Seventeen

655 62 11
                                    

Dziękuję za Wasze komentarze, które motywują mnie do dalszego pisania. Opinia na temat tego reylo jest dla mnie bardzo ważna, dlatego po przeczytaniu tej części mam dla Was parę pytań 😀

Kylo

Stoję przed wielim stołem, na którym leży pakt. Pożółkłe stronnice ksiegi są rozłożone przodem do mnie i zdają się być zwykłymi... jednak to na nich spoczywa moja przyszłość. Rey stojąca po drugiej stronie uważa tak samo. Odczytuję dokładnie jej myśli i dochodzą do wniosku, iż cierpi.
Trudno.
Nie mogę nic na to poradzić.
To jedyna droga.
Musi tak być.
To równowaga między jedną siłą, a drugą.

Zdobywam się na odwagę i podpisuję umowę jako pierwszy. Staram się, aby ręka mi się nie trzęsła, ale przegrywam. Lekko rozmazany napis utwierdza mnie kim jestem - Kylo Renem. Podaję marker dziewczynie, która posyła mi nienawistne spojrzenie. Tak, gniew z pewnością kiedyś sprowadzi ją na właściwą stronę.

- Nie wahaj się. - mówię oschłym tonem.

Rey staje w rozkroku, prostuje się i mierzy we mnie czarnym kolorem:

- To ty jesteś rozdraty, a nie ja. To ty cały czas się wahasz. - odpowiada spokojnie, przemyślanie, powoli akcentując każdy wyraz.

Powatarzam je sobie w myślach, podczas gdy ona kreśli niewyraźny, wręcz nieczytelne słowo. Nie ma to jednak większego znaczenia - strażnicy pokłaniają się nam a potem zabierają księgę. Robią to jedynie przez szacunek na mnie, bo Rey nie jest nową przywódczynią, a jedynie jednym z aktów umowy.
Nie liczy się dla nich, a więc z pewnością nie będą wykonywać jej rozkazów. Ma to swoje dobre, jak i złe strony. Do tych pierwszych należy to, że mistrzyni Jedi nie będzie mogła uciec potajemnie, a do tych drugich, że ktoś może jej zaszkodzić. Postanawiam przydzielić jej eskortę oraz stałych wartowników.

- Od dzisiaj wasza piątka będzie osobistymi strażnikami Rey. - warczę do imperialistów w czerwonych strojach.

Posłusznie przytakują, lecz odchodzą z grymasem na twarzach. I... jeszcze czymś.

Z pogardą dla dziewczyny.

Z brakiem szacunku do jej osoby.

Do jej pochodzenia...

Dla jej wyborów i przeszłości.

Spoglądam ponownie na moją rebeliantkę. Jej psychika jest bardzo zmęczona, lecz stara się to ukryć pod zdrowym ciałem fizycznym. Ma muskulaturę godną licznych treningów.

Rey

Przydzielono mi szarą, wręcz mroczną kajutę pełną srebrnych ozdób. Przedstawiają potwory, fale morskie, a także napis:

,, Najwyższe prawa rozpoczną potężną erę"

Nie rozumiem o czym mówi ten cytat, mogę się jedynie domyślać. Zresztą będę miała dużo czasu
na rozwiązanie tej zagadki. Słyszę charakterystyczny dźwięk. Odwracam się w stronę drzwi. Stoi w nich kobieta w stroju szturmowca, jednak bez hełmu.

- Fn 56189. - przedstawia się.

- Przyszłaś...? -pytam zdenerwowana.

- Najwyższy Wódz rozkazał mi towarzyszenie ci. Mam pilnować twojej osoby. - wchodzi do środka, zamyka drzwi za sobą i kładzie maskę na maleńkiej pryczy.

Jeśli mam jej zaufać muszę wniknąć do jej umysłu. Znajduję w nim kim jest.

- Trea! - wykrzykuję jak oparzona.

Blondynka o zielonych oczach, wyskokiego wzrostu to siostra Alderana.

- Pani... - odzywa się równie zestresowana i zszokowana co ja, gdy wchodzi kolejna kobieta - szturmowiec.
Ma ona krótkie włosy w odcieniu brudnego jeziora. Jej twarz przecina blizna podobna do tej, którą zrobiłam Kylo.

- To Nolia. - wyjaśnia siostra padawana - Jest najwierniejsza maszemu przywódcy i będzie sprawdzać twoje bezpieczeństwo.

Ren oszukał Alderana -od początku wiedział gdzie one są! Mijam dziewczyny. Trea łapie mnie za ramię, ale zrzucam ją. Wybiegam na korytarz.
Z emocji kręci mi się w głowie, ale mimo to nie daję za wygraną. Uciekam moim ochroniarką, napotykam jakiegoś admirała.
Jego kpiący uśmieszek nie zchodzi mu ze straszliwie pomarszczonej, wstrętnej buzi.

- Pokój Rena. - prycham, chcąc uzyskać informacje gdzie mam się udać.

Mężczyzna jest łysy i niższy ode mnie,a mimo to zadziera nosa. Wpatruje się we mnie z pogardą.

- Pokój Rena. - powtarzam.

- 56 kajuta, w lewo proszę. - odpowiada po chwili namysłu. Nie unika mi uwaga, że ocenia moją postawę. Dzięki mocy wiem, że zakwalifikował mnie do niezdarnych dziewuszek. Na odchodne rzucam w jego stronę:

- Kontroluj myśli, admirale.

Znikam za zakrętam, pozostawiając osłupiałego starca.
Chcę ,aby bał się mocy.

Dostrzegam kajutę. Strażnicy nie chcą mnie wpuścić, ale powalam ich zręcznym kopniakiem. Wchodzę do środka.
Krwisty dywan rozciąga się przez olbrzymie pomieszczenie. W oczy rzuca mi się także to samo zdanie, które jest wymalowane w mojej przestrzeni. Rozglądam się i dostrzegam sylwetkę Kylo Rena pod prawą ścianą. Ma skrzyżowane ręce na piersi i nic nie mówi. Przerywam niezręczną ciszę.

- Kłamca. Jak mogłeś oszukać Alderana?

- Ach, oto chodzi... - zawiesza się. - Nie jestem w nastroju do rozmów, wyjdź.

- Ani myślę.

- Mam zawołać szturmowców?

- Nie masz prawa.

- Dlaczego?

- Na papierze jestem... - zamieram. Nie dokończę tego argumentu. - Wyjdę.

- Żoną. - mówi.

Milknę. Czuję wstyd za swój niewyparzony język. Jak mogłam to powiedzieć? To jawna zdrada Ruchu Oporu, któremu tyle zawdzięczam. Zdrada Lei, Luka, Hana, Damareona, Finna, Rose...

- Przestań się zadręczać. - rzuca krótko czarny rycerz.

- Żałuję tego paktu. - wyjaśniam.

- Uratowałaś ich ,więc to była dobra decyzja.

Pytania:

Czy podoba Wam się wplatany wątek siostry Alderana?

Co sądzicie na temat Rey? Czy jej myśli nie są chaotyczne?

I czy macie jakieś spostrzeżenia?
Np. do fabuły lub postaci?

Dzięki Waszym odpowiedzią na poprzednie zapytanie, wiem że wolicie perspektywę Kylo Rena. Dlatego skupiam na nim większą uwagę.

Do następnego rozdziału!

Sojusznicy (reylo)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz