👬ROZDZIAŁ 55👬

16.3K 1.3K 572
                                    

Perspektywa: Theo

Był dzień balu, ale zamiast na niego, skierowałem się do domu Parker'ów.

Wszedłem do środka bez pukania, bo traktowałem już to miejsce jak własny kąt.

- Lalka? - usłyszałem głos Mike'a z kuchni.

- A spodziewałeś się kogoś innego? - zaśmiałem się i zdjąłem marynarkę, kładąc ją na oparciu kanapy.

- W sumie to zawsze może przyjść do mnie któryś z moich pięciu kochanków. - odparł z sarkazmem.

- No tak, zapomniałem. - przewróciłem oczami i wszedłem do kuchni- Masz jakieś normalne ubrania? - spytałem, bo miałem na sobie garnitur.

Założyłem go tylko po to aby rodzicie myśleli, że idę na bal z prawdopodobnie jakąś dziewczyną.

- Po co? Wyglądasz gorąco. - Mike uniósł kącik ust w górę.

- Niewygodnie mi w takich ciuchach. Co robisz? - zajrzałem mężczyźnie przez ramię i dostrzegłem truskawki, a obok rozpuszczoną czekoladę.

- W takim razie zdejmij je. Tobie będzie wygodnie, a ja będę miał wspaniałe widoki. Same plusy! - uśmiechnął się - I przygotowałem na dziś coś słodkiego. - złapał jedną truskawkę w palce by potem zanurzyć ją w czekoladzie, a następnie przysunął mi ją do buzi.

Otworzyłem usta, patrząc cały czas mężczyźnie w oczy i zjadłem słodką truskawkę. Zaraz potem wsadziłem sobie jego ubrudzonego czekoladą palca do ust i zlizałem ją z niego.

- Jak tak dalej pójdzie, to wlądujemy w łóżku szybciej niż planowałem. - puścił mi oczko, na co zachichotałem. (rapsy level 500)

Mike przyciągnął mnie w swoje ramiona, na co z przyjemnością się w niego wtuliłem.

- To co? Film i truskawki? - zaproponował.

- Może być. Byle byśmy gdzieś usiedli abym mógł cię dalej przytulać. - wyszeptałem mu w koszulę.

- Od ostatniej imprezy stałeś się straszną przylepą. Ale lubię to. - stwierdził.

- Bo mnie kochasz, a ja ciebie. - wyjaśniłem.

Mike odchylił głowę i spojrzał mi w oczy z uśmiechem.

- Zawsze będę cię kochał, laleczko. - uśmiechnął się, a potem złączył nasze usta w czułym, powolnym pocałunku.

Perspektywa: Nate

Zbiegłem po schodach do kuchni aby zrobić sobie herbaty. Zastałem w niej moją matkę, która siedziała przy stole i ukrywała twarz w dłoniach.

- Co się stało? - spytałem od razu.

Usiadłem obok niej i położyłem w geście wsparcia rękę na jej ramieniu. Mama spojrzała na mnie załzawionymi oczami.

- To koniec. Za szybko pozwoliłam aby Nick się tutaj wprowadził. Nie układało nam się od dawna, a dziś oficjalnie to zakończyliśmy. - wyznała.

Uchyliłem lekko usta z szoku.

- Ale...co z Cody'm? - zapytałem niepewnie.

- Nick i jego syn wyprowadzają się na drugi koniec miasta. Nick znalazł tam jakieś mieszkanie. - oznajmiła.

Nie wiem czemu, ale powinienem przecież czuć ulgę. Od początku chciałem aby Nick i jego dzieciak znikli z mojego życia, ale kurwa teraz jest mi tak smutno i nawet nie wiem dlaczego!

Chociaż może przez to, że zdążyłem trochę polubić Cody'ego. Do kogo teraz będę się przytulał w nocy?

Posiedziałem jeszcze chwilę z matką, a potem wróciłem do swojego pokoju. Ku mojemu zdziwieniu, fiołkowooczy leżał zwinięty w kulkę na moim łóżku.

- Nie pomyliłeś przypadkiem pokoi? - spytałem, kładąc kubek z herbatą na stoliku.

- W-wyprowadzam s-się. - wyksztusił niewyraźnie chłopak i to jeszcze płaczliwym tonem.

Zmarszczyłem brwi i usiadłem obok leżącego Cody'ego.

- Wiem. Przed chwilą mama mi powiedziała. I dlatego płaczesz? - zdziwiłem się.

Nagle chłopak zerwał się do siadu i nawet nie wiem kiedy, rzucił się na mnie, mocno przytulając. Przez pierwsze dziesięć sekund byłem jak posąg, bo tak mnie to wystraszyło, ale potem odwzajemniłem niepewnie i delikatnie uścisk. Ostatnio coraz bardziej się do mnie lepił, a dokładnie od imprezy z której nic nie pamiętam.

- J-ja n-nie ch-chce. - zapłakał młodszy.

- Hej, spokojnie. - wyszeptałem łagodnie.

- N-nie zostawiaj mn-mnie. - wymamrotał poprzez łzy, a ja lekko się spiąłem na jego słowa.

Nigdy nie byłem dla niego uprzejmy, więc dlaczego tak się do mnie przywiązał? Może od zawsze chciał mieć brata?

- Wiesz, że na to nic nie poradzimy. - westchnąłem, a Cody jeszcze bardziej się we mnie wtulił i powoli zaczynało brakować mi powietrza.

Skąd u tego dzieciaka tyle siły?

- Zaraz mnie zmiażdżysz. - upomniałem, na co chłopak nieznacznie rozluźnił ręce, ale nadal płakał, a ja nie wiedziałem co robić.

Mogłem go olać, mogłem kazać mu iść płakać gdzie indziej i może bym tak zrobił gdyby nie fakt, że niedługo on będzie na drugim końcu miasta i nie będę go widywał na codzień. Ba, nawet nie wiem czy spotkam go gdzieś przynajmniej raz w miesiącu! Chociaż...

- Chyba mam pomysł. - zacząłem, na co Cody odchylił głowę w tył i spojrzał na mnie, jednocześnie wycierając rękawem policzki - To, że twój ojciec rozstał się z moją matką, nie oznacza, że my nie możemy się widywać. Zawsze możesz tutaj przyjechać. Autobusy kursują codziennie, tak? No i zawsze ja mogę wpaść także do ciebie, tylko będziesz musiał wysłać mi adres. - wzruszyłem ramionami.

- Na-naprawdę chcesz się z-ze mną widywać? - spytał z niedowierzaniem.

- A czemu nie? Będzie mi nudno tutaj bez ciebie. Komu ja będę teraz dogryzał, co? - uśmiechnąłem się lekko.

Fiołkowooczy odwzajemnił uśmiech i ponownie mnie przytulił, ale tym razem spokojniej.

- Jakoś to będzie. Nie martw się tym. - dodałem.

- J-ja chciałbym ci coś po-powiedzieć, ale b-b-boję się, że będziesz zły. - wyszeptał cichutko w moje ramię.

- Zepsułeś mi rower? - domyśliłem się.

Zabiję go jak to zrobił!

-N-nie. - zaprzeczył.

No i masz szczęście, dzieciaku!

- To o co chodzi? - spytałem.

- A-ale obiecaj, że nie b-będziesz zły. - wymamrotał.

Przewróciłem oczami.

- Nie będę. - zapewniłem.

Chyba.

- B-bo t-ty mi...mi się pod-podobasz. - wyksztusił chłopak, jąkając się gorzej niż zwykle.

- Zaraz...co? - zdziwiłem się, zastanawiając czy się przypadkiem nie przesłyszałem.

Nadal zdezorientowany na maksa, patrzyłem nieprzytomnym wzrokiem jak Cody odchyla głowę, a potem bardzo delikatnie przykłada swoje usta do moich.

Tego się za cholerę nie spodziewałem! Domyślałem się po tym w co ubrany śpi chłopak, że jego orientacja na pewno różni się od tej pospolitej, ale nigdy nie przypuszczałbym, że ja mu się podobam w jakikolwiek sposób!

I mimo tego, że byłem zszokowany jak diabli, to jednak zauważyłem jak doskonale jego usta pasują do moich i nie potrafiłem nie oddać tego niewinnego pocałunku.

I może oszalałem, no ale to on zaczął, tak?

Zresztą teraz przez resztę tego dnia będę mógł podziwiać jego mocno zarumienioną twarz.

Bo obok tego na pewno nie przejdzie obojętnie.

I nie jestem pewien, ale chyba ja też nie.

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

W załączniku: Mike

No Homo (Dylmas)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz