Rozdział 36

4K 196 10
                                        


-A ten ci się podoba?
Draco przesunął mi pod nos zdjęcie jednego z domów do sprzedania.
-Elewacja jest paskudna.
Skrzywiłam się zaglądając kolejny raz z przekąsem za okno.
Chłopak wypuścił ciężko powietrze z ust domyślając się o co mi chodzi.
-Chciałbym naprawdę żebyś stąd wyszła.
-To zrób coś żeby tak było.
Westchnęłam podnoszcząc się z łóżka.
Monotonia dopadała mnie coraz bardziej, miałam wyjść stąd już jakiś czas temu, nie powinno się to tak ciągnąć.
-Posłuchaj, chciałbym żebyś wyszła ale nie potrafię. Wszystko spadnie na mnie, mogę zginąć.
-A mógłbyś przestać ciągle myśleć o swojej zasranej egoistycznej dupie? Daj już spokój, obiecujesz mi dom, ale do cholery kiedy się tam przeniesiemy co? Wiesz kiedy? Nigdy!. Mam cie juz po dziurki w nosie!.
Gdybym mogła wyszłabym stąd, zostawiając go ale jedyne co mogę zrobić to skryc się w łazience.
-VI! Otwórz, porozmawiajmy!
Drzwi mimo wszystko były zamknięte, gdyby chciał to by je mógł bardzo szybko otworzyć zaklęciem. Chcę żebym miała trochę prywatności.
Po niecałej godzinie, bo tak mi się zdawało, wyszłam z łazienki nie zastając chłopaka w pokoju.
Rozejrzałam się po nim, nie dostrzegłam nigdzie mojego plecaka, panicznie zaczęłam się za nim rozglądać zastanawiając się gdzie mógłby być,to jedyna moja osobista rzecz, więc jest nie uniknione, że tak łapczywie zaczęłam się za nim rozglądać.
Po chwili do pokoju wszedł Draco z obiektem moich poszukiwań w ręce.
-Trzymaj.
Rzucił mi go, z wyrazem twarzy jakby miało się coś zaraz stać.
-Po co go brałeś?
Pytam podchodząc do niego bliżej.
-Schowałem ci do niego rzeczy które nie mogłaś mieć będąc w tym pokoju, jest tam twoja różdżka ale nie używaj jej.
Chłopak zamyka za sobą drzwi rozglądając się czy nikt nie chciany się nie pojawił.
-Posłuchaj, będziesz musiała uciec.
-Teraz?
Pytam zszokowana, patrząc w osłupieniu na Dracona.
-Musimy ich wrobić, że na mnie napadłaś i ukradłaś mi różdżke jasne? Teraz podejdź tu do mnie i mnie uderz, zabierz moja różdżke, pod żadnym pozorem nie używaj swojej bo masz założony na niej namiar kiedy rzucisz jakiekolwiek zaklęcie, pojawią się od razu śmierciożercy. Potem wyjdź z tego pokoju, zbiegnij schodami ukrytymi za obrazem na końcu korytarza, hasło to "Jaśmin w blasku nocy" na dole będą drzwi które wychodzą na tył domu, stamtąd przeteleportuj się gdzie chcesz ale nigdzie nie zostawaj na dłużej, nasz stary domek jest najlepszym rozwiązaniem żebyś się tam skryła.
Podeszłam chwiejnym krokiem do chłopaka, a on gotowy przyjąć cios wystawił szczękę.
Nie zrobiłam tego od razu, podeszłam i rzuciłam mu się na szyje, złączyłam nasze usta w pocałunku. Delikatnie przygryzając jego wargę.
-Jesteś gotowy?
Pytam kiedy uwalniam się z jego objęć, z których napewno nie chciałabym wychodzić przez długi czas.
-Tak.
Szybko zamachnęłam się uderzając go w policzek. Chłopak lekko się zatoczył wpychając mi w rękę swoją różdżkę.
Rzuciłam na niego zaklęcie żeby nie mógł się ruszyć, ostatni raz go pocałowałam szepcząc mu do ucha, że niedługo się spotkamy i go kocham.
Wybiegłam na korytarz biegnąc we wskazanym mi kierunku. Podeszłam do ostatniego obrazu wymawiając hasło do czarnowłosej dziewczyny która bez żadnych komentarzy otworzyła mi przejście.
Schody były dość kręte ale na samym ich końcu dostrzegłam drzwi.
Zaklęcie uderzyło w zamek po czym wybiegłam na czyste powietrze rozglądając się czy nikogo nie ma w pobliżu.
Skupiłam się wyobrażając sobie domek letniskowy  w lasku, w którym spędziłam z Draconem noce.
Wyobraziłam sobie jego kontury, coraz bardziej skupiając się na detalach, biała weranda, bujane krzesła, cudowny morski zapach. Sekundę po tym poczułam nieprzyjemne szarpnięcie, pewna, że za moment ujrzę miejsce mojego przystanku.
Otworzyłam spokojnie oczy.
To był ten dom.
Co prawda owinięty jest pajęczynami, niegdyś przepiękne świece teraz miały widoczne ślady brudu. Widać, że nikt go nie odwiedzał ani o niego nie dbał.
Otwierając drzwi zastałam nieład,szybkim ruchem różdżki doprowadziłam wszystko do czystości, czarując miotły stojące w kącie i ściereczki, by same starły kurz znajdujący się na meblach.
Odetchnęłam z ulgą, pewna, że narazie nic mi nie grozi. Ale zbyt długo nie mogę pozostać w tym miejscu, potarłam liczby na przedramieniu, ufając im bym nie musiała zbyt prędko się stąd wynosić.


NieobecnyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz