśli,że jest dorosła i chce założyć własną rodzinę.Ale szkoda ,że dotarło to do niego tak późno.

Kobieta na chwilę posmutniała ale ponownie się uśmiechnęła kiedy w drzwiach pojawił się domowy skrzat.

-Pani King.
Złapał się z tyłu za ręce wiercąc stopą w podłodze.

NieobecnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz