👬ROZDZIAŁ 54👬

19.6K 1.3K 310
                                    

W szkole zaczęło się szaleństwo przez nadchodzący bal. Brad już zmawiał się z Minho, tak samo jak Kai z Bonnie. Tylko Theo nie chciał iść, decydując, że woli spędzić wieczór z Mike'm u niego.

Jeśli chodzi o mnie, marzyłem o tym aby iść z Dylanem na ten bal. Cały czas wyobrażam sobie jak tańczymy w pięknych garniturach przy wolnej muzyce pośród innych wirujących po parkiecie par. Muszę go tylko spytać czy pójdzie ze mną, ale boję się, że przez to iż na balu będzie cała szkoła, chłopak się nie zgodzi, bo to by się równało z jego ujawnieniem.

Jak zawsze po ostatnim dzwonku, odprowadzałem szatyna do siostry, której stan nadal się nie polepszył.

- Dylan? - zaczepiłem go niepewnie.

- No co tam? - spojrzał na mnie.

- Bo wiesz, zbliża się ten bal i tak pomyślałem, że może chciałbyś pójść? - spytałem.

- To znaczy, jako para? - upewniał się.

- Dokładnie. - przytaknąłem.

- Tommy, nie wiem czy to dobry pomysł. Będą tam wszyscy ludzie ze szkoły plus nauczyciele. Każdy myśli, że się bardzo przyjaźnimy. Jakieś tam łapanie za rękę jest ignorowane, ale gdybyśmy przyszli razem na bal, wtedy jak na tacy będzie wszystko widać. Lepiej skorzystajmy z pomysłu Theo i też spędźmy razem wieczór. - zaproponował.

Zrobiło mi się smutno, ale rozumiałem go. Po prostu nie był gotowy i muszę szanować jego decyzję. W związku trzeba myśleć także o drugiej osobie, a nie tylko o tym czego ja chcę.

- Jeśli mam spędzić z tobą ten wieczór, to oczywiście jestem za. Możemy iść do mnie i pooglądać filmy w łóżku. Przyszykuje jakieś jedzenie i będzie fajnie. - uśmiechnąłem się, zastanawiając jednocześnie czy czasami ja sam siebie nie chcę przekonać do tego pomysłu, a nie Dylana.

No i co na to powie ojciec?

- Okej. - szatyn zatrzymał się przed szpitalem i spojrzał na mnie - A wpadniesz dziś po pracy? - spytał.

- Pewnie. - posłałem mu ciepły uśmiech.

- To narka! - krzyknął, kierując się do budynku.

Nie chciało mi się iść do domu, więc pomyślałem, że wpadnę do Brada, chociaż z drugiej strony, wiedziałem, że każe się tym na jeszcze większe przygnębienie, bo niebieskooki będzie gadał pewnie tylko o balu.

Napisałem do przyjaciela. Odpowiedział, że bez problemu mogę do niego wpadać. Tak więc zrobiłem.

Chwilę potem byłem już u Brada. Do domu wypuściła mnie jego matka, więc od razu skierowałem się do pokoju niebieskookiego.
Wszedłem do środka i zastałem chłopaka jak prawie leży na podłodze i zagląda pod szafę.

- Co robisz? - zdziwiłem się.

- Zamknij drzwi i uważaj na czym stajesz. Wypuściłem Lucusia żeby trochę pobiegał i...emmm...tak jakby wsiąkł. - wyjaśnił.

- Jesteś głupi. Wiadomo, że takie gryzonie uciekną gdy je się wypuści. - westchnąłem i zająłem miejsce na łóżku.

- Ale nie Lucuś. On jest inny. - zaprzeczył Brad.

- Ty jesteś inny. - skomentowałem.

Przyjaciel usiadł po turecku na podłodze i spojrzał na mnie pytająco.

- Co ty taki nie w humorze? - zdziwił się.

- Dylan nie chce iść ze mną na bal. - powiedziałem smutno - Ale go rozumiem. Nie jest gotowy na ujawnienie. - dodałem po chwili.

No Homo (Dylmas)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz