Rozdział 30

4.8K 240 49
                                    


Dzisiejszego dnia zajęcia ze sztuki walk odbywały się na zewnątrz, zważając na sprzyjającą pogodę.
-Dzisiaj zrobimy sobie krótki test, zobaczymy czy pamiętacie wszystko z 6 klasy.
Nauczycielka skupiła na mnie swój wzrok, wywołując moją kuzynkę by wybrała sobie rywala.
Czy one serio muszą robić mi to celowo?
Dalej ta dziecinna zabawa w uprzykrzanie mi życia ma się toczyć, po prostu wiem, że ta mała franca wybierze mnie do walki.
-Chyba nie muszę mówić kto dziś będzie obolały wracał do łóżka wieczorem.
Prychnęła a w jej ślady poszła jej świta.
Kiedy nie wyłaniałam się z tłumu, choć wszyscy wiedzieli, że to mnie miała na myśli nie zwracali w moją stronę wzroku.
Po wczorajszej walce z rzekomym Celeyem, wszyscy chyba zmienili zdanie, że nie będę ślamazarą.
-Kogo w końcu wybrałaś bo nie mamy całego dnia?
Siwowłosa stanęła w rozkroku tuż przez uczniami obracając w palcach własną różdzkę.
-Victoria Dark.
Wyciągnęłam z kieszeni różdzkę poprawiając po drodze kucyka jednocześnie częstując kuzynkę kpiącym wzrokiem.
-Kiedy chciałaś chlać alkohol w nocy byłaś milsza.
Szepnęłam do niej kiedy się przed sobą ukłaniałyśmy.
-Daruj sobie Słonko te zgryźliwe teksty, nigdy nie będziesz tak wysoko jak ja.
Po odejściu kilku kroków rozpoczęła się walka.
Zwinne uniki i szeptane pod nosem zaklęcia były nieustannie trudna techniką do opanowania.
W pewnym momencie odczułam ból ciągnący się od prawej dłoni po łokieć, coś było nie tak z moją różdżką.
Po chwili straciłam lekko na skupieniu czego skutkiem było oberwanie w lewe ramię.
Musiałam to skończyć.
Pod wpływem pulsującej ręki zdołałam użyć zaklęcia lustra, polegającego na odbiciu zaklęcia w przeciwnika które zamaskowałam innym by przeciwniczka nie była w stanie się uchronić.
Upadła na trawę gotowa do dalszej walki pokazując, że nie chce kończyć.
-Koniec tego, Victoria gratuluję umiejętności, myliłam się w stosunku do twoich możliwości.
Nie odpowiedziałam na jej pochwałę, olałam wszystkich siadając pod drzewem i penetrujac wzrokiem przedramię i z wyrzutami zerkajac co chwila na różdzkę.
0.7.00.7.0
Liczby jak tatuaż wylały mi się drobnym drukiem w miejsce bólu, choć nie zajmowały tyle co sam bolący obszar. Wygląda mi to na jakieś przynależenie do grupy, czy zakonu. Coś takiego przecież samo się nie pojawi. Choć sama pieczątka przynależności robi się przez osobę która ma nas przyjąć.
-Dark, co się dzieje? Poszłaś jak spłoszona.
Mike zajął miejsce obok mnie na trawie badawczo skanując mnie od góry do dołu doszukujac się jakiś oznak które mogłyby świadczyć o moim zachowaniu.
-Nic co mogłoby cie interesować.
Westchnęłam podnoszac się bo w żadnym stopniu nie mam ochoty z nim rozmawiać po wczorajszej sytuacji.
-Hej, nie musisz mnie tak oschle traktować jasne?
Podniósł się zagradzajac mi drogę.
-Mike, chce żeby między nami było w porządku ale nie możesz sobie kpić z mojego dotychczasowego życia, mam na myśli Dracona.
-Wybacz, to przez to, że czuję się o ciebie zazdrosny. Od ostatniego spotkania stałaś się taka zajebistą laską, że zaczynam żałować, że wcześniej się za ciebie nie zabrałem.
Odparł a jego bladą twarz wypełnił rumieniec.
Nie spodziewałam się po nim takiej odpowiedzi, nie chciałabym go tracić ale nie mogę mu dać satysfakcji, że będziemy razem. Zakocha się a ja poczuje się winna, że będzie to jednostronne uczucie.
-Posłuchaj. Wiem, że to głupie ale nie wróciłam tu po to żeby naprawiać stare znajomości i szukać nowej miłości.
Przesunęłam palcami po włosach, rozglądając się na ćwiczących uczniów.
-Wróciłam żeby mieć schronienie, szuka mnie banda Voldemorta a Durmstrang to jedyne bezpieczne miejsce. Tak mi się aczkolwiek wydaje.
-Znam cie bardzo dobrze, nie wysiedzisz tu tyle czasu. Lepiej myśl jak stąd się wyrwiesz żeby nie mieć przesrane.
Skinął głową w stronę Dyrektora który zawzięcie rozmawiał z Krumem.
Pupilek nauczyciela.
-Planuję zdać półrocze, wynieść się stąd a dalej wszystko zostaje pod znakiem zapytania. Wróciłabym do Hogwartu ale Śmierciożercy tam panują...
-Kombinujesz jak styknac się z Draconem co?
-Mhm-przytaknęłam obracając w dłoni różdżkę.
-Zależy mi żeby tam wrócić, ale tak żeby ujść z życiem.
-Nie angażuj się we wszystko sama Vici, twój facet powinien ci załatwić taryfę ulgową. Sam jest Śmierciożercą. Na jego miejscu załatwiłbym ci spokój. Czy nie od tego jest chłopak żeby sprawić dziewczynie bezpieczeństwo?
-Wiem o co ci chodzi ale on...
Urwałam, bo właśnie dotarło do mnie, że Draco mógłby przełamać swój strach i zrobić koło dupy niektórym Śmierciożercą.
-Vica, spokojnie. Ogarniesz to, a ja idę zaliczyć walkę, trzymaj się do potem.
Poklepał mnie delikatnie po plecach ruszając w stronę uczniów.
Muszę teraz coś załatwić...

*Draco*

-Żałosne bachory..
Splunąłem w kierunku gowniarzy idąc szybkim krokiem ku sali lekcyjnej.
Hogwart, ah ten pieprzony gowniany Hogwart.
Żałuję, że nie mogę uczęszczać do Durmstrangu jak normalni czarodzieje którzy chcą wnieść coś wartościowego do swojego życia. Jeszcze ta pieprzona tęsknota za Victoria, kiedy ja ostatnio się tak zajebalem? A no tak, na imprezie u Pansy kilka tygodni temu. Zastanawia mnie czasami to, że często jestem chodząca ciotą przy Victorii, rozklejam się jak jakiś dzieciak. Brakuje mi jej do cholery...
Mimowolnie uderzyłem pięścią w ścianę czując przeszywający ból w kostkach.
-I co się gapisz szlamo!?
Puściłem spojrzenie pełne goryczy jakiemuś przypadkowemu dziecku.
Jaki ja jestem żałosny, wyżywam się na dzieciach. Ale jakie to jest zabawne.
Wpadłem do klasy w połowie lekcji, nikt mnie nie upomniał, w końcu byłem tutaj normalnie traktowany jak to powinno być od samego początku. Magia Czarnego Pana.
Przez okno wpadł puchacz siadając na mojej ławce.
-Dawaj mi to.
Wyrwałem z jego nóżki list ignorując jego parszywe pochukiwanie.

Drogi Draco

W Durmstrangu mam się o wiele lepiej niż w Hogwarcie, ale brakuje mi twojej bliskości która bardzo chciałabym zaspokoić. Potrzebuję twojej inetrewncji w kilka spraw, jeżeli chciałbyś nadal zaspokajać moje potrzeby twojej obecności.
A mianowicie potrzebuję ściągnięcia ze mnie namiaru poszukiwanej bo nie jestem już sługą Voldemorta, a chciałabym wpaść w intymne odwiedziny.

Twoja Victoria.


-O cholera.
Kilka osób puściło mi spojrzenie ale szybko się odwróciły by się ze mną nie spotkać.
Założyłem jej kod zabezpieczający żeby była nie widzialna na wszelakich rzeczach śledczych i aby nie była namierzana. Chyba to do niej jeszcze nie dotarło co to za cyfry. Swoją drogą są liczbami do odblokowania moich drzwi w sypialni oddzielnej od reszty osób w całej szkole. Król potrzebuje prywatności.
Ostatnio Victoria stała się gorącą sztuką, gdybym mógł to bym ją nie wypuszczał z łóżka, no ale cóż.
Pora żebym zastraszył te ciołki tutaj bo już mam tego dość, a w końcu jestem Malfoyem szmaty.

NieobecnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz