Seven

906 91 12
                                    

Alderaan

   Coś każe mi iść w kierunku zaciemnionej, wąskiej uliczki. Jakby jakaś niewidzialna siła pchała mnie wbrew mojej woli. Robię kilka nieśmiałych kroków w tamtą stronę, zachowując przy tym dużą ostrożność.

Alderan...

Nieznany mi głos, rozbrzmiewa w mojej głowie. Jest aksamitny, przyjemny oraz lekko tajemniczy.

Światło w tej galaktyce...

Teraz staje się odrobinę głośniejszy, śmielszy i wyższy. Przeszywa mnie spazma bólu rozchodzącego się po całym ciele.

Alderan, uciekaj...

Mam mroczki przed oczami, coś chwyta mnie za ramię, a potem uderza mocno w brzuch. Zginam się wpół, przestraszony oraz zaskoczony nagłym atakiem. Podnoszę głowę. Widzę cały oddział szturmowców. Przeklęte kanalie Najwyższego Porządku! Ich zbroje są lśniąco białe, jakby byli tymi dobrymi, ale walczą jedynie dla zła. Tylko po środku ukazuje mi się mroczny rycerz, którego zkądś znam. Kim on jest? Zanim stoi nieco wystraszona postać, a konkretnie skuta dziewczyna. Ma brązowe włosy związane w trzy koczki, zadziorny nos oraz wielkie jak spodki oczy. Czuję, że jest przerażona całą tą sceną. Nagle łapiemy kontakt wzrokowy.

Alderan, biegnij...

To jej głos słyszałem pare minut temu, to ona kazała mi schować się w zaaułku bądź uciec. Zaczynam rozumieć, że jestem w niebezpieczeństwie. Mój brzuch nadal mi pulsuje od kopniaka szturmowca, ale zbieram w sobie siłę, by wstać. Prostuję się i mierzę wzrokiem chłopaka z blizną.

- Nie boję się was! - wykrzykuję, robiąc krok w przód.
W swoich rękach wyczuwam coś niesamowitego, czego nigdy nie doświadczałem. Z palców wyskakują niebieskie iskry, a z kciuków błękitno - szare. Co się dzieje? Nieważne, nie czasu na przerażenie - czas uwolnić dziewczynę i uciec.
Porażam prądem pierwsze ofiary, które przez krótką chwilę wiją się po podłożu. Wyrzucam kolejne wiązki, trafiają trzech szturmowców. Adrenalina jest w każdej mojej cząsteczce ciała, a może to coś innego?

Rey

Alderan, biegnij...

Wysyłam telepatycznie ostrzeżenie chłopcu. Jeśli da się złapać, Ren wyszkoli go na mordercę, kłamcę i swoją marionetkę. Zniszczy zalążki dobra, a Alderan stanie się największym złem galaktyki. Do mojej celi w V - wingu wchodzi Kylo.

- Potwór! - warczę, próbując rozerwać odporne na moc kajdany.

Czarnowłosa bestia rozsiada się wygodnie na przeciwko mnie na brązowej kanapie.

- Rey, to on podejmie decyzje. Ma wolną wolę... - szydzi.

- Wolną? Czyli wolnością nazywasz przybicie do ściany, torturowanie, a na końcu pytanie - kolejne mordęgi lub ciemna strona mocy?! - nie wytrzymuję, dając upust dręczocych mnie od dłuższego czasu emocją. Wiem, że negatywne emocje duszone w sobie potrafią potem nieźle namieszać, więc lepiej je czasami spuścić.

Kylo Ren

   Wiem, że ona ma rację - nie dam wolnej ręki Alderaanowi, pragnę tylko pozyskać jego moc dla swojego nowego Imperium. Najchętniej zabiłbym cały Najwyższy Porządek, Ruch Oporu i stworzył nowy świat. A jednak coś mnie przed tym powstrzymuje. Spoglądam na Rey, w której szaleje gniew, rozpacz i nienawiść. Jest taka piękna, gdy posyła mi mordercze spojrzenia. Nie... ona zawsze jest ładna. Zaraz, zaraz! Co ja myślę!

Rey

   Czy to jakiś chory sen? A raczej koszmar? Wkradam się do umysłu zamyślonego Rena, w którym słyszę to:

Jest taka piękna... nie, ona zawsze jest ładna...

Czytasz ten rozdział?
Pozostaw głos lub dodaj do biblioteki, aby być na bieżąco.

Opowieść nabiera akcji...

Sojusznicy (reylo)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz