Rozdział 29

5K 241 10
                                        


Szybkim krokiem opuszczam szkolny statek, przyglądając mu się dobrze ostatni raz.
Szkoła różniła się o wiele bardziej od Hogwartu, jedyna wspólna cechą był budynek, również zamek.
Jak narazie nikt nie zwrócił na mnie uwagi, czuję się o wiele pewniej kiedy każdy uważa mnie za tło.
-W końcu ostatni rok, i skończy się zrzędzenie Pani. Troviden.
Podniosłam spojrzenie z nad ziemi wbijając je w dziewczynę kołyszącą przede mną biodrami.
-Mam dość już tej szkoły, moje paznokcie są w opłakanym stanie prawie po każdej lekcji walki.
-Nie przesadzaj, od tej wody tutaj moje włosy są bardzo przesuszone.
Bo to jest szkoła a nie spa księżniczki?
Prychnęłam cicho pod nosem, starając się podsłuchać od kogoś jakieś nowiny.
Na prawo grupa chłopaków zawzięcie rozmawiała o nowych miotłach, tuż po lewej szła grupka osób z mojej klasy a za nimi Krum w obstawie kolegów.
Mamy się zachowywać jakbyśmy się nie znali i tego będę się trzymać, bo w sumie dzięki niemu prawdopodobnie sobie poradzę.
Przeszliśmy do wielkiej sali, zajęliśmy miejsca na trybunach, zrobionych z ciemnego drewna.
Ja usiadłam na samym końcu, tuż pod ścianą nie raczac ściągać z głowy czerwonego kaptura.
Jak wszyscy zebrani tutaj, mamy specjalne mundurki w kolorze czerwonym :czerwona koszule, koszulkę, peleryne oraz czarne spodnie lub spodenki. Buty w dowolnym zakresie ale równie więkrzość uczniów nosiła pod kolor.
W porównaniu do Hogwartu w naszej szkole nie było powitalnej uczty. Dla pierwszoklasistow zostawał przedstawiany regulamin oraz oprowadzanie po szkole, a starsi uczniowie wykorzystywali swój czas na spędzanie go w gronie znajomych lub zajmowali się swoimi sprawami.
Część uczniów wynajmowalo domki w obrębie szkoły lub mieszkało w domach bractw, niektórzy mieszkali po prostu w szkolnych dormitoriach.
Ja przez jakiś czas należałam do bractwa, nic specjalnego choć więkrzość uważa należenie do bractwa za coś wyjątkowego.
W przemówienie dyrektora oraz niektórych nauczycieli, niespecjalnie się wsluchiwalam.
Wedrowalam wzrokiem po twarzach uczniów, co jakiś czas przyglądając się Krumowi.
Nie żeby mnie coś specjalnie do niego ciągnęło ale intrygowało mnie jego zachowanie i wygląd.
Draco jednak ma w sobie to coś co nie pozwala mi od niego odejść, choć nasza relacja nie byla i nie jest zbyt miłosna, to staram się myśleć, że kiedyś wyjdziemy na prostą.
Więkrzość uczniów udała się po wszystkim na dwór zamku. Chłopcy grali w tutejszą popularną grę, dziewczyny zawzięcie rozmawiały, biorąc pod uwagę więkrzość. Oczywiście niektórzy wygrzewali się do słońca pod drzewami, a niektóre pary szczebiotały do siebie na stronie.
W Hogwarcie nie jest już bezpiecznie, zapewne dzieci są paskudnie traktowane..
Nie mogę zaprzatac sobie tym głowy zbyt często, napewno sobie poradzą, a Harry przyjdzie im z pomocą.
-Kogo my tu mamy..
Usłyszałam znajomy głos, odwracając się w jego kierunku dostrzegłam Mike'a. Mojego dobrego kumpla sprzed kilku lat uczęszczania do tej placówki oświaty.
-Mike.
Wtuliłam się w niego na powitanie, czując ostry zapach Whisky.
-Darowałbyś sobie.
Skwitowałam, robiąc mu miejsce na ławce.
Siwowłosy opadł na oparcie, rozkładając nogi swobodnie.
-Twój kuzyn i jego świta mają dobre trunki, trzeba spróbować w życiu wszystkiego prawda?
Poprawił niedbale grzywkę patrząc mi prosto w oczy.
-Wypiękniałaś od kiedy ostatnio cię widziałem.
Przejechał językiem po zębach nie krępując się spojrzeć na mój dekold.
-Nie przesadzaj.
Odwróciłam się, poprawiając zapięcia przy pelerynie.
-Wiesz, że nad tym nie panuje.
Otoczył mnie ramieniem przysówając się bliżej.
-Mike, ogarnij się, co w ciebie wstąpiło.
Odepchnęłam go czując się oburzona jego zachowaniem, gardzę ludźmi zachowującymi się tak po alkoholu.
-Zgrywam się tylko. Przecież wiem, że masz kogoś, jak mu tam? Draco Marsraj?
Prychnął śmiechem, co skutkowało spojrzeniem w nasza stronę kilku osób.
-Daruj sobie, od kiedy mnie nie było zmieniłeś się na zwykłego chama.
Zabrałam z ławki torbę zarzucając ją niedbale na ramię, ruszając prosto w stronę szkoły.
-Nic ci nie poradzę, że kręcisz połowę szkoły.
Poczułam jak rumieniec wypala mi się na twarzy. To tylko przez ten alkohol gada jakieś bzdety. Zawsze byłam nie zauważalna i taka będę jeszcze przez ten rok, o ile nie wrócę do Hogwartu sprawdzic jak się mają sprawy z Draconem.
Podążając na skróty dostrzegłam moja kuzynkę w gronie tak samo wysoko ustawionych w chierarchi dziewczyn w szkole.
Już miałam się teleportować by nie napatoczyć się na złą wymianę słów z nimi, ale właśnie tą czynność przerwał mi wbiegający we mnie chłopak.
-Patrz jak chodzisz ślamazaro!
Wykrzyczał biegnąc dalej.
Ślamazaro?
Wyciągnęłam różdzkę celujac w jego buty by związać sznurówki i spowodować jego upadek.
Już nie będę taka obojętna.
Chłopak wywrócił się lądując twarzą na trawie.
Podniósł się poprawiając buty i posyłając mi groźne spojrzenie.
-To nie szlachetne rzucać zaklęcia od tyłu.
Popchnął mnie w bark pokazując jak wiele dzieli nas różnica wzrostu.
-To nie szlachetne być damski bokserem.
-Jak mnie nazwałaś?
Podniósł o tyle głośno głos, że zebrało się wokół nas kilka osób.
-To co słyszałeś, DAMSKI BOKSER.
Wyraźnie podkreśliłam prowokując go do sprzeczki.
Zabawmy się.
-Wyzywam cie na pojedynek!
Zrzucił z siebie bluzę zostając w koszulce z emblamentem szkoły.
-Zatańczmy.
Prychnęłam, odpinajac pelerynę.
Po tej czynności usłyszałam za sobą głośne pogwizdy ze strony męskiej.
Dziewczyny skanowały mnie od góry do dołu, nie przejmowałam się tym. Wykonałam tradycyjne gesty i stanęłam twarzą w twarz z przeciwnikiem.
Jakiś chłopak z tłumu przecisnal się na sam przod torując miejsce Krumowi.
Posłał mi spojrzenie pełne drwiny, a zapewne jemu kompanowi co wywnioskowałam po jego uśmiechu w jego kierunku, bezgłośne "Łatwizna".
Nie bądź taki pewny.
Chłopak nie szczędził sobie niczego, atakował mnie z intensywnym skupieniem.
I choć poczułam lekkie zaskoczenie, radziłam sobie, bo o wiele trudniejszym dla mnie przeciwnikiem był Krum.
Chłopak pełen satysfakcji nie spodziewał się, że oberwie ode mnie. Tłum uczniów powiękrzył się reagując na każde zaklęcie krzykiem lub komentarzami.
Ignorowałam to, poszłam na całość.
Przeciwnik tracił siły, widziałam jak stara się trzymać gardę, bezskutecznie.
Ostatnie moje zaklęcie miało w niego trafić ale nasze różdżki wyleciały w powietrze,lądując tuż na trawie.
-Żadnych walk bez nadzoru nauczyciela.
Wysoka siwa i dobrze zbudowana kobieta stanęła miedzy nami piorunując nas chłodnym wzrokiem.
-Panno Dark, dobrze pani nie wróciła i już szuka sobie pani problemów? Widzimy się jutro po zajęciach w północnej wierzy, obydwoje. A tobie Celey, Mamusia przysłała wełniane ochraniacze na zajęcia.
Wszyscy dookoła parsknęli śmiechem, zaś on podniósł swoją różdzkę podchodząc i rzucając w moją stronę:
-Jeszcze tego nie skończyliśmy Czarnokrwista.
Czarnokrwista?
Cały tłum rozszedł się w swoją stronę, zostawiając mnie z kilkoma pytaniami na sumieniu.
-Nieźle Vica.
Krum stanął przedemną zakładając ręce na piersi.
-Ale nie wariuj już na samym początku bo sobie narobisz problemów.
Posłałam mu delikatny uśmiech, nie wiedząc co na to odpowiedzieć.
-Mimo wszystko powodzenia, jutro masz pokazać pełną klasę na zajęciach.
Rozczochrał mi włosy po czym udał się w stronę szkoły.

NieobecnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz