Kiedy nocka?

10 1 0
                                    

Godziny mijały szybko,aż za szybko. Jednak nuda ich nie ominęła,niestety tematy do rozmów im się skończyły.Leżeli i się na siebie patrzyli.
-EJ a może na dwór wyjdziemy?-zaproponowała Quen
Wszyscy się zgodzili.od razu po wyjściu dziewczyny weszły na drzewo i zaczęły się wygłupiać.Chłopach usiedli na zimnych schodach.
-Moon?-mówił złodziej-A ty o co jesteś na mnie zły?Bo już nic nie rozumiem ...
-No wiesz...Byłeś i nadal jesteś moim naj przyjacielem,ale nie mogłem patrzeć jak ty z Niemym tak dużo gadacie i jak spędzaliście razem tyle godzin...No ja ją wcześniej znałem.
-Już rozumiem.Ale już jest w porządku?Tak?
-Chyba tak.
-Masz nadal tamten naszyjnik?
-Naszyjnik...?A ten...Nadal go mam w pokoju.Pod poduszką.Ty masz też?
Chłopak bez odpowiedzi wyją z pod koszulki czarny łańcuszek z jakby odererwaną połową słońca.
-No wreszcie nie zgubiłeś czegoś.
Rudy chłopak się zaśmiał patrząc Moonowi w fioletowe oczy.
-Tyyyy,kurwa pijesz?
-Nie czekamy na noc?Pamiętasz co się stało ostatnio gdy za dnia chlałeś?!
-No nie
-Jak go nie?
-No,najebanh byłem!
-Hehe,racja pijaku skurwysynu.
-Huehuehuehue
Taka wesoła chwila jak zawsze,nie mogła długo trwać.Niemy spadła z drzewa.Na ziemi kurczowo trzymała się lewej ręki.
-O kurwa!-krzyknęła Quen
-O chuj!Wszystko w porządku?!-krzyknął Złodziej,który później od Moona podszedł do niej
-Tak tak!-powiedziała dziewczyna pokazując swoją rękę,miała ją wygiętą nie naturalnie mocno-To się zagoji
-Złodziej won po coś do no...no...Złamań czy coś!-rozgazał Moon podnosząc dziewczynę.Zauważył tobiero,że jest w bardzo lekka.Wszedł z nią do pałacu i położył na sofie.Po chwiliweszły dziewczyny.
-Ktoś tu zna się chodziarz trochę na medycynie?-zapytała Luna podnosząc jedną butelkę wody.
-Ja-podniosła zdrową rękę Niemy.
-No to kurwa zajebiście-powiedziała Quen słysząc to trzymała głowę rękoma.
-Przecierz To nas chroni,mi nic nie będzie...-powiedziała połamana słabym głosem.Moon zdją z niej bluzę,bo było duszno,a ta jeszcze chciała km odlecieć.Luna podała wodę,po którą niedawno się schylała.
-Będzie k.-powiedziała Luna.
-Mocno boli?-zapytała się Quen
-Nie kurwa łaskocze w chuj.-odpowiedziała.Pół godziny minęło zanim Złodziej przyszedł z bandażami oraz dwoma szerokimi,płaskimi,trochę długimi kijkamu i trójkątna chustą.
-Kurwa,wreszcie.-powiedziała Quen
-Nada się?-zapytał Złodziej stojąc w drzwiach.
-Niepierdol tylko dawaj.-powiedziała Luna ciągnąc go do Niemego.-Tu mnie  nastawiaj Niemego.
-Jestem Złodziejem,nie lekarzem!-krzykną lekko zdenerwowany-Ona nie umiera!
-Złodziej kurwiu,pomozesz czy tylko będziesz trzeć mordę?-zapytała Niemy z podejrzanie spokojnym głosem.
-Ale ja się nie znam na ty!
-Niepierdol tylko no....Przyłuż jeden ten kij-mówiła spokojnym głosem,a on wszystko powdarzał-teraz niech ktoś ci to potrzyma,potem drugi na drugiej stronie....
-No,Moon weź mnie to trzym.
-Teraz owijaż to bandażem i chustę to wiesz jak się robi.
-Oqqq,jeszcze dziś ci załatwię te przeciw bólowe leki...-mówił robiąc to co mu kazała-Więc nocki nie będzie?
-Nie,chyba -powiedziała Quen z smutkiem
-Oki....Kiedy nocka?
-Złodziej no!-powiedział Moon podnosząc głos.
-Oj no,żartować se nie pozwalają....
-Złodziej!-krzyknęła Niemy z irytowaniem
-Dobra to ja już nic nie mówię.
******dzień później******
Quen z Luną siedziały nad jeziorem,gadały jak zawsze o mało ważnych lub bardzo ważnych sprawach.Moon z Niemym siedzieli na dużym tarasie i tak samo jak dziewczyny gadali.Godzinę wcześniej był jeszcze Złodziej z lekami przeciw bólowymi i na sennym,bo z bólu nie dało się zasnąć oraz może komuś będą potrzebne.Nagle spadł śnieg.Niemy się ucieszyła,tak samo jak Quen i Luna.Złoto oka dziewczyna wypiegła z tarasu,prawie się wywalając.
-O nie...-powiedział do siebie Moon,wiedział,że ich szczęście nie będzie długo trwać,bo jak śnieg zacznie mocno sypać to jedynie będą zkasani na pomoc Złodzieja,na demona To lub na szczęscie,że nie zamarzmą i nie padną z głodu,odwodnienia.

Pamiętniki PsychopatówWhere stories live. Discover now