Wielkie podziękowania dla niebieskiecukierkiii za wykonanie cudownej okładki dla ,,Sojusznicy" - reylo.
😊😊😊😊😊😊😊😊😊😊😊😊😊Ten rozdział dedykuję wszystkim, którzy wytrwale śledzą losy tego reylo.
Głos to motywacja,
dodanie do biblioteki - bycie na bieżąco.Kylo Ren
Czerwona postać znowu mnie ściga. Tym razem nie jestem w lesie, ale w środku niszczyciela. Docieram do mojej kajuty i już chcę zamknąć dzwi, gdy czyjaś ręka łapie mnie za szatę. Nadbiegają pozostali przeciwnicy, a każdy ma w ręce niebieski miecz świetlny. Osoba, która przed chwilą mnie złapała - teraz puszcza mnie, a następnie popycha na podłogę. Tracę równowagę, upadając na twarz. Z nosa cieknie mi krew, ale kobieta patrzy na mnie niewzruszona.
- Czego chcesz? - pytam cicho, tamując krwotok.
Blondynka prycha tylko, a potem zadaje kopniaka w brzuch. Zwijam się w kłębek, a jej towarzysze śmieją się ze mnie.
- Taki los spotyka tych, którzy są bezduszni do końca... - kobieta przykuca obok mnie - Nie jest mi ciebie żal, to ty zgotowałeś sobie taki los... miałeś tyle szans... Wysłano nawet tą złomiarkę z Jakku.
- Nie nazywaj jej tak! - krzyczę, ale ona wbija we mnie swój szklisty wzrok.
- To ty mnie nauczyłeś, tak o sobie myśleć. Jestem przecież nikim.
Teraz to dostrzegam - postać zmienia się w Rey, ale nie w tą pełną nadzieji, dobrą oraz honorową, ale w tą potężną i mściwą. Taką, która wykonuje rozkazy bez zaczerpnięcia opinii od swojego sumienia.
- Rey... - próbuję ją jakoś ubłagać, ale odciąga ją ode mnie Dameron.
Posyła mi lodowate spojrzenie, a potem bierze miecz i zadaje mi cios ostateczny.Przebudzam się zlany potem.
To drugi sen tej nocy, który wydaje się być jakimś ostrzeżeniem. Siadam na pryczy, zakładam buty i ubranie - mocą otwieram drzwi, wychodzę. Przemierzam korytarz jak najciszej umiem. Próbuję odszukać swoją siłą telepatycznąa - Rey, ale bezskutecznie. Jedna wielka cisza. Zatem musi spać. Im prędzej ją obudzę, tym prędzej
z nią porozmawiam. Moc kieruje mnie do niewielkiej sali, gdzie śpi około trzydziestu szturmowców. Kilku z nich śpi w hełmach, paru spadło z łóżek, a dwóch zasneło przy kartach. Gdyby wiedzieli o mojej wizycie - wszystko było by na błysk, a oni sami stali by na baczność. Jednak obecnie w tym chaosie trudno jest mi się skupić.
Gdzie schowała się Rey? Otwieram drzwi szafy, ale jest pusta. W pokoju nie ma innych mebli, więc zaczynam zaglądać pod łóżka - jedynie stare pudełko po jakiejś grze i szklana butelka.
Zdenedwowany opieram się o ścianę, uważnie analizując to miejsce. I zauważam bardzo istotny szczegół - pasmo włosów wypadających z hełmu. Przedzieram się pomiędzy śpiącymi, dochodzę do dzjewczyny i nachylam się nad nią.
- Bardzo sprytnie. - mówię jej nad uchem, a ona gwałtownie staje na nogi. - Kostium. Imponujące.
Ściąga maskę, opierając ją na biodrze. Nic nie mówi, a jedynie skanuje mnie wzrokiem. Szuka jakiegoś znaku, że się nawróciłem? To się zdziwi.
- Rey, jak mam pogodzić ze sobą ambicje z miłością?
Brunetka mruży oczy, jakby źle widziała oraz przekręca głowę.
- Jaką miłością? - dopytuje, a jej głos jest mocny.
- Do ciebie. - odpowiadam bez namysłu.
- Nie przyszłam tu po twoje zaurocznie. - prycha - Wróciłam, aby dać ci ostatnią szansę na odwrócenie się od ciemnej strony mocy. Poza tym, czy Ren potrafi kochać? - jest nieugięta i niezwykle poważna.
- Ren nie, ale Ben tak.
- Przyjąłeś przezwisko Kylo, a teraz chcesz powiedzieć, że nagle nie należysz do zakonu Ren? - podnosi lekko głos, na co leżący w kącie żołnierz podnosi głowę. Zdezorientowany wstaje i salutuje mi pośpiesznie. Nie spuszcza jednak z oczu Rey, która z kolei wpatruje się we mnie. To jedna z najtrudniejszych decyzji mojego życia, a brunetka jedynie podkreśliła wagę mojego wyboru. Muszę go dokonać i owieram usta, aby go ogłosić.
CZYTASZ
Sojusznicy (reylo)
FanfictionKylo Ren mianował się Najwyższym Wodzem i przysięga zrównać z ziemią wszystkich rebeliantów. Po czasie zaczyna mieć pewne wątpliwości, ale czy wolno mu się wycofać? Rey wierzyła, że jej rodzice wrócą... nie traciła nadziei, że Finn odzyska przytomn...