żyli,żyli i nie żyli

6 0 0
                                    

Po dwóch dniach nie obecności dwóch chłopaków,w radiu zaczęli nadawać o masowej śmierci w nie tylko naszym mieście.W wymienianych z ich miasteczka był Natan czyli Złodziej oraz Jeremiasz czyli nasz jakrze zacny Aki.Mogli wymienić wszystkich,ponieważ tu bardzo mało osób zmarło....tylko w tej miejscowości małej.
-Ah!-przestraszyła się Niemy-Oni nie żyją!NIE ŻYJĄ!
Moon siedzący obok tylko się patrzał na nią,bez uczuć powiedział:
-No i?
Quen i Luna spojrzały się na niego.Też słyszały wiadomość z radia.
-Twój kuzyn nie ŻYJE,twój przyjaciel NIE ŻYJE!-wrzasnęła Luna-Czy to nic takiego dla ciebie?!
-Wiesz...-zaczął mówić chłopak-biorąc pod uwagę ile pili,ile ćpali i ile palili oraz,że na razie jesteśmy śmiertelni....To nic się nie stało.
Nastała chwilowa cisza,Niemy podtrzymywała płacz,a Luna wściekłość na Moona.
-Hmmm.....-zamamrotała Quen-Z kąd policja wiedziała,jak mają na imię!?
Chłopak westknął i oparł się o siecisko.
-Szkoła....Złodzieja raz złapali....Aki jest znany z tego,że większość jego ofiar dało się od ratować....Dużo osób nas zna...Bardzo dużo....-powiedział chłopak
-Aaaaaaaaaa,no tak....Szkoła....
-Szkoła....-poturzyła Niemy,zmarszczyła brwi-Szkoła.....
-No to takie więzienie dla analfabetów-wyjaśniła Luna
Najniższej dziewczynie zaczeła znowu lecieć krew.
-Hehe...Mówiłam o planie?Hehe....-mówiła przez postrzymywany śmiech-Mówiłam?Czy nie?!Hehehe....
Moon wytarł krew zciekającą z nosa jego ukochaniej i odpowiedział
-Nie,mi nic o tym nie wiadomo...
-Mi też!-powiedziała Quen
-Ja chyba.....Wiedziałam-powiedziała Luna łącząc fakt,że wcześniej jak mówiła o szkole też leciała jej krew.
-Więc,mam taki plan związany ze szkołą....że w czasie lekcji ich napadamy....Dziewczyny kradną,a my zabijamy.
-Za mało nas jest!-zwrócił uwagę na ten mały szczegół.-By musieli inni do nas dołączyć....Też niezapominaj,że da nas się zabić!
-No właśnie....-mówiła zciszonym głosem Quen- Jesteśmy śmiertelni.....Możemy umrzeć jak Aki i Złodziej....
-Możemy,ale nie musimy.-powiedziała pewnie dziewczyna.
-No jak zaatakujemy,jak znowu będziemy ponad śmierć....-mówił Moon-Może się udać....Jeszcze podpalimy i będzie dobrze,nikt "nie ucierpiał",hehehe.
-Racja....-Nastała chwila ciszy.Ale ci którzy mają zwierzęta wiedzą,że przy nich długo nie może być cicho,Tina strąciła szklankę z sokiem pomarańczowym.
-Tina!-Krzyknęła właścicielka zwierzęcia,podchodząc i zbierając szkło
-Niemy!-mówił Moon podchodząc i zbierając szkło z podłogi-Ja to posprzątam,bo ty jeszcze się skaleczysz.
Dziewczyna wstała machając głową.
-I dla tego mam małe zwierzątko.-powiedziała Quen
-Które przegryzło kabel od telewizora- szptną Moon wstając i wyrzucając resztki szklanki.
-Oj.....no tam.....-powiedziała spoglądając na okno.
-Em....Ej?-mówiła Luna-A może.....z okazji tego,że jest nawet ciepło.....i jest wiosna,byśmy mogli,wreszcie przenieść się do tego teatru?Albo gdzieś tam....?
-Możemy też do psychiatryka,który jest opuszczony i daleeeeeko od tego miejsca.Mało kto o tym miejscu mówi....-powiedział Moon
-Psychiatryk?Idealne dla nas....-powiedziała Quen
-Jestem za tym!-krzyknęła Niemy,biorąc małego lisa na ręce.
-No to będzie psychiatryk,jak chcecie.
-Jasne,że chcemy!Lepsze to niż teatr w którym będzie nudno....-powiedziała za wszystkich Luna.
-No to niech będzie.
Dwie godziny później,zaczęli się pakować.Wcześniej ustalili,że jutro punkt czwarta idą.Więc zabrali trochę rzeczy Złodzieja,bo miał kilka ciekawych rzeczy np.Zdjęcie jego z Moonem....

Pamiętniki PsychopatówWhere stories live. Discover now