Rozdział 21

5.9K 266 46
                                        

-Gdzie on kurwa jest ?!!
Straciłam ze stołu całą zawartość leków siedząc wpatrzona w twarz Hermiony.
-Gdzie jest ten zasrany Draco kiedy go tak bardzo potrzebuje i nawet nie raczył przyjść i sprawdzić jak się czuje?
Powstrzymuje się od wylania z siebie łez i okazania jaka jestem słaba.
Od mojego od-znakowania minęło dwa tygodnie ani razu nie widziałam się z Draconem jedynie zajmowałam się zaległymi pracami domowymi i w przeciągu paru dni byłam do przodu z tematem ze wszystkich przedmiotów.

-Nie bądź niemądra Victoria.
Hermiona zaczęła podnosić z ziemi przedmioty stawiając je na swoim miejscu.
-Gdybyś ty pozbawiła go znaku i miała na karku całą armię Śmierciożerców chodziłabyś spokojnie i się nie ukrywała?
Jej słowa zgasiły mnie doszczętnie powodując ze brakło mi jakichkolwiek argumentów.
-Pani Promfey powiedziała ,że możesz dzisiaj wyjść jeżeli ma być to dla ciebie jedyna dobra wiadomość.

Jedyna ?

-Hermiono zaczekaj !
Nim zdążyłam się podnieść dziewczyna wyszła z pomieszczenia zostawiając mnie samą.

Jak powiedziała Hermiona po dwóch godzinach mogłam już wyjść co było dla mnie ogromną ulga bo siedzenie lub leżenie na okrągło nie było moją ulubioną czynnością przez tak długi czas.
Z tego co wiadomo Draco zaczął się ukrywać lecz jedynym miejscem do którego mógł się udać w Hogwarcie był pokój życzeń.
Pokonałam długie korytarze w końcu znajdując się w jej wnętrzu od razu kierując się w miejsce gdzie powinien być Draco.

Zdyszana stanęłam przy szafie wyobrażając sobie ,że chłopak zaraz się tu pojawi i wypowie jakikolwiek przeprosiny po to bym mogła zaraz rzucić się mu w ramiona.
Lecz ta chwila nie nastąpiła nawet po odczekaniu paru długich chwil.
Nie zwlekając z czasem pomaszerowałam do lochów słysząc po drodze jakieś wołania z gabinetu Snape'a.

Hermiona ?

Otworzyłam drzwi za pomocą zaklęcia widząc jak z pomieszczenia wypada przyjaciółka.

-Wieża astronomiczna!

-O czym ty mówisz ?

-Biegnij tam!
Działając pochopnie ruszyłam biegiem w wyznaczone miejsce dostrzegając panującą bitwę pod wieżą.

Wszędzie padały zaklęcia niektóre leciały w nieokreślonym kierunku a niektóre godziły innych w różne części ciała.
Poczułam silne szarpnięcie za ramię a gdy się odwróciłam dostrzegłam bladego i przestraszonego jak nigdy Dracona.

-Co się stało ?!
Przekrzykuje gwar czując jak Draco przyciska mnie do swojej klatki.

-Przenieś nas w spokojne miejsce!
Wykrzyczał a ja skupiając pełna uwagę na wspomnieniu przeniosłam nas w miejsce które wracało do mnie przez dwa tygodnie w myślach.

-Teatr?
Syknął szeptem Draco kiedy znaleźliśmy się w ostatnim pustym rzędzie.

Rozejrzałam się dookoła wszystko było takie same jak poprzednio z wyjątkiem ludzi robiących próbę przed występem.

-Kim są te dzieci?
Na dźwięk doniosłego głosu mężczyzny aż podskoczyłam opierając się na Draconie by uniknąć styczności z ziemią.

-Sven zajmij się tym !
Ze sceny zszedł wysoki żylasty mężczyzna podążający niespokojnie w naszą stronę.
-Nie możecie tu wejść bez pozwolenia małolaty.
Odezwał się zachrypniętym głosem ciągnąc nas do wyjścia.

-Ma pan na imię Sven?
Wybełkotałam potykając się przy wyjściu.

-Tak i nic ci do tego wandalu, a teraz zjeżdżajcie.
Odwróciłam się z posadzki w jego stronę dostrzegając jak zamierza wrócić do pomieszczenia lecz moje słowa przerwały jego wykonywaną czynność.
-Sven King?

-Kim jesteście ?
Odwrócił się łapiąc nas oboje mocno za ręce po czym teleportując na dach budynku.

Znajdowaliśmy się w Paryżu ?
Wieża Eiffla dominowała nad wszystkimi budynkami a ulice zalewała fala tłumów.

-Mów kim jesteście !
Zagroził Draconowi czerwono-włosy.

-Jestem twoją siostrzenicą a on jest moim..przyjacielem.

Mężczyzna puścił chłopaka wiercąc mnie ze zdziwienia wzrokiem.
-Victoria ?
Usiadł obok mnie na zimnej ziemi łapiąc w ręce moją dłoń.
-Dlaczego tu przyszłaś ? W ogóle jakim cudem o mnie wiesz ? Twoja wiedza o szerszych korzeniach miała być ściśle trzymana w tajemnicy.

W sekundę zmienił swoje zachowanie z agresywnego gościa w zatroskanego chłopaka bo nie ukrywajmy wygląda cholernie młodo.
-Szczerze mówiąc dopiero teraz wiem kim jesteś i jak wyglądasz.
Zaśmiałam się nerwowo podnosząc z ziemi.

-To skąd ?
Nie dokończył widząc jak Draco rwie się do wtrącenia w zdanie.
-Victoria dostała list ,że ma cię znaleźć i poprosić o pomoc w odnalezieniu spadku twojego ojca.

-On nie żyje ?
Twarz wuja pobladła po chwili wracając do naturalnych odcieni.

-Nie wierzę ,że tak było Wu-

-Sven.
Dokończył,nakazując mówić do siebie po imieniu.
-Ja również wątpię moja droga, sama wiesz ,że my jesteśmy nie przewidywalni.Mamy to w genach.
Poczochrał mnie po moich włosach uśmiechając się zadziornie.
-Chodźcie do mojego domu ,przecież nie będziemy tak siedzieć cały czas na dachu.
Zachęcił nas gestem dłoni podążając w stronę żelaznych schodów przyczepionych do boku budynku.

-Przyjaciel mówisz ? Kiedy spadłem na tak niską rangę hm?
Odezwał się Draco do mojego ucha upewniając się ,że Sven znajduje się w odpowiedniej odległości.

-Wszyscy nie muszą wiedzieć co nas łączy.
Posłałam mu lekki uśmiech by nie wyglądało to zbyt oschle a zarazem sztucznie.

-Ale ja liczę na to ,że wszyscy kiedyś będą wiedzieć o naszym zajebistym związku.
Wyszczerzył zęby w uśmiech co do końca nie wiedziałam jak zrozumieć.

-Co masz na myśli ?

-Ile mam na was czekać ?!
Rozniósł się głos czerwonowłosego dobiegający z dużej odległości , prawdopodobnie zszedł już na dół.










NieobecnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz