👬ROZDZIAŁ 28👬

27.2K 1.8K 1.5K
                                    

Właśnie szykowałem się do wyjścia, kiedy do pokoju wszedł Theo.

- Hej. - rzucił krótko, po czym wybrał ciuchy ze swojej torby i zamknął się w łazience.

Podszedłem pod drzwi od mniejszego pomieszczenia.

- Coś długo cię nie było. - powiedziałem, zerkając na okno za którym robiło się już ciemno.

- Ta. - usłyszałem.

- Nie było cię też rano na zwiedzaniu lasu. - zacząłem niepewnie.

- Rozmawiałem z Mike'm. - wyjaśnił, po czym drzwi od łazienki się otworzyły, a w nich stanął Theo przebrany w czyste ciuchy.

- I co? Wyjaśniliście sobie wszystko? - zaciekawiłem się.

- Tak. - przytaknął, rozglądając się po pokoju i wyglądając tak jakby chciał zakończyć ten temat - Wychodzisz gdzieś? - zapytał.

- Idę się przejść, chociaż nie będę długo chodził, bo muszę się spakować na jutro. - wyjaśniłem i zacząłem kierować w stronę drzwi, ale przystanąłem gdy mój wzrok spoczął na ręku chłopaka - Chyba już wiem na czym polegała twoja "rozmowa" z Mike'm. - zachichotałem, na co Theo złapał za poduszkę.

Wybiegłem na zewnątrz ze śmiechem, uciekając przed puchową poduchą, która trafiła w drzwi.

- Będziesz spał na dworzu! - usłyszałem jeszcze jego groźbę i bardziej się roześmiałem.

Ruszyłem powolnym krokiem przed siebie. Na terenie rezerwatu gdzie niegdzie pozapalały się latarnie, oświetlając drogę do każdego domku. Nie cieszyłem się za bardzo, że pobyt tutaj się skrócił. Teraz będę widzieć Dylana tylko w szkole. Chyba, że znów odwiedzę go któregoś dnia w klinice i pomogę umyć Szczęściarza.
Uśmiechnąłem się na samą myśl spędzenia czasu z szatynem i ze zwierzakiem, któremu już wybaczyłem "przyjemną" kąpiel w balii.

- Znowu mnie śledzisz? - usłyszałem gdzieś z boku i aż podskoczyłem ze strachu.

- Dylan...- wyszeptałem z ulgą - Nie strasz mnie! - ochrzaniłem go, po czym usiadłem obok niego na drewnianej ławce przy dużym domku - I wcale cię nie śledzę. - dodałem z oburzeniem.

- Tak, ty zawsze przypadkiem na mnie trafiasz. - odparł z sarkazmem.

Spojrzałem na twarz szatyna i znów pojawiło się we mnie to pragnienie aby pocałować chłopaka.

- W sumie lepiej, że jutro wracamy. Nie było mnie dwa dni w szpitalu. - westchnął, patrząc w przestrzeń przed nami gdy ja lampiłem się na niego jak upośledzony.

- Dwa dni to nie jest dużo. - stwierdziłem.

- Wiem, po prostu odwiedzałem Claudię codziennie i jakoś mi teraz dziwnie, nie robiąc tego. Tęsknię za nią. - wyznał.

- Już jutro ją zobaczysz. - posłałem mu lekki uśmiech.

Tak bardzo chciałem aby siostra Dylana się obudziła ze śpiączki, ale wiem, że to nie jest takie łatwe. Istnieje opcja, że nigdy może się nie wybudzić lecz o tym wolę nawet nie myśleć.

Szatyn spojrzał na mnie i widząc mój uśmiech, sam też uniósł lekko kąciki ust w górę.

- Przydałoby się również odwiedzić matkę w ośrodku. Chyba nie jest już na mnie zła, jak myślisz? - spytał.

- Myślę, że nie jest. - odparłem, skanując wzrokiem jego twarz, nie mogąc się powstrzymać aby na niego nie patrzeć i założę się, że gdyby życie było kreskówką, miałbym teraz dwa małe serduszka w oczach - Myślę, że ona cię bardzo kocha, ale nie okazywała tego, bo się zagubiła w życiu. - dodałem.

No Homo (Dylmas)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz