Rozdział 40

3.7K 219 17
                                    

Victoria
Przedzieram się przez tłum uczniów zebranych wokół Harrego, Hermiony i Rona i kiedy spotykam się wzrokiem z przyjaciółką piszczymy jak dziesięciolatki rzucając się sobie na szyję.
Olać wszystkich, liczy się tylko to, że żadnemu z nas nic się nie stało.
-Nareszcie.
-W końcu.
Jedyne to co zdołałyśmy z siebie wyrzucić. Po chwili odrywamy się od siebie słysząc wiwaty na cześć ich powrotu. Dołączam do nich ściskając jeszcze raz kilkakrotnie Hermionę.
-Pora pokazać im kto tu rządzi.
Potter rusza w stronę wyjścia z pomieszczenia z całą hordą uczniów na plecach zwartych i gotowych do bitwy.

Jakiś czas później... Kiedy Voldemort zbliża się do ataku.

Stoję w wierzy i spoglądam na nadmierzajacą armię Voldemorta. Twardo trzymam różdżkę w dłoni, drugą trzymając dłoń Dracona.
-Tam są twoi rodzice.
Mówię jakbym mogła wypatrzec ich z tłumu, obarczająco spoglądać na ich decyzję. Która sama kiedyś popełniłam.
-I twój ojciec.
-On nie jest moim Ojcem, nigdy nim nie był. To tylko pieprzony dawca spermy.
Na samą myśl skręca mnie w środku, a obrzydzenie wzrasta z każdą sekunda możliwości spotkania go.
-Jest tylko plugawym Śmierciożercą, zabij go, nikt nie będzie cię za to osądzać. On z uśmiechem na ustach sam pozbawiłby cię życia.
-Masz rację. Absolutna rację.
Spoglądam w jego kierunku napotykając oczy które tak bardzo kocham. 
Draco przyciąga mnie do siebie, zwilżając usta by były gotowe do pocałunku.
-Za nim się wszystko zacznie, obiecaj mi, że przeżyjesz.
Szepczę w jego usta, przerzucając dłonie na jego kark.
-Zrobię wszystko co w mojej mocy Vica, żeby uratować nas obydwoje, nie tylko samego siebie.
Łączy nas w pocałunku, gładząc mnie po włosach, w drugiej dłoni tak samo jak ja dzierżąc różdżkę.
Spoglądam ku górze dostrzegając rozpadającą się osłonę otaczającą mury Hogwartu.
-Spójrz. Już czas.
Mówię ostatni raz zatapiając się w ramionach Dracona.

NieobecnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz