Dziś dzień Gwiezdnych Wojen... Wszystkiego dobrego!
BEN
- Wkrótce na świat przyjdzie księżniczka. - uśmiecha się promiennie Rey.
Lekko zmieszany całą tą sytuacją stoję jak wryty. Nie myślałem o sobie jak o księciu, ale tak jest. Odziedziczyłem ten tytuł po matce.
- Nie cieszysz się? - pyta Dameron.
- Bardzo. - zmuszam się do grymasu.
To nie to, że nie chcę mieć córki, ale raz iż wolałbym syna, a dwa tutaj nie jest teraz bezpiecznie. Spora liczba osób Nowego Porządku knuje przeciwko naszej parze. Rey jednak nie dostrzega tego zagrożenia, nawet po awanturze z Anthonym. Czlowiekiem, który ma mrok w sercu, ale wstyd mu jest zdradzić własną siostrę.
- Mayline? - upewniam się - A skąd wiesz, że będzie to ona?
- Przeczucie. - szepcze głaszcząc brzuch.
- Ale jesli będzie to on... - ciągne temat - Nazwiemy go...
- Kochanie. - szczypie mnie w rekę na co milknę - Mayline nie bedzie chlopcem.
- Jak wolisz.
Przypatrujacy sie nam Poe Dameron usmiecha się szczerze.
- Moje gratulacje. - klepie mnie przyjacielske w plecy, co jest pierwszym aktem pojednania z jego strony.
Jakiś czas później...BEN
- Co się tam dzieje?! - drę się na droida medycznego, który wierci się nerwowo.
- Medyczka zakazała odwiedzin. - odpowiada mechanicznym głosem.
- Co ty bredzisz! - rzucam go w kąt.
- Medyczka zaka... - mówi dalej.
- Zamknij się! - kopie go najmocniej jak potrafię.
Rey nie ma już od dobrych trzynastu godzin. Porod tyle nie trwa, prawda? Cos musiało się wydarzyć. Brunetka nie odpowiada na moje telepatyczne sygnały, a wiec nie jest przytomna. Wyczuwam tylko jej cierpienie pomieszane ze smutkiem.
- Przykro mi. - lekarka wlasnie wyszła z obszernej kajuty.
Chowam głowę w dłoniach. Jestem przygotowany na najgorsze.
- Nie udało nam się uratować przyjaciółki pana żony.
Zaraz? Co?
- Loretta rodziła? - nie dowierzam.
- Tak, Moc poczeła w niej dziecko.
- Ale... - wytrzeszczam oczy.
- Powiedziała, że jej synkiem zajmie się pan z Lady Rey. - unika mojego wzroku.
A wiec jednak będę mieć przyszywanego syna.
- Ma na imię Reric. - przekazuje mi informacje, po czym zaprasza mnie do odwiedzin żony.
Widze ją na pierwszym łożu, tuli na rękach dwoje dzieci. Jedno ma czarne włosy, a drugie jaśniutkie.
- To okropne. Takie maleństwo... a już bez matki. - płacze.
Biore od niej malego chłopczyka
i kłade mu rękę na czole. Tak, Loretta nie kłamała - jest w nim wielka Moc.- Najdroższa, to dziecko narodziło się za sprawa Mocy. Po śmierci Loretty jest ono nam pisane. Musimy zadbać, aby dzieci wychowywały się razem. Może wmówimy kiedyć chlopcu, że jest naszym rodzonym?
- Nie. - przerywa mi żona -To nie ja go urodziłam kosztem własnego życia. Rericowi należy się prawda.
Przytakuję jej.
Cdn.
Losy Mayline oraz Rerica będą kontynuowane w książce
,,Obie strony Mocy". Stąd ten rozdział jest bardzo przydatny dla lepszego poznania bohaterów.

CZYTASZ
Sojusznicy (reylo)
FanfictionKylo Ren mianował się Najwyższym Wodzem i przysięga zrównać z ziemią wszystkich rebeliantów. Po czasie zaczyna mieć pewne wątpliwości, ale czy wolno mu się wycofać? Rey wierzyła, że jej rodzice wrócą... nie traciła nadziei, że Finn odzyska przytomn...