👬ROZDZIAŁ 14👬

22.3K 1.9K 1.1K
                                    

DRUGI NA DZIŚ;*

Wyszedłem od Bonnie pod wieczór. Słońce zabarwiło się na jasno pomarańczowy kolor i znikało powoli za horyzontem.

Postanowiłem skrócić sobie drogę do domu i pójść przez szkolny plac przy przedszkolu.

Mój wzrok zatrzymał się na chłopaku, który siedział na jednej z huśtawek ze spuszczoną głową. Patrzyłem na niego dopóki nie uświadomiłem sobie kogo tak naprawdę widzę.

Miałem się już nie wtrącać, ale...

Podszedłem do Dylana i usiadłem na wolnej huśtawce obok niego.

Szatyn uniósł głowę i spojrzał na mnie lekko zaczerwionymi oczami.

Płakał?

- Czy ty przestaniesz mnie w końcu śledzić? - spytał, przecierając sobie oczy dłonią.

- Tym razem nie śledziłem. - wyjaśniłem.

- Tym razem? - uniósł brwi.

Zrobiło mi się głupio, bo w sumie przyznałem się, że go wcześniej śledziłem.

- Jak sprawy z ośrodkiem? - zmieniłem szybko temat.

- No właśnie...możesz mi wyjaśnić pewną rzecz? Dlaczego moja matka miała już tam zarezerwowane miejsce? - zapytał, patrząc na mnie srogo.

- Sam kazałeś mi znaleźć coś dobrego. Kai dał mi namiary na ośrodek, a ja tam zadzwoniłem aby się wszystkiego dowiedzieć i tak jakoś wyszło, że zarezerwowałem. - wyszeptałem ze wzrokiem wbitym w swoje buty.

Przez chwilę panowała cisza między nami i zastanawiałem się czy może po prostu nie wstać i pójść stąd.

- Zabrali ją. - odezwał się nagle Dylan - Nie chciała iść, chociaż mówiłem, że to dla jej dobra. Skończyło się na tym, że wykrzyczała iż mnie nienawidzi. - wyznał.

- Na pewno tak nie jest. Była pewnie zła, ale przemyśli wszystko i wycofa to co powiedziała. - stwierdziłem, ciesząc się w duchu, że Dylan rozmawia teraz ze mną normalnie, bez żadnych doczepek, nienawistnych spojrzeń czy gróźb.

- Dlaczego mi pomagasz? - Dylan spojrzał na mnie - Nie rozumiem tego. - westchnął.

- Chciałem dowiedzieć się czegoś o tobie, co mógłbym wykorzystać abyś dał spokój mi i Bradowi. Tylko, że przez to, czego się dowiedziałem, zrobiło mi się ciebie szkoda. - postanowiłem powiedzieć prawdę.

- Nie potrzebuję litości. - burknął, bo najwyraźniej moje słowa w jakiś sposób go rozdrażniły.

- Nie lituję się nad tobą. Chcę po prostu pomóc. - odrzekłem.

Dylan westchnął głośno, pewnie nadal nie rozumiejąc czemu chcę mu pomóc, ale w sumie to ja sam tego do końca nie wiedziałem.

Może dlatego aby znów móc usłyszeć ten jego dźwięczny śmiech, który słyszałem gdy mył psa w klinice albo dlatego aby już nigdy nie słyszeć jego płaczu, który usłyszałem gdy wybiegł z bloku po kłótni z matką?

- Nienawidzę was, wiesz o tym? - odezwał się szatyn - I choćbyś rozwiązał za mnie wszystkie problemy, ja nadal będę nienawidził takich jak ty. Mój własny ojciec zostawił mnie, moją matkę i siostrę, bo jak to powiedział, zakochał się w kimś innym. Okazało się potem, że zostawił nas dla faceta. - prychnął ze złością.

Spojrzałem na niego z szokiem.

- Matka nie mogła się z tym pogodzić. Zaczęła pić, a ojciec kompletnie się od nas odciął. No cóż...pewnie jest szczęśliwy ze swoim kochankiem i nawet nie obchodzi go fakt, że jego była żona leżała pijana gdy miała pilnować Caludię. Wypadła z balkonu na chodnik z czwartego piętra. Nie wiadomo czy kiedykolwiek się obudzi. Pół roku temu wywalili mnie i matkę z mieszkania. Od tamtej pory mieszkam w tej ruderze. Więc daruj sobie tą swoją pomóc, bo nic nie jest w stanie sprawić abym był ci wdzięczny! - podniósł głos i zauważyłem jak bardzo mu teraz drży.

No Homo (Dylmas)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz